Kupujący wzięli pod uwagę m.in. dalsze spekulacje o zaangażowaniu w ratowanie strefy euro pieniędzy z Chin. O możliwych zakupach obligacji państw strefy euro wypowiedział się bowiem jeden z decydentów chińskiej komisji ds. rozwoju i reform. Graczy nie zraził przy tym premier Chin Wen Jiabao, który stwierdził, że zadłużone kraje nie powinny polegać na pakietach pomocowych.
Rynkom nie zaszkodziły negatywne sygnały dotyczące banków. Agencja Moody's obniżyła ratingi dwóm przedstawicielom tego sektora we Francji – Societe Generale i Credit Agricole – a na rynku pojawiły się spekulacje, że niektórzy europejscy pożyczkodawcy zaczęli mieć kłopoty z uzyskiwaniem finansowania w dolarach.
Inwestorów nie zniechęciły do akcji także słabe dane makro. W strefie euro gorszy od prognoz okazał się wzrost produkcji przemysłowej, natomiast z USA napłynęły dane wskazujące na stagnację sprzedaży detalicznej, choć liczono na jej zwyżkę.
Moment zawahania nastąpił, gdy po 16.00 napłynęła na rynki informacja o nieudzieleniu przez austriacki parlament zgody na zwiększenie Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej. Okazała się ona jednak błędna (chodziło o kwestie proceduralne, głosowanie w głównej sprawie miało odbyć się później) i indeksy odrobiły straty.
Na koniec sesji najlepiej spisał się w Europie Zachodniej rynek we Frankfurcie, rosnąc o 3,4 proc. Główne indeksy w Paryżu i Londynie zyskały mniej, 1,8 proc. i 1 proc. W Nowym Jorku zwyżki były w tym czasie umiarkowane – S&P 500 rósł o 0,3 proc., a Dow Jones o 0,5 proc.