W zakamarkach krajowego rynku TFI działa kilkanaście funduszy szukających zysków na rynkach wschodzących całego świata.
Hossa na ugorze
Gwiazdą pierwszych miesięcy tego roku była Turcja, a jedyny na rynku fundusz akcji tureckich po kilku miesiącach zyskiwał ponad 30 proc., co oczywiście czyniło go numerem jeden. Od końca lipca jego wyniki jednak słabną i dziś plasuje się w rynkowej średniej. – Do lipca turecki rynek akcji radził sobie świetnie. Przez pierwszą połowę tego roku kontynuował silny trend wzrostowy zapoczątkowany w połowie 2022 r. i w okresie trzyletnim stopa zwrotu z indeksu MSCI Turkey w dolarze dalej nadal jest wyższa niż w przypadku S&P 500 czy MSCI World – zauważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji, Investors TFI. Jak tłumaczy, rynek akcji w Stambule wspierała wysoka inflacja i względnie odporna gospodarka. – Turcy, chcąc chronić oszczędności przed inflacją, lokowali je w dolarze, złocie, a także na rynku akcji. Ten ostatni rósł, przyciągając zagraniczny kapitał, co podbijając wyceny akcji powodowało kolejny napływ lokalnych inwestorów – mówi ekspert Investors TFI. Jak dodaje, prowzrostowym (przynajmniej krótkoterminowo) czynnikiem był też powrót tureckiego banku centralnego do bardziej ortodoksyjnej polityki pieniężnej. – Podwyżki stopy procentowej początkowo zostały przyjęte z entuzjazmem – w końcu są one potrzebne do okiełznania bardzo wysokiej inflacji (jeszcze w maju wynosiła ona 75 proc. rok do roku, a do września roczny wskaźnik CPI spadł nad Bosforem do 49 proc.). Jednak to właśnie niskie stopy procentowe i wysoka inflacja były jednymi z głównych czynników wspierających turecką giełdę. Podwyżka kosztu kredytu (od marca główna stopa w Turcji wynosi 50 proc.) zwiększa atrakcyjność instrumentów dłużnych i równocześnie ogranicza aktywność gospodarczą – analizuje Niedzielewski.
Choć wysokie stopy procentowe są konieczne, by okiełznać inflację i pozwolić na zrównoważony rozwój w długim terminie, to w krótkim okresie zbijanie inflacji zazwyczaj powoduje mniejsze lub większe spowolnienie gospodarcze. – Widzimy to już po słabszym odczycie PKB za II kwartał, a tureccy inwestorzy przygotowują się na dalsze pogorszenie sytuacji gospodarczej i spadek zysków spółek. To krótkoterminowy ból, który gospodarka musi odczuć, aby oczyścić się z inflacji, odzyskać zaufanie do waluty i rozpocząć nowy wzrostowy cykl. Pytanie tylko, jak długo będzie ten ból trwał – zastanawia się Niedzielewski. Jak mówi, historia pokazuje, że prezydent Recep Erdogan nie tolerował zbyt długiego zaciskania pasa. – Z drugiej strony, patrząc na osoby nominowane na ministra finansów i prezesa banku centralnego, może okazać się, że tym razem będzie inaczej – ocenia.
GPW na bocznym torze
Rynki wschodzące to oczywiście nie tylko Turcja. W ostatnim czasie na pierwszy plan wysunęły się Chiny, gdzie tamtejszy rynek akcji wystrzelił po zapowiedziach stymulusów. To zaś zbiegło się w czasie z cięciem stóp w USA i słabszym dolarem. – Rynki wschodzące od początku roku zachowywały się znacznie słabiej od rynków rozwiniętych. Mocno ciążył rynek chiński, gdzie gospodarka nadal boryka się m.in. z problemami na rynku nieruchomości. Rozpoczęcie cyklu obniżek stóp procentowych w USA przełożyło się pozytywnie na zachowanie rynków wschodzących – komentuje Hubert Kmiecik, dyrektor inwestycyjny Amundi TFI. Jak przyznaje, bardzo istotnym czynnikiem były jednak ostatnio ogłoszone programy mające stymulować chińską gospodarkę. – Euforia wywołana tymi zapowiedziami przełożyła się na gwałtowny wzrost notowań akcji – zauważa.