Niedawno doszło do istotnych zmian w portfelu AXA Akcji Rynków Wschodzących. Z czego one wynikają?
Postanowiliśmy nieco przebudować nasz sposób inwestowania, implementując rozwiązanie jeszcze bardziej efektywne kosztowo. Do niedawna w portfelu znajdowały się regionalne ETF-y na poszczególne rynki wschodzące. Bywało, że szukaliśmy tzw. alfy, zwiększając bądź zmniejszając alokację na poszczególnych rynkach rozwijających się. Więcej instrumentów w portfelu przekłada się na wyższe koszty tradingu związane z obsługą płynności funduszu oraz dostosowywaniem pozycji do benchmarku. Obecnie fundusz jest w 100 proc. pasywny. Portfel nadal oparty jest na ETF-ach, ale na wszystkie rynki wschodzące. W Polsce zdecydowana większość tego typu rozwiązań bazuje na funduszach zarządzanych przez duże, globalne instytucje lub właśnie ETF-y. Aktywne oraz bezpośrednie, a w dodatku benchmarkowe zarządzanie tak szeroką gamą instrumentów, jakie wchodzą w skład indeksów opartych na akcjach spółek EM, jest niemożliwe w polskich warunkach.
Mamy zatem do wyboru albo inne fundusze zarządzane aktywnie, albo ETF-y, które są najbardziej efektywne kosztowo. Większość wybiera ten pierwszy sposób, a my zdecydowaliśmy się na drugi. AXA Akcji Rynków Wschodzących jest teraz funduszem opartym na kilku globalnych ETF-ach rynków rozwijających się. Tak jest prościej i taniej dla klienta.
Fundusz ma benchmark?
Tak, jest to indeks MSCI EM. Liczymy, że w dłuższym terminie fundusz będzie zachowywał się tak jak ten indeks, dzięki czemu uczestnicy dostaną dokładnie to, czego powinni oczekiwać od tego typu produktu.