W tym roku głównym wydarzeniem było wprowadzenie Arabii Saudyjskiej do indeksu MSCI Emerging Markets, z dość sporym udziałem, bo 2,7-proc. To wywołało gigantyczne obroty na tamtym rynku, ponieważ wejście w skład indeksu było podzielone na dwie transze. Pierwsza w maju – było to 28 mld zł w przeliczeniu dziennego wolumenu obrotu w dniu włączenia tego rynku do MSCI Emerging Markets. Kolejne 28 mld zł „wydarzyło się" 28 sierpnia, więc pod względem obrotów był to ogromny zastrzyk nowych pieniędzy. Rynek jest dużo mniejszy, jeśli chodzi o liczbę spółek, ponieważ jest ich tam 193 wobec naszych450. Jednak kapitalizacja tych spółek jest kilkakrotnie większa niż firm na GPW, a średnie obroty to 3–4 mld zł dziennie. W szczycie koniunktury w 2008 r. było to dwa razy tyle.
Podobnie jak na warszawskiej giełdzie od wielu lat dominuje rynek akcji. Rynek obligacji istnieje relatywnie od niedawna i jest on dużo mniej popularny niż akcji. Głównie są to obligacje skarbowe, przy czym mają one specyficzną formę – są zgodne z prawem islamskim, mogą w nie inwestować te fundusze i ci inwestorzy, dla których istotne jest, aby spełniały kryteria szariatu.
A co z instrumentami pochodnymi?
W tym roku rusza tam rynek derywatów. Zaczynają również od tego samego produktu, który jest u nas najpopularniejszy, czyli od kontraktów indeksowych. Będą to kontrakty na indeks MT30, czyli 30 najbardziej płynnych spółek na giełdzie.
Pewne rzeczy, które już u nas funkcjonują, tam dopiero się zaczynają. Dużą rolę pełni program prywatyzacji, sporo spółek, które pojawiły się na giełdzie, jest z portfela skarbu państwa. Jest dużo podobieństw, ale kilka lat jeszcze musi upłynąć, zanim dojdą z pewnymi rozwiązaniami do rozwiązań istniejących na rynku polskim.
Co ciekawe, jest to rynek mocno zdominowany przez inwestora detalicznego. Do 80 proc. dziennych obrotów generują inwestorzy indywidualni, którzy są nieco zasobniejsi, jeśli chodzi o portfele.