Andrzej Nowak, prezes Flexee
Nadchodzące święta nakręcają Flexee – potrzeba przygotowania Wigilii i zakupu prezentów sprawia bowiem, że Polacy szukają dostępu do pieniędzy, a rodzimy start-up oferuje je w tzw. modelu „salary on demand” (pensja na żądanie). W efekcie ruch w tym biznesie szybko rośnie.
– Pracownicy mają silną potrzebę otrzymania wynagrodzenia jeszcze przed świętami, widać to po liczbie dokonywanych wypłat za pomocą naszej aplikacji – przyznaje Andrzej Nowak, prezes Flexee.
Czytaj więcej
Kurs spółki na NewConnect od kilku dni spada, po tym jak znany influencer Friz nieoczekiwanie ogłosił zakończenie projektu „Ekipa”.
Kryzys nakręca rynek
Start-up ruszył w tym roku z usługą, która ma odmienić rynek wynagrodzeń – zarabiane przez nas pieniądze mają być dostępne „na żądanie”, na jedno kliknięcie w apce (pracownik, gdy otrzymuje wynagrodzenie, zwraca te pieniądze lub są one automatycznie potrącane z jego pensji – Flexee jest zintegrowane bowiem z bankami i systemami kadrowo-płacowymi firm). To rewolucja w świecie finansów nad Wisłą, choć pomysł taki już zadomowił się np. w W. Brytanii. Niedawno w spółkę zainwestowała firma JR Holding (start-up pozyskał łącznie 13 mln zł). Kierujący nią znany inwestor giełdowy January Ciszewski wskazuje, że Flexee posiada już portfel podpisanych umów z klientami-pracodawcami z różnych sektorów, a potencjał nowatorskiego na polskim rynku rozwiązania jest bardzo obiecujący. Bo biznesowi pomaga kryzys. Jak tłumaczy Andrzej Nowak, pomijając jednorazowe okresy (jak święta), gdy rośnie potrzeba dostępu do pieniędzy, popyt na wypłaty nabiera rozpędu na skutek trudnego otoczenia. – Blisko 40 proc. Polaków nie ma oszczędności, wysoka inflacja powoduje, że z dnia na dzień zostajemy zaskoczeni nagłym wzrostem cen, a Polacy masowo się zadłużają. Natychmiastowy dostęp do własnego wynagrodzenia pozwala uniknąć wpadania w spiralę zadłużenia – podkreśla nasz rozmówca.