W Polsce na te decyzje czeka zarówno energetyka (do 2020 r. stopniowo ma zabierane darmowe limity do emisji CO2), jak i energochłonny przemysł.
W kwietniu Parlament Europejski odrzucił backloading i zwrócił temat ENVI. Na razie komisja nie zmienia stanowiska ani treści raportu. Jak wynika z informacji „Parkietu", niewykluczone, że jeśli europosłowie zagłosują inaczej niż ostatnio, a potem za backloadingiem będzie Rada Europejska, to Polska poskarży się w Trybunale UE.
– Jeśli ENVI nie zmieni propozycji, może się udać ją ponownie odrzucić. Jeśli parlament zagłosuje inaczej niż w kwietniu, Polska może złożyć skargę na procedurę, ale i na samą propozycję ingerencji na rynku. Taka skarga to ostatnia deska ratunku – mówi Konrad Szymański, europoseł PiS.
– Zapisy Konkluzji Rady Europejskiej pozwalają walczyć o wprowadzenie backloadingu. Komisja robi wszystko, by backloading wbrew rozsądkowi i politycznej dobrej praktyce przeprowadzić, tak Polska powinna zrobić wszystko, co dopuszcza unijne prawo, by przed jego skutkami się bronić – mówi Izabela Albrycht, prezes Instytutu Kościuszki. Jak wyliczył minister środowiska Marcin Korolec, wycofanie części praw do emisji CO2 z rynku może kosztować Polskę utratę ponad 4 mld zł przychodów w latach 2013–2020.
Beata Jaczewska, wiceminister środowiska powiedziała „Parkietowi", że przed głosowaniem ENVI szef resortu pojedzie do Brukseli na rozmowy. – Jeśli przyjmie, czyli zmieni zdanie, będziemy się zastanawiać nad podjęciem konkretnych działań. Pamiętajmy jednak, że po głosowaniu albo za przyjęciem, albo za odrzuceniem sprawa trafi do Rady UE. A ta nie podejmie decyzji przed wyborami w Niemczech, bo te nie mają sprecyzowanego stanowiska. A po wyborach Berlin będzie rozmawiał o koalicji i tak naprawdę do 2014 r. może się nic nie wydarzyć. A trzeba pamiętać, że projekt backloadingu jest liczony na 2013 r. i wszystkie prognozy cenowe też, dlatego w takiej sytuacji KE będzie musiała przedstawić zupełnie nowe wyliczenia.