Blisko dwie trzecie z pozyskanej w ramach IPO kwoty 130 mln zł producent znad Dniepru miał przeznaczyć na zakup maszyn i urządzeń, ich montaż oraz przygotowanie infrastruktury w celu uruchomienia nowej linii. Zarząd Westy obiecywał w prospekcie emisyjnym, że dzięki tym pieniądzom w 2011 r. grupie uda się wyprodukować 6,5 mln konwencjonalnych akumulatorów samochodowych o łącznej wartości 268?mln USD. Oznaczałoby to ponad 50-proc. wzrost wolumenu produkcji wobec 2010 r.
Tymczasem już w listopadzie spółka obniżyła założenia sprzedażowe. Według nowych prognoz w 2011 r. miała sprzedać blisko 5,2 mln akumulatorów konwencjonalnych za 197 mln USD, czyli odpowiednio o ok. 20 proc. i 26,5 proc. mniej niż wstępnie zakładała. W raporcie bieżącym zarząd tłumaczył, że decyzję o ograniczeniu produkcji i wielkości sprzedaży podjęto, by utrzymać ceny na produkty. – Tłumaczenie było dość enigmatyczne. Skontaktowałem się więc ze spółką, by uzyskać dodatkowe informacje. Wyjaśniono mi, że cięcie prognoz nastąpiło ze względu na odwołanie zamówień przez część klientów oraz na celowe ograniczenie sprzedaży, by utrzymać poziom cen. Wiązali to z nasileniem się obaw w związku ze zbliżającym się kryzysem. Także to wyjaśnienie wydało mi się niedostateczne – twierdzi Zbigniew Porczyk, analityk DM BZ WBK.
Chcemy zwiększyć nasz udział w rynku polskim do 8 proc. Zamierzamy zajmować tu trzecie miejsce pod względem sprzedaży akumulatorów. Nie wykluczamy też rozpoczęcia na polskim rynku produkcji.
- powiedział w maju ub.r. Denis Dzenzerskij, prezes Westy. Dzisiaj mówi o 7-proc. udziale i twierdzi, że spółka nie planuje i nie planowała produkcji w Polsce.
Jego zdaniem obniżenie założeń po kilku miesiącach rozczarowało polskich inwestorów w największym stopniu. Zgadza się z nim Alexander Paraschiy z Concorde Capital. Ale w odróżnieniu od polskiego analityka ekspert z Ukrainy jest skłonny tłumaczyć spółkę. – Westa i tak poradziła sobie najlepiej na tle innych producentów z Ukrainy, z których żaden nie zwiększył produkcji akumulatorów – zaznacza.