– Przez skokowy wzrost zapotrzebowania na produkty, głównie enzymy do diagnostyki, pracujemy na maksymalnych obrotach. Wytwarzamy enzymy z udziałem żywych organizmów i zwiększenie ich populacji nie zawsze daje te same efekty, więc skalowanie produkcji czasami musi być wydłużone w czasie, by uzyskać wysokiej jakości, standaryzowany produkt – mówi Tomasz Wrzesiński, wiceprezes Blirtu.

Decydujące dla Blirtu pozostają zagraniczne rynki. – Eksport od lat dominuje w strukturze przychodów Blirtu, ale w tym roku istotnie wzrósł. Na koniec drugiego kwartału jego udział w łącznych przychodach firmy wynosił blisko 70 proc., w trzecim kwartale zamówienia eksportowe nadal rosły. Z zadowoleniem obserwujemy też wzrost sprzedaży dla krajowych producentów, którzy są odbiorcami naszych enzymów – mówi prezes.

Co ciekawe, rosnąca skala zakażeń koronawirusem nie ma już tak istotnego znaczenia dla spółki jak na początku wybuchu pandemii. Koronawirus spowodował nowe trendy, przyspieszył zmiany rynkowe w biologii molekularnej – ocenia Wrzesiński. Rośnie też skala testowania populacji w poszczególnych krajach. Zarówno w obszarze czysto medycznym i badawczym, jak i w obszarze umożliwiającym funkcjonowanie gospodarki, czyli związanym z codziennymi aktywnościami.

– Obecnie naszą najważniejszą inwestycją jest zespół, prowadzimy stałe rekrutacje, rozwijamy system szkoleń i wprowadzamy wiele elementów programu motywacyjnego. Pracujemy też nad zwiększeniem skali procesów produkcyjnych, a od strony sprzedaży walczymy o nowe rynki i nowych klientów. Kolejnymi etapami rozwoju będą nowe produkty i nowe linie produkcyjne – podkreśla wiceprezes.

Na piątkowej sesji walory Blirtu drożały o ponad 10 proc., do 30,6 zł. Rok do roku akcje zdrożały o niemal 3000 proc. To efekt pandemii, a wzrost czyni spółkę jednym z beneficjentów tej sytuacji. gbc