Krzysztof Pado, zastępca dyrektora wydziału analiz i informacji w DM BDM, ocenia, że dla spółek budowlanych dużą szansą jest nowe otwarcie na fundusze unijne. – Jednocześnie może to potencjalnie być też źródło wyzwań, jeśli nastąpi spiętrzenie prac w krótkim terminie i wzrost kosztów. Potrzebna jest tu na pewno elastyczność po stronie zamawiających w kwestii podziału ryzyka – podkreśla Pado.
– Wiele wskazuje na to, że budownictwo może patrzeć na ten rok z optymizmem, jednak zalecam dużą ostrożność, bo wyzwań nie zabraknie, a ewentualne ożywienie nie obejmie całego rynku. Prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z budownictwem dwóch prędkości: publiczne inwestycje infrastrukturalne wreszcie przyspieszą, natomiast w segmencie komercyjnym nie ma jeszcze sprzyjających warunków do większego odbicia – ocenia Damian Kaźmierczak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Drogi, energetyka, mieszkaniówka
Szymon Jungiewicz, główny analityk rynku budowlanego w PMR Market Experts, mówi, że dla całego rynku budowlanego scenariusz bazowy prognozy produkcji budowlano-montażowej na 2024 r. zakłada spadek wartości w ujęciu realnym o około 4 proc.
Gdzie eksperci upatrują największych szans, jeśli chodzi o przychody ze sprzedaży?
– Motorem napędowym branży budowlanej będzie segment drogowy, w którym w najbliższych dwóch latach należy oczekiwać rekordowych wydatków inwestycyjnych GDDKiA na poziomie około 45 mld zł. Wraz z napływem nowych środków unijnych spodziewane jest odblokowanie nowych inwestycji kolejowych, na które w ciągu dekady planuje się przeznaczyć blisko 100 mld zł. Powoli zaczyna się też ożywienie w segmencie energetycznym, który będzie największym beneficjentem 5 mld zł zaliczki w ramach KPO. Siłą rozpędu dobre tempo inwestycyjne powinno się utrzymać w samorządach, które sygnalizują jednak niedobór środków własnych na uruchamianie nowych projektów – wskazuje Damian Kaźmierczak.