Polskie banki znane są ze skrupulatnego pilnowania wskaźnika kosztów do przychodów (C/I), szczególnie po wprowadzeniu w 2016 r. podatku od aktywów, który natychmiast podniósł tę miarę efektywności i pochłonął około jednej piątej ich zyskowności.
Tnąc koszty, nie można przesadzić
Biorąc pod uwagę C/I (bazujący na kosztach działania z amortyzacją i opłatami na Bankowy Fundusz Gwarancyjny oraz podatkiem od aktywów), ale bez kosztów ryzyka, najbardziej efektywnym bankiem spośród dziesięciu największych z GPW był w 2018 r. Alior. Tak zdefiniowane koszty stanowiły 48,4 proc. jego przychodów. W czołówce znalazły się też Santander (48,8), mBank (50,7), PKO BP (51,4) i ING Bank Śląski (51,6). Po drugiej stronie skali były Getin Noble i BNP Paribas (po około 68 proc.). Średnia dla analizowanej dziesiątki to 52,9 proc. Skokowy wzrost składki na fundusz restrukturyzacji w BFG spowodował, że C/I nawet banków z czołówki, takich jak Santander czy mBank, przejściowo wzrósł w I kwartale tego roku nawet do odpowiednio 62 proc. i 65 proc.
Warto jednak wyłączyć z kosztów podatek bankowy, który nie zasila, przeciwnie niż w innych krajach, funduszy gwarancyjnych. Do tego służy w Polsce składka na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, którą także wyłączymy z kosztów. W takiej sytuacji analizowana dziesiątka zaoszczędziłaby w 2018 r. odpowiednio 3,46 mld zł i 1,77 mld zł (czyli ponad 18 proc. wszystkich kosztów, z wyłączeniem ryzyka). Banki z czołówki miałyby C/I niższy o 7–11 pkt proc. W najlepszym wtedy mBanku byłoby to np. tylko 39 proc., a średnia dla dziesiątki wyniosłaby tylko 43,1 proc., czyli o prawie 10 pkt proc. mniej.
W 2018 r. przychody analizowanej grupy urosły łącznie o 8,5 proc., łączne koszty (z podatkiem bankowym i składkami na BFG) nieco wolniej, bo o 5,3 proc., więc C/I lekko się poprawił. Jednak w bieżącym roku opłata na fundusz urosła aż o 27 proc., do 2,8 mld zł, w ślad za wzrostem aktywów urośnie też podatek. Czy zatem uda się poprawić C/I? – Szansę widziałbym we wzroście dochodów, co szczególnie w przypadku wyniku odsetkowego będzie możliwe dzięki wzrostowi wolumenów. Na tle Europy osiągane przez polskie banki wskaźniki efektywności kosztowej są bardzo dobre. Ograniczenie wydatków nominalnie przy tych wskaźnikach nie ma już większego sensu, obecny niski wskaźnik pozwala na większe inwestycje, np. w IT, bez wielkiego wpływu na wynik i przejściowy wzrost kosztów, co powinno się przełożyć na lepszą jakość obsługi i nowoczesne produkty. To z kolei poprawi przychody i per saldo pozwoli na spadek C/I – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.
Podkreśla, że z punktu widzenia banku podatek od aktywów jest także kosztem i nie różni się od danin płaconych na BFG. Jego zdaniem to, że banki wykazują go oddzielnie (zwykle po zysku operacyjnym, a przed brutto), nie zmienia faktu, że pogarsza on całkowity wskaźnik C/I. – Wygląda na to, że polskie banki są bardzo efektywne kosztowo w swojej działalności dzięki podjętym we wcześniejszych latach inicjatywom i generalnie dobrej koniunkturze. Jednak gdy analizujemy koszty całkowite, obciążone podatkami i innymi daninami płaconymi nie od zysku, tylko od aktywów, sytuacja nie wygląda już tak dobrze. Paradoksalnie, im bardziej efektywny staje się system bankowy i wyższe zyski wypracowuje, tym większa chęć do ich przejęcia przez państwo w formie opłat czy podatków. Nie działa to w innych branżach, np. paliwowej czy handlowej, gdzie wysokie zyski nie wpływają na chęć do zwiększenia opodatkowania sektora, a jeśli już, to opłaty nakładane są na klienta (akcyza, opłata paliwowa itp.). To tak, jakby zamiast podatku bankowego wprowadzić dodatkową marżę 0,3 pkt proc. płaconą przez klienta biorącego kredyt czy składającego depozyt – podkreśla Materna.