Tylko nieznacznie cofnęły się oczekiwania co do pułapu, na którym wypadnie szczyt cyklu zaostrzania polityki przez Fed, po tym jak wtorkowe dane o inflacji za maj pokazały spadek silniejszy, niż oczekiwali ekonomiści. Główny wskaźnik inflacji kontynuował opadanie z 40-letniego szczytu, sięgając niewidzianych od ponad dwóch lat 4 proc. i znajdując się o ponad połowę niżej niż w czerwcu 2022 r.
Mimo to wręcz się obniżyły szacunki szans na przejście do łagodzenia polityki w drugiej połowie roku, po tym jak seria dziesięciu z rzędu posiedzeń zakończonych podwyżką stóp przyniosła najszybsze zaostrzanie polityki od lat 80. To prawda, że za sprawą normalizacji dostaw i przekierowywania popytu konsumentów w stronę usług dezinflacyjną – czy wręcz deflacyjną – presję widać było w towarach.
Zastanawiająca dychotomia
Zdaniem ośrodka Bloomberg Economics to, że Amerykanie chcą ograniczać zakupy towarów, widać było chociażby po silnym spadku popytu na kolejowe przewozy towarowe czy na kartonowe opakowania. Jednocześnie jednak potwierdziły się obawy, że wyjątkowo „lepka”, czyli trudna w dalszym zbijaniu, jest będąca kluczową miarą obserwowaną przez Fed inflacja bazowa. Ta ostatnia trzeci raz z rzędu sięgała w skali miesiąc do miesiąca niepokojących 0,4 proc.
Efekt? Przed środowym posiedzeniem władz monetarnych (ich decyzja zapadła już po zamknięciu „Parkietu”) rynek obstawiał, że zakończy się ono „jastrzębią przerwą” w podwyżkach. „Jastrzębią” dlatego, że inwestorzy wciąż na wyraźnie ponad 50 proc. oceniali prawdopodobieństwo, że do końca III kwartału w USA dojdzie do jeszcze jednej 25-proc. podwyżki stóp.