Marc Faber: Ograniczyć władzę Fedu

Z Markiem Faberem, znanym ekonomistą i inwestorem, rozmawia Michał Kowalczyk

Publikacja: 14.03.2009 00:37

Marc Faber: Ograniczyć władzę Fedu

Foto: ROL

[b]Jedną z cech gospodarki rynkowej są wybuchające co jakiś czas kryzysy. W ostatnich dekadach Stany Zjednoczone i świat oglądały ich co najmniej kilka. Jednak recesja, którą przeżywamy, wydaje się bardziej dotkliwa od poprzednich. Jaki czynnik, Pana zdaniem, za to odpowiada?[/b]

Fed.

[b]Jaka jest geneza tego kryzysu?[/b]

Generalnie, jeśli ktoś kupuje dom na przykład za tysiąc dolarów, nieobciążony hipoteką, to nie ma dla niego znaczenia, jak zmieni się rynkowa wartość nieruchomości. Ale jeżeli pokrywa się 100 proc. ceny kredytem, to w momencie gdy cena spadnie o 10 proc., właściciel jest o te 10 proc. do tyłu. W Stanach Zjednoczonych do takiego zjawiska doszło na masową skalę, na wielu rynkach. Jeśli bank centralny trzyma stopy procentowe na sztucznie niskim poziomie, zachęca do spekulacji.

Tymczasem członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku sądzili, że stopy pozostaną zawsze na niskim poziomie i że wzrost na wszystkich rynkach trwać będzie nieprzerwanie. Myśleli, że ludzie będą brać i spłacać kredyty na okrągło.

[b]Jakie wnioski powinniśmy dziś z tego wyciągnąć? Skoro to Rezerwa Federalna doprowadziła do tak poważnego kryzysu, to może Ameryka powinna przyjrzeć się bliżej jej działalności?[/b]

Powinniśmy dziś zrobić pierwszy krok w kierunku ograniczenia potęgi Fedu i jego możliwości wpływania na gospodarkę. Wpływ ten sprowadza się zasadniczo do drukowania pieniędzy i obniżania kosztów kredytu. W latach 90. i po roku 2000 wyraziło się to w bardzo silnym wzroście długu publicznego w stosunku do PKB i skoku zadłużenia gospodarstw domowych. Pod nadzorem Timothy’ego Geithnera (obecny sekretarz skarbu - red.), który był wtedy szefem nowojorskiego Fedu, współczynnik lewarowania (stosunek zobowiązań do kapitału własnego) banków sięgał 30. Dodatkowo taką samą politykę promowało około trzystu instytucji założonych przez rząd (government sponsored enterprises).

[b]Co należałoby zmienić w systemie Rezerwy Federalnej, by zapobiec powtórzeniu się tej sytuacji?[/b]

Rolę Fedu w latach ubiegłych można by porównać do barmana, który serwował wszystkim klientom nieograniczone ilości alkoholu. Odpowiedzialność spoczywa na nim, ale też na klientach. Nie można pić bez umiaru, nawet jeśli drinki są za darmo. Tak więc pamiętajmy, że winę ponoszą również ci, którzy nieodpowiedzialnie korzystali z drukowanych przez Fed pieniędzy.

[b]Dziś polityka Fedu również sprowadza się w największym uproszczeniu do pompowania w gospodarkę potężnych ilości pieniędzy. Czy zgadza się Pan z liczną grupą tych ekonomistów, którzy twierdzą, że przed końcem roku zaowocuje to ożywieniem w gospodarce?[/b]

Nie sądzę, by to się sprawdziło. Podstawą powinno być w czasie kryzysu umożliwienie działania rynkowi. Interwencje takie jak ta utrudniają mu dostosowanie. Obecna polityka prowadzi jedynie do eksplozji długu publicznego. Kiedy stopy procentowe w końcu pójdą w górę, będzie trudno go spłacić. Pamiętajmy, że teraz gospodarką zarządzają dokładnie ci sami ludzie, którzy doprowadzili nas tu, gdzie jesteśmy: Timothy Geithner, Ben Bernanke, Hank Paulson...

[b]Czyli to, co robi dziś Fed, a poniekąd także administracja, to tylko odsuwanie kryzysu na później? Sądzi Pan, że zwiększona ilość pieniądza może przejściowo doprowadzić do poprawy koniunktury, ale potem recesja może powrócić?[/b]

Dokładnie tak. Taki scenariusz jest możliwy. Gospodarka zaczęła dołować w październiku 2007 r., a do totalnego załamania doszło dopiero w okresie październik 2008 - luty 2009 r. I możliwe, że na tym niskim poziomie nastąpi dłuższa stabilizacja.

[b]Jaką alternatywę zatem Pan proponuje? Co Pan zrobiłby w dzisiejszej sytuacji, gdyby miał wpływ na przyszłość gospodarki? Na przykład, gdyby zajmował Pan stanowisko szefa Fedu?[/b]

Gdybym ja był Bernankem, zrezygnowałbym. Jeśli jest pan doktorem i ktoś wzywa pana do pacjenta, a pan przychodzi i widzi pacjenta martwego, być może zabitego, to co może pan zrobić? Szkoda została już wyrządzona. Gdybym był prezesem banku centralnego, nie interweniowałbym, nie ingerował w rynek.

[b]Na podstawie tego, co Pan mówi, trudno stawiać optymistyczne prognozy dla rynku akcji. Czy widzi Pan jakąkolwiek możliwość na to, że w tym roku powróci hossa?[/b]

W niedalekiej przyszłości spodziewam się pewnego odbicia, a potem trzeba będzie poczekać i zobaczyć, czy uda się obronić obecne dołki. W szczególności powinny się umocnić akcje powiązane z surowcami.

[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]

Marc Faber to analityk i inwestor znany z celnych prognoz rynkowych. Zasłynął jesienią 1987 roku, gdy przewidział potężne tąpnięcie na rynkach akcji. Przed kryzysem finansowym ostrzegał również w 2007 roku, choć nie był pewien, kiedy dokładnie nadejdzie załamanie. Kieruje firmą doradczą Marc Faber Limited, jest też wydawcą uznanego comiesięcznego newslettera "Gloom Boom & Doom Report", specjalizującego się w sygnalizowaniu zmian trendów na różnych rynkach. Urodził się w Zurychu, gdzie zrobił doktorat z ekonomii. Od 1973 r. mieszka w Azji, najpierw w Hongkongu, a obecnie w Bangkoku.

Analizy rynkowe
Techniczna spółka dnia. Pod PKO BP zaczyna kruszyć się podłoga
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Cła i wojna psują nastroje
Analizy rynkowe
WIG – (prawie) 100 tys. pkt. I co dalej?
Analizy rynkowe
Świat za bardzo boi się wyższych ceł w USA?
Analizy rynkowe
Wall Street na detoksie, reszta świata na fiskalnym haju
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Fed lekko pesymistyczny