WIG balansuje na granicy między trendem bocznym a nową falą bessy

Indeks szerokiego rynku dotarł do wsparcia będącego dolną granicą konsolidacji, w jakiej tkwi od czasu sierpniowego krachu. Zdecydowane przebicie wsparcia byłoby dla posiadaczy akcji sygnałem ostrzegawczym przed dalszymi stratami.

Aktualizacja: 18.02.2017 12:16 Publikacja: 26.05.2012 06:00

WIG balansuje na granicy między trendem bocznym a nową falą bessy

Foto: GG Parkiet

Wkrótce po tym, jak tydzień temu pisałem na temat podstawowego zalecenia analizy technicznej, jakim jest cięcie strat, na giełdzie zagościły paradoksalnie lepsze nastroje. Odbicie nie trwało zbyt długo i zostało za jednym zamachem całkowicie zniwelowane, a część indeksów GPW ustanowiła nowe tegoroczne dołki.

O ile dla tradycyjnie słabego w tym roku WIG20 ów nowy dołek to jednocześnie minimum całego trendu spadkowego, którego początki można datować na maj 2011 r., o tyle na wykresie WIG mamy do czynienia z odmienną sytuacją. Ten szerszy indeks dopiero dotarł do dołków z września i grudnia ub.r. (36550 – 36721 pkt w cenach zamknięcia). Oznacza to, że stanął na progu kluczowego wsparcia. O ile ruch spadkowy trwający od marca rozpatrywać można było jako trend jedynie krótkoterminowy, o tyle teraz stajemy w obliczu rozstrzygnięć, które potencjalnie mogą przenieść rozważania w wymiar średnioterminowy. O ile zaś ruchy kilkutygodniowe z natury zwykle mierzy się w skali kilkunastu procent, o tyle w perspektywie kilkunastu miesięcy mowa jest już zwykle o kilkudziesięciu procentach. Gra rozgrywa się więc o wysoką stawkę.

Zacznijmy od diagnozy. Po zakończeniu sierpniowego krachu WIG znalazł się w dość chaotycznej konsolidacji, której obszar rozciąga się od wspomnianego pułapu ok. 36,5 tys. pkt do szczytów z końca sierpnia ub.r. i marca br. (42222 – 42281 pkt w cenach zamknięcia). Gdyby WIG przebił omówione wcześniej wsparcie, należałoby przyjąć założenie, że ruch spadkowy będący konsekwencją wybicia w dół powinien mieć zasięg adekwatny do szerokości i czasu trwania konsolidacji. Łatwo wyobrazić sobie w takiej sytuacji osunięcie się WIG co najmniej w pobliże 30 tys. pkt.

Stawką w grze są losy konsolidacji

Ponieważ jednak wsparcie na wysokości dołków z września – grudnia jeszcze nie pękło, nie ma sensu uprzedzać faktów. Do tego czasu istnieje jeszcze jedna możliwość, czyli odbicie od wsparcia. W najbardziej optymistycznej wersji wydarzeń takie odbicie mogłoby całkowicie zanegować krótkoterminową falę spadkową trwającą od marca. W skali średnioterminowej pojawiłaby się szansa na powtórkę fal zwyżkowych z października ub.r. i stycznia br. W ramach takiej powtórki WIG mógłby powrócić w kierunku górnej granicy wielomiesięcznej konsolidacji.

Kontrarianie mogą wskazać pewne argumenty za takim scenariuszem, a przynajmniej za solidną korektą ostatniej przeceny. W ankiecie polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych odsetek niedźwiedzi oscyluje ostatnio wokół 40 proc. Bardzo podobne poziomy pesymizmu wśród krajowych graczy zanotowano pewien czas przed wspomnianymi falami zwyżkowymi z października i stycznia. Zachęcająco dla kontrarian wyglądać też może spore grono pesymistów na Wall Street. Według AAII wśród inwestorów indywidualnych jest prawie 39 proc. niedźwiedzi, a tydzień temu odsetek ten sięgał nawet 46 proc., czyli najwięcej od końca września ub.r. (zaraz potem ruszyła październikowa gwałtowna fala zwyżkowa).

Sytuacja techniczna i duży pesymizm na rynku mogą skłaniać najbardziej odważnych kontrarian do rozważenia kupowania akcji w oczekiwaniu na zmianę krótkoterminowego trendu. Strategię taką można określić jako grę przeciw krótkoterminowej tendencji, ale jednocześnie zgodną z logiką wynikającą z wielomiesięcznej konsolidacji. Taktyka taka ma sens, ale pod jednym warunkiem. Posiadanie akcji przestanie być z jej punktu widzenia uzasadnione w razie, gdyby WIG pokonał wsparcie. Wtedy zamiast myśleć o spekulacyjnym kupowaniu akcji pod kątem odbicia, trzeba będzie raczej pomyśleć o cięciu strat, zanim wymkną się spod kontroli.

Dominacja niedźwiedzi

Krótko mówiąc, nie ma co przesadzać z optymistycznymi scenariuszami. Od dwóch miesięcy na parkiecie giełdowym królują niedźwiedzie. Do zlikwidowania tej dominacji potrzebne będzie odbicie nie o parę procent, lecz mocny ruch w górę i pokonanie oporów (pierwszy z nich to lokalna górka z 22 maja – 37 888 pkt w cenach zamknięcia). Niestety, w odróżnieniu od trwałego odreagowania z przełomu roku, tym razem ciągle brakuje tzw. pozytywnych dywergencji na wykresach wskaźników technicznych, takich jak MACD. Innymi słowy wskaźniki, podobnie jak WIG, są nadal w trendzie spadkowym. Nie ma więc sygnałów wczesnego ostrzegania przed zmianą trendu na zwyżkowy. Być może w którymś momencie takie sygnały się pojawią, ale na razie sytuację kontrolują niedźwiedzie.

[email protected]

Tendencje w gospodarce pozostawiają wiele do życzenia

Zagrożenia dla rynku akcji łatwo dostrzec w różnorodnych wskaźnikach gospodarczych. Według wstępnego odczytu, w maju indeks PMI dla strefy euro ustanowił nowy dołek trendu spadkowego trwającego z przerwami od ponad roku. Odbicie z przełomu roku inwestorzy przywiązani do analizy technicznej mogą z dzisiejszej perspektywy traktować jedynie jako przelotną korektę, po której trend zniżkowy powrócił ze zdwojoną siłą. Do dołka z lutego 2009 r. ciągle jeszcze daleko. Oczywiście tym razem do tak głębokiej recesji nie musi dojść, ale w każdym razie trudno upierać się, że niekorzystna tendencja jest na wyczerpaniu. Zwłaszcza jeśli brać pod uwagę błędne koło rosnącego zadłużenia i oszczędności budżetowych w Europie.

Na naszym podwórku irytujący może być brak wsparcia dla rynku akcji stóp procentowych. Podczas gdy w przeszłości warunki do agresywnego kupowania walorów powstawały wraz ze spadkiem kosztów pieniądza do poziomów najniższych od wielu miesięcy, to teraz mamy do czynienia z zupełnie odwrotną sytuacją. Stawka WIBOR 3M po ostatnim wyskoku spowodowanym zaskakującą decyzją RPP znajduje się najwyżej od ponad  trzech lat. Poprzednio z ustanowieniem przez WIBOR trzyletniego maksimum mieliśmy do czynienia wiosną 2008 roku, a więc aż rok przed końcem ówczesnej bessy.

W tym kontekście istotne są wydarzenia na rynku walutowym. Ostatnia fala osłabienia złotego zwiększa ryzyko kolejnej podwyżki stóp, bo słabnący złoty to „import" inflacji ze świata (dobra importowane stają się droższe), a RPP dała wyraźnie do zrozumienia, że nie ma dla niej znaczenia źródło inflacji, tylko jej tempo. Z drugiej strony spadek kursu naszej waluty na dłuższą metę będzie miał o tyle korzystne oddziaływanie, że jest buforem chroniącym w pewnym stopniu naszą gospodarkę przed recesją w strefie euro. Taki mechanizm zadziałał już nie raz w ostatnich latach.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?