Zawirowania na rynkach i w gospodarkach związane z pandemią Covid-19 sprawiły, że fala wezwań na warszawskiej giełdzie opadła. Zdaniem ekspertów zainteresowanie skupami akcji i wezwaniami powróci, gdy minie okres niepewności i poprawią się możliwości finansowania takich transakcji.
Spółki znikają z giełdy
Do opuszczenia giełdowego parkietu szykują się kolejne spółki, co jest efektem wezwań ogłoszonych jeszcze przed wybuchem kryzysu. Przesądzony jest już los m.in. Baltony, Orbisu czy BSC Drukarni Opakowań. Wkrótce mogą do nich dołączyć kolejne, gdzie wezwania są na finiszu. Scenariusz wezwania często wygląda podobnie – ogłaszają je dotychczasowi właściciele, którzy nie widzą większych korzyści dla dalszej obecności firmy na giełdzie. Nie brakuje też wezwań, w wyniku których spółka zmienia właściciela. Znaczącą część wezwań stanowią te, w których celem jest przejęcie całkowitej kontroli przez inwestora i wycofanie z obrotu giełdowego. W minionym roku z warszawskiej giełdy wycofano 23 spółki. Z wyliczeń DM BDM wynika, że w ostatnich trzech latach było na GPW blisko 100 wezwań, których ostateczna wartość to ok. 15 mld zł, a ponad połowa z nich kończyła się wycofaniem spółki z rynku.
Poprzednie lata pokazały, że inwestorzy ogłaszający wezwanie muszą zaoferować atrakcyjną cenę, by przekonać pozostałych akcjonariuszy. Powodzenie wezwania często jest uzależnione od decyzji funduszy, do których należy większość pozostałych akcji, a OFE czy TFI skutecznie potrafią walczyć o swoje interesy. Jest im tym łatwiej, im większa jest determinacja wzywającego. Z raportu KPMG, który wziął pod lupę wezwania za okres od 2010 r. do 2018 r., wynika, że inwestorzy płacili średnio 16-proc. premię ponad cenę minimalną.
Nie zawsze jednak plany właścicieli dotyczące przejęcia wszystkich pozostałych akcji dochodzą do skutku. Szybko z giełdy nie zniknie Energa. W zakończonym wezwaniu za kwotę prawie 2,8 mld zł PKN Orlen skupił ponad 80,5 proc. akcji energetycznej spółki, dających 85,2 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. To nie wystarczy, by rozpocząć proces przymusowego wykupu akcji od akcjonariuszy mniejszościowych oraz szybko zrealizować plan wycofania spółki z warszawskiej giełdy. Przymusowy wykup udziałowców mniejszościowych wymaga kontrolowania co najmniej 95 proc. akcji. Nowy właściciel nie porzuca jednak całkowicie planów zdjęcia Energi z warszawskiej giełdy. – Orlen zawsze dążył do tego, by mieć 100 proc. akcji w każdej ze spółek. Jednak obecnie to nie jest dobry moment na takie rozważania, dlatego nie mamy teraz takich planów – mówił niedawno Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen.
W podobnej sytuacji jest węgierski deweloper Cordia, który w wyniku wezwania zwiększył zaangażowanie w akcjonariacie Polnordu do 92,29 proc. Na razie Cordia nie zadeklarowała dalszych kroków wobec dewelopera, choć wcześniej deklarowała, że nie ma w planach delistingu Polnordu.