Wygasający kryzys gospodarczy, w czasie którego na rynku mediów tracił przede wszystkim segment, w którym Agora ma swoją najważniejszą wartość – „Gazetę Wyborczą” – pokazał, że spółka umie się w trudnym okresie ograniczyć, ściąć koszty i przetrwać.
– Sytuacja bilansowa Agory jest bardzo stabilna. Na tle innych spółek z sektora mediów (zarówno w Polsce, jak i za granicą) cechuje ją relatywnie niska dźwignia finansowa – mówi Szymon Borawski-Reks z BZ WBK Asset Management. Niestety, powolnie idzie spółce realizacja planu przejęć na rynku mediów, która byłaby najlepszym sposobem na szybkie zwiększanie skali działania. – Mając dobrą ekspozycję finansową, chcemy się w tym roku rozwijać zarówno poprzez rozwój organiczny, jak i akwizycje – zapewniał, komentując wyniki za I kwartał Piotr Niemczycki, prezes firmy. Pytany, kiedy można się spodziewać informacji o transakcji, odparł, że trudno powiedzieć: – W każdej takiej transakcji musi być oczywiście kupujący i sprzedający. Kupujący jest, ale nie zawsze mamy sprzedającego. Poza tym takie transakcje wiążą się z negocjacjami – dodał. Urszula Strych, rzeczniczka Agory, podtrzymuje te plany, mówiąc, że wykorzystanie strukturalnych przemian zachodzących na rynku mediów w celu poszerzenia portfolio aktywów grupy jest jednym z celów Agory.
[srodtytul]Za dużo gotówki?[/srodtytul]
Niewykluczone, że brak informacji o ewentualnych negocjowanych przejęciach wywołał niezadowolenie ze strony drugiego po Agorze Holding dużego udziałowca Agory – BZ WBK Asset Management (ma w spółce prawie 23 proc. udziałów).
Po I kwartale 2011 r. Agora miała na koncie 172,7 mln zł gotówki, o prawie jedną piątą więcej niż rok wcześniej. Fundusze chciały więc, by wynagrodziła udziałowców hojniej, niż zarekomendował zarząd – dywidendą w wysokości 1 zł, a nie 0,5 zł. – Biorąc pod uwagę pozycję gotówkową oraz wartość pozostałych aktywów w postaci np. siedziby spółki, uważamy, iż spółkę stać na wypłatę większej dywidendy. Kwota 50 mln zł, którą proponowaliśmy, w naszym przekonaniu nie stanowiłaby dla Agory dużego obciążenia i nie spowodowałaby pogorszenia się sytuacji płynnościowej, a także nie zakłóciłaby jej planów rozwojowych – mówi Szymon Borawski-Reks.