Jak pisaliśmy, sprawa nie jest prosta i zanosi się na to, że szeroko głoszona przez unijnych urzędników i parlamentarzystów zasada „roam like at home" („w roamingu jak w domu") w Polsce będzie miała swój specyficzny wariant.
Informowaliśmy, że operatorzy chcą pobierać opłaty za usługi według cenników stanowiących podstawę taryf, z których – na promocyjnych warunkach – korzystają ich klienci. Urząd Komunikacji Elektronicznej nie mówi „nie" takiemu podejściu. Problem polega na tym, że nie jest to jedyne rozwiązanie, które chcą wprowadzić polskie sieci. Zgodnie z ich pomysłem, abonenci korzystający w kraju z taryf nielimitowanych, wycenionych w cennikach na zero złotych, mieliby otrzymać konkretną pulę usług do wykorzystania w roamingu. Jak wynika z naszych informacji, UKE nie spodobały się propozycje przedstawione do tej pory przez operatorów.
– Pakiety usług oceniono jako zbyt małe, a marże, które chcą uzyskać operatorzy, jako zbyt duże – mówi osoba zbliżona do rozmów.
Co ostatecznie zostanie postanowione? Niewykluczone, że w poniedziałek telekomy przedstawią tylko cenniki roamingu UE dla taryf z limitami, a pule przysługujące abonentom taryf nielimitowanych ustalą z czasem. Zanim UKE negatywnie ocenił ich propozycje, nasze źródła wskazywały, że minuta rozmowy może kosztować w roamingu UE 29 gr, SMS 19 gr, MMS 19 gr. Internet będzie dużo droższy niż w kraju. Cena 1 MB miałaby wynosić około 10 gr, a wtedy 1 GB kosztowałby konsumenta około 90 zł, a koszt operatora – opłata hurtowa – około 30 zł.
Przemysław Sawala-Uryasz, analityk Pekao IB, jest zdania, że konsumenci mogą aktywniej korzystać z usług telekomunikacyjnych za granicą, w tym także z internetu, ale nie stanie się to od razu. – Wiele zależy od sposobu komunikacji, jaki przyjmą – mówi analityk.