Z opublikowanego wczoraj raportu Deloitte wynika, że do 2030 r. powinny w Polsce powstać bloki w elektrowniach konwencjonalnych o mocy 15 tys. megawatów oraz 10 tys. MW w ramach odnawialnych źródeł. A koszty tych projektów szacuje się na 37,5 mld euro. Do tego trzeba jeszcze doliczyć wydatki na realizację projektu pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Poza tym niezbędne są też budowa i modernizacja linii energetycznych.
– Największym problemem naszego sektora energetycznego są starzejące się moce wytwórcze i brak lub opóźnienia inwestycji – mówił Wojciech Hann, partner kierujący Zespołem Energii i Zasobów Działu Doradztwa Finansowego Deloitte. I przypomniał, że wiele bloków w polskich elektrowniach jest starych, część już wkrótce trzeba będzie wyłączyć. W 2015 r. z krajowego systemu „wypadnie” ok. 40 GW mocy. Nowe inwestycje w elektrowniach zależą od możliwości zdobycia kapitału. Zdaniem Hanna „kluczowe dla branży będą sposoby finansowania dostępne dla poszczególnych firm oraz dostępność długoterminowych instrumentów pozyskania kapitału”.
– Finansowanie jest możliwe na zasadzie project finance lub w oparciu o bilans firmy, a cztery polskie grupy energetyczne mają jeszcze bilanse nieobciążone – mówił. – Instrumenty finansowe nie są zbyt korzystne dla energetyki, bo z reguły termin zapadalności wynosi sześć–siedem lat, podczas gdy sektor potrzebuje instrumentów na dłuższą perspektywę – 20–30 lat – dodał.
Przedstawiciel Deloitte przekonuje, że bez wzrostu cen energii inwestycje w energetyce będą bardzo trudne. I prognozuje, że w ciągu dziesięciu lat elektryczność powinna zdrożeć o ok. 80 proc., czyli do ok. 360 zł za 1 MWh.