Od kiedy polski rząd ogłosił pomysł utworzenia Funduszu Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (FIPP) nie milkną spekulacje na temat tego, które spółki i w jakiej formie dorzucą się do funduszu. I choć resort skarbu przekonuje, że od inwestycji w FIPP do ratowania nierentownych kopalń droga daleka, to brzmi to jedynie jak zaklinanie rzeczywistości.
Zrzutka na fundusz
Resort skarbu od miesięcy poszukuje inwestorów chętnych do wyłożenia pieniędzy na nową spółkę, która przejmie kopalnie od pogrążonej w kłopotach finansowych Kompanii Węglowej (jej strata netto za I półrocze sięgnęła niemal 747 mln zł). – Działamy dwutorowo. Rozmawiamy z inwestorami o zaangażowaniu się poprzez FIPP, jak i bezpośrednim wejściu do nowej spółki – poinformował w czwartek w Sejmie wiceminister skarbu Wojciech Kowalczyk. Kategorycznie też zaznaczył: – Nowa spółki musi powstać do końca sierpnia i powstanie.
Czasu jest więc niewiele. Według zapowiedzi Kowalczyka, spółki do końca lipca mają czas na złożenie wstępnych ofert udziału w FIPP, która z kolei zainwestuje w tzw. Nową Kompanię Węglową. Agencja Reutera już wcześniej ujawniła, że do funduszu wejdą KGHM, Polska Grupa Energetyczna oraz Grupa Azoty. PGE miałoby zaoferować gotówkę oraz spółkę telekomunikacyjną Exatel, a KGHM i Azoty wybrane aktywa. Z kolei prezes PZU Andrzej Klesyk zapowiedział, że nie wyklucza udziału w finansowaniu dłużnym sektora węglowego, jeśli dług będzie zabezpieczony i zagwarantuje odpowiednią stopę zwrotu.
Bez przymusu
Te informacje wywołały komentarze, że giełdowe spółki, nawet te niezwiązane z górnictwem, zrzucają się na ratowanie kopalń. – To nadinterpretacja. Górnictwo może być tylko jednym z projektów inwestycyjnych FIPP – skomentował na Twitterze Emil Górecki, rzecznik resortu skarbu.
Zareagował również minister skarbu Andrzej Czerwiński, który w radiowej Jedynce zapewnił, że nie oczekuje od spółek typu KGHM kupowania kopalń węgla. – Nie oczekuję, by spółka, która zajmuje się miedzią, inwestowała bezpośrednio w kopalnie węgla. Informacje, że spółki są zmuszane do kupowania kopalń, są nieprawdziwe – przekonywał Czerwiński.