KGHM, który ma w Chile kopalnię Sierra Gorda, jako duży i zagraniczny producent na pomoc liczyć nie może.
O tym, że średniej wielkości chilijscy producenci miedzi otrzymają subsydia, powiadomiła w ubiegłym tygodniu tamtejsza minister ds. górnictwa Aurora Williams. Pomoc trafić ma do około 20 operatorów kopalń o wydobyciu do 50 tys. ton rocznie, którzy surowiec sprzedają ENAMI. To organizacja umożliwiająca mniejszym producentom miedzi konkurowanie na rynku międzynarodowym.
Od początku tego roku miedź potaniała o ponad 17 proc., w dużej mierze z powodu spowolnienia gospodarczego w Chinach, które są największym konsumentem tego surowca. Obecnie na rynku terminowym funt (około 0,45 kg) tego metalu z dostawą w grudniu kosztuje około 2,30 USD. Już w lutym ENAMI zapowiedziała, że dopóki ta cena będzie się utrzymywała poniżej 2,73 USD, dopóty współpracującym z nią producentom będzie dopłacała nawet 0,3 USD za funt surowca. Teraz dopłacać ma około 0,1 USD za funt, ale tylko przez trzy miesiące. Te subsydia mają charakter pożyczki, którą producenci muszą zwrócić, gdy po odbiciu cen miedzi odzyskają rentowność.
Część analityków wskazuje jednak, że działania ENAMI, blokując spadek podaży surowca, oddalają perspektywę wzrostu jego notowań. Według Leona Westgate'a, analityka z ICBC Standard Banku, zapowiedziane w ubiegłym tygodniu przez koncern Glencore czasowe zamknięcie dwóch afrykańskich kopalni miedzi, odpowiadających za około 2 proc. globalnej podaży tego surowca, wystarczy, aby w przyszłym roku spadła ona poniżej popytu. Tymczasem według agencji Bloomberga małe i średnie chilijskie kopalnie miedzi odpowiadają za około 3 proc. światowej produkcji.
KGHM w Chile ma dwie kopalnie – mniejszą Franke oraz Sierra Gorda, jedną z największych na świecie i w której koszty produkcji miedzi są obniżane dzięki dużej zawartości molibdenu w rudzie.