Tym razem zajmiemy się polską walutą. Czy nasza złotówka jest droga (przewartościowana), a może tania (niedowartościowana)? I jakie są tego konsekwencje, np. dla inwestorów?
Tematowi temu przyglądaliśmy się po raz pierwszy w listopadzie ubiegłego roku i wtedy na podstawie analizy tzw. parytetu siły nabywczej (PPP) doszliśmy do wniosku, że PLN wydaje się niedowartościowany zarówno względem euro, jak i dolara. Z tym zastrzeżeniem, że parytet PPP to koncepcja dość teoretyczna, której przełożenie na praktykę napotyka poważne bariery.
Z dzisiejszej perspektywy widać, co ciekawe, że mimo zastrzeżeń tamta nasza analiza miała niezły „timing", bowiem od grudniowego dołka złoty wyraźnie się umocnił do tej pory względem obu światowych walut.
Tym razem – pół roku później – spróbujemy spojrzeć na naszą walutę w jeszcze inny sposób, przez pryzmat tzw. szerokiego kursu efektywnego (BEER – Broad Effective Exchange Rate). Jest to kurs nie tyle względem pojedynczej waluty (euro lub dolara), ile względem całego szerokiego koszyka walut, w którym wagi ustalane są na podstawie struktury polskiego handlu zagranicznego. Kursy takie oblicza Bank Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) – na jego danych będziemy bazować w dalszej części tekstu.
Kurs efektywny może być zarówno nominalny, jak i realny. Zacznijmy od tej pierwszej, bazowej wersji. Rzut oka na długoterminowy wykres szybko pozwala zdać sobie sprawę, że ostatnia fala umocnienia złotego trwająca od grudnia ub.r. wystartowała z bardzo niskich pułapów. Właśnie w grudniu nominalny efektywny kurs PLN (w dalszej części: BEER PLN) był na poziomach najniższych od 2011 roku i niewiele wyższych niż w lutym 2009 (koniec bessy na rynkach). Na przestrzeni ostatnich 20 lat złoty był notowany wyraźnie niżej zaledwie raz – w okresie tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej na przełomie 2003/2004.