Niedzielne węgierskie wybory parlamentarne powinny przynieść kolejne zwycięstwo prawicowej partii Fidesz premiera Viktora Orbána i sprzymierzonemu z nim chadeckiemu stronnictwu KDNP. Co do tego zgadzają się wszyscy komentatorzy. Wielką niewiadomą jest jednak skala tego zwycięstwa. Sondaże dają koalicji Fidesz–KDNP od 41 proc. do 54 proc. głosów, ale aż 106 deputowanych w liczącym 199 osób Zgromadzeniu Narodowym jest wybieranych w okręgach jednomandatowych – jest więc spore pole do niespodzianek. Orbánowi sprzyja jednak słabość opozycji. Trzy partie lewicowo-liberalne łącznie dostają w sondażach najwyżej 27 proc. głosów. Na największą partię opozycyjną wyrosło nacjonalistyczne stronnictwo Jobbik, które zdobywa w porywach do 18 proc. poparcia. Z jednej strony alternatywą dla Orbána są narodowcy posądzani o związki z Rosją, z drugiej (w dużej mierze skompromitowani skorumpowanymi rządami) postkomuniści i liberałowie posądzani o związki z miliarderem Georgem Sorosem. Węgierskie społeczeństwo może być zmęczone niektórymi aspektami rządów Orbána (choćby budowaniem przez niego własnej klasy oligarchów i ostatnią serią afer korupcyjnych), ale nie jest jeszcze gotowe, by przekazać władzę nad krajem komuś innemu. Zwłaszcza,że rządzący od 2010 r. Fidesz może pochwalić się w ostatnich czterech latach przyzwoitymi wynikami gospodarczymi. Czy jednak dobra koniunktura ekonomiczna będzie również mu sprzyjała w kolejnej kadencji?
Kraj rosnących płac
Gdy ekipa Orbána obejmowała rządy w 2010 r., Węgry zaczęły wychodzić z ciężkiego kryzysu gospodarczego. Silnie oparta na eksporcie węgierska gospodarka niekorzystnie odczuwała też w następnych latach kryzys w strefie euro. Na to nakładały się również negatywne reakcje inwestorów na niektóre działania rządu Orbána, np. na nacjonalizację węgierskich OFE. Wzrost gospodarczy przez pierwsze cztery lata rządów Fideszu nie był więc imponujący – wynosił średnio tylko 1 proc., forint słabł, inflacja sięgała średnio 3 proc. rocznie, główna stopa procentowa Narodowego Banku Węgier wzrosła do 7 proc., a BUX, główny indeks giełdy w Budapeszcie, stracił blisko 30 proc. Druga kadencja przyniosła jednak wyraźne ożywienie, a Węgry zaczęły być znów doceniane przez inwestorów. Popyt wewnętrzny odzyskał siłę, bardzo poprawiła się sytuacja na rynku pracy, a eksport skorzystał z ożywienia gospodarczego w strefie euro. Wzrost PKB wynosił średnio 3,4 proc. rocznie, inflacja zwolniła do średnio 0,7 proc. rocznie, główna stopa procentowa została ścięta do rekordowo niskiego poziomu 0,9 proc., a indeks BUX zyskał blisko 110 proc. (Na początku roku ustanowił historyczny rekord, ale później doznał korekty, podobnie jak inne indeksy z całego świata.) Prognozy gospodarcze na 2018 r. są dosyć dobre. Komisja Europejska spodziewa się, że węgierski PKB wzrośnie o 3,7 proc., po tym gdy w 2017 r. zwiększył się o 3,8 proc. Stopa bezrobocia wyniosła w lutym tylko 3,8 proc. Deficyt finansów publicznych ma wynieść w tym roku, według KE 2,6 proc. PKB, a dług publiczny ma lekko spaść do 71,5 proc. PKB.
– Konsumpcja gospodarstw domowych powinna pozostać silna, gdyż będzie wspierana dobrymi nastrojami konsumentów oraz rosnącymi płacami realnymi. Co więcej, powinno utrzymać się odbicie inwestycyjne, do czego przyczyni się napływ funduszy z UE. Silny eksport powinien być napędzany przez ożywienie gospodarcze u głównych węgierskich partnerów handlowych. Zarówno polityka pieniężna, jak i polityka fiskalna wspierają gospodarkę realną, więc ich procykliczna natura powinna nawet ulec wzmocnieniu w 2018 r. – prognozuje Orsolya Nyeste, ekonomistka z Erste Group.
Część analityków wskazuje jednak, że węgierska gospodarka zaczyna się już przegrzewać. – Wygląda na to, że okres silnego wzrostu PKB wyczerpał już wolne moce w gospodarce. Jedną z konsekwencji tego jest to, że spółki mają problemy ze znajdowaniem pracowników. Stopa bezrobocia jest rekordowo niska, a większość firm wskazuje, że braki w zatrudnieniu są u nich największą barierą zwiększenia produkcji. To doprowadziło do wzrostu płac. Płace rosną teraz w tempie dwucyfrowym i zwiększają się szybciej, niż przebiega poprawa wydajności. Jak dotąd nie przełożyło się to na znaczące przyspieszenie inflacji. Inflacja konsumencka sięga 1,9 proc. r./r., czyli jest niższa od 3 proc. celu wyznaczonego przez bank centralny. Mimo to gospodarka znajduje się teraz na etapie cyklu, w którym bank centralny powinien zacząć zacieśniać politykę pieniężną – twierdzi Liam Carson, analityk z firmy badawczej Capital Economics.
„Spodziewane zacieśnianie warunków na rynku pracy wywoła dalszy wzrost płac, którego tempo może przekroczyć zarówno tempo poprawy wydajności, jak i wzrostu gospodarczego. Pomimo to kraj wciąż korzysta na niższych kosztach pracy niż w Europie Zachodniej i przyciąga inwestycje zagraniczne. Rosnące płace zwiększają presję inflacyjną, a bank centralny będzie mniej ekspansywny. Wzrost wynagrodzeń jest w części zrekompensowany obniżką CIT do 9 proc., czyli najniższego poziomu w Europie. Korzystają na tym głównie średniej wielkości węgierskie firmy oraz zagraniczne spółki mające przychody większe niż 2 mln euro rocznie. Stawki podatków dla dużych koncernów, a zwłaszcza dla niemieckich producentów samochodów, już i tak wcześniej zostały mocno obniżone dzięki systemowi subsydiów i ulg. Małe firmy korzystały już zaś z 10-proc. stawki CIT" – wskazują analitycy Coface.