Inwestorzy w lepszych nastrojach

Tydzień na rynkach › Sytuacja na giełdach nie wygląda już tak bardzo źle jak pod koniec marca, choć o zażegnaniu zagrożeń wciąż trudno jeszcze mówić. Miniony tydzień przyniósł też niespodziewanie silną falę zwyżek na rynkach surowcowych.

Publikacja: 15.04.2018 12:45

Inwestorzy w lepszych nastrojach

Foto: AFP

Choć napięcie związane z wojną handlową nie słabnie, a dodatkowo straszyć zaczęła perspektywa nasilenia się konfliktu wokół Syrii, na giełdach atmosfera wyraźnie się poprawiła.

Napięcie rośnie, giełdy idą w górę

Po serii wypowiedzi i gestów, mogących świadczyć o skłonności do ugody z Donaldem Trumpem, Chiny znów zaostrzyły ton, sygnalizując że mają przygotowaną adekwatną odpowiedź na amerykańskie cła. Na razie brzmi to dość tajemniczo, tym bardziej że przedstawiciele chińskich władz wykluczają użycie takich „dział" jak dewaluacja juana czy wyprzedaż amerykańskich obligacji skarbowych. Zaprzeczają także, jakoby toczyć się miały jakiekolwiek rozmowy z Amerykanami. Jednocześnie Trump zapewnia o swej „przyjaźni" z prezydentem Chin. Jednego dnia zapowiada wysyłkę rakiet na terytorium Syrii, by wkrótce po tym podać w wątpliwość istnienie planów ataku. Demoluje rubla i moskiewską giełdę, wprowadzając kolejne sankcje, a jednocześnie chce poprawić najgorsze od czasów zimnej wojny stosunki z Rosją.

Inwestorzy postanowili przynajmniej na jakiś czas przestać się tym wszystkim przejmować. Dow Jones i S&P 500 w ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskały po 2,3 proc., notując największą zwyżkę od miesiąca. Średnia przemysłowa śmiało, choć na razie z umiarkowanym powodzeniem, atakowała opór na poziomie 24 500 punktów i wiele wskazuje, że byki mogą dopiąć swego, jeśli tylko publikacje wyników finansowych spółek w tym pomogą. Drugi ze wspomnianych indeksów zdołał przebić się powyżej 2650 punktów i tę zdobycz utrzymał. To jeszcze nie przesądza o powrocie hossy, ale daje nadzieję na poprawę sytuacji, a przynajmniej odsuwa zagrożenie.

Analogiczne, choć mniej dynamiczne ruchy miały miejsce na giełdach we Frankfurcie i w Tokio. DAX zyskał prawie 1,5 proc., kontynuując wzrostową serię już trzeci tydzień. Powrócił przy tym powyżej 12 400 punktów, zmierzając w kierunku górnego ograniczenia kilkutygodniowej konsolidacji. Do celu brakuje 100 punktów i pokonania spadkowej linii krótkoterminowej tendencji. Nikkei zyskał niespełna 0,5 proc. i w drugiej połowie tygodnia zaliczył lekką korektę zwyżkowej tendencji, co jednak nie przekreśla możliwości dalszego ruchu w górę i próby ataku oporu, znajdującego się w okolicy 22 000 punktów. Zupełnie dobrze radzą sobie rynki wschodzące (pomijając wspomnianą Rosję z indeksem tracącym ponad 9 proc.). MSCI Emerging Markets ETF wzrósł do czwartku o ponad 2 proc., trzymając się minimalnie powyżej 48 punktów, budując od trzech tygodni wyraźną konsolidację.

Sytuacja na giełdach nie wygląda więc już tak bardzo źle jak pod koniec marca, choć o zażegnaniu zagrożeń wciąż trudno jeszcze mówić.

Surowcowa hossa strachu

Miniony tydzień przyniósł niespodziewanie silną falę zwyżek na rynkach surowcowych, choć nie objęła ona wszystkich towarów, a w każdym razie nie w jednakowym stopniu. Generalnie nad niedawnymi obawami dotyczącymi perspektyw globalnej gospodarki, przeważyły konsekwencje niepokojów geopolitycznych, głównie w postaci skoku notowań ropy naftowej. W trakcie pierwszych czterech sesji CRB Indeks wzrósł 3,4 proc., najmocniej od czerwca ubiegłego roku. Wówczas rozpoczynała się silna fala wzrostowa na rynku ropy, po decyzji OPEC o przedłużeniu porozumienia w sprawie ograniczenia wydobycia, ale także mocno w górę ruszyły notowania miedzi, po dobrych prognozach dla światowej gospodarki. Obecny wzrost indeksu CRB to głównie zasługa ropy naftowej, zarówno w kontekście rosnącego prawdopodobieństwa trwałego sojuszu OPEC i Rosji, a właściwie Arabii Saudyjskiej i Rosji, jak i zagrożeń związanych z zaognieniem się sytuacji wokół Syrii, Iranu oraz kłopotów z wydobyciem w Wenezueli. Taki zestaw czynników przyniósł zwyżkę cen WTI z 62 do 67 dolarów za baryłkę, a więc o 8 proc. w ciągu czterech dni i pokonanie poprzedniego szczytu z końca stycznia. Cena surowca jest najwyższa od grudnia 2014 r., czyli od ponad trzech lat. Podobnie jest w przypadku ropy Brent, której notowania skoczyły w ciągu czterech dni o ponad 7 proc., docierając do 72 dolarów za baryłkę. Z technicznego punktu widzenia jak najbardziej możliwy staje się dalszy ruch w górę, w kierunku poziomów odpowiednio 70 i 80 dolarów za baryłkę, ale tu raczej nie technika, a geopolityka będzie odgrywać decydującą rolę. Na marginesie, utrzymujące się wysokie notowania ropy mogą podbić inflację, a więc skłonić główne banki centralne do bardziej jastrzębiego spojrzenia na politykę pieniężną. Konsekwencje dla rynków finansowych, w tym akcji, mogłyby być wówczas poważne. Scenariusz czterech podwyżek stóp procentowych w tym roku w USA już był brany pod uwagę, tym łatwiej może powrócić, a ostatnio z EBC popłynęły sygnały o możliwości rychłego (zgodnego z planem) zakończenia programu skupu obligacji oraz podwyższenia stopy depozytowej.

Duża zmienność nastrojów miała miejsce w przypadku miedzi. Notowania kontraktów terminowych na ten metal w pierwszych dniach minionego tygodnia mocno zwyżkowały, o ponad 2,5 proc. docierając w pobliże 315 centów za funt, a więc poziomu najwyższego od połowy marca. Tu jednak napotkały na opór i do czwartku zniwelowały prawie cały wcześniejszy wzrost, tracąc 2,5 proc. Choć miedź nie znajduje się na razie w sposób bezpośredni na żadnej „czarnej liście" celników, to jednak niewątpliwie może być ofiarą wojny handlowej. Z technicznego punktu widzenia sytuacja także nie wygląda zbyt korzystnie dla byków.

Sporo działo się na rynku złota. Osłabienie dolara i wzrost niepokojów zarówno w sferze polityki, jak i gospodarki, sprzyjały wzrostom notowań kruszcu. Byki ochoczo wykorzystywały te okoliczności aż do środy, gdy po przekraczającej 1 proc. zwyżce cena przebiła 1360 dolarów za uncję, wychodząc w ciągu dnia powyżej szczytów ze stycznia i lutego. Ruch ten został jednak skontrowany jeszcze tego samego dnia, a w czwartek notowania powróciły poniżej 1340 dolarów za uncję, spadając o 1,6 proc. Warto obserwować rozwój sytuacji, może on bowiem doprowadzić do istotnych rozstrzygnięć, a jednocześnie stanowić barometr nastrojów na rynkach finansowych.

WIG20 odrabia straty

Indeks naszych największych spółek, który na przełomie marca i kwietnia walczył o utrzymanie się powyżej 2200 punktów, w ostatnich dniach mozolnie i z oporami starał się oddalić od niebezpiecznych rejonów. Początkowo nie wyglądało to ani efektownie, ani zbyt zachęcająco, ale już czwartkowa zwyżka o 1,5 proc. przywróciła bykom nadzieję na poprawę losu. Tym bardziej że WIG20 sforsował poziom 2300 punktów i zdołał się nad nim utrzymać do końca dnia. Zawdzięcza to najwyraźniej kapitałowi zagranicznemu, który sądząc po obrotach, nie był specjalnie zdeterminowany, ale angażował się w papiery najbardziej przez siebie ulubionych spółek. W pierwszej fazie czwartkowego handlu koncentrował się na walorach PZU i PKO BP, które zyskiwały po 3–4 proc., ale z upływem czasu rozszerzał pole swego zainteresowania, między innymi o papiery PKN Orlen. W efekcie druga z rzędu tygodniowa zwyżka o ponad 2 proc. stanowi już bardziej wyraźne światełko w tunelu, tym bardziej jeśli porównać ją ze znacznie skromniejszymi w ostatnich dniach osiągnięciami choćby indeksu we Frankfurcie. Trzeba jednak pamiętać, że wskaźnik naszych blue chips ma bardzo duże zaległości, nie tylko w stosunku do parkietów najbardziej rozwiniętych, ale także do emerging markets. W najgorszym momencie, trwająca od końca stycznia spadkowa korekta przekraczała w przypadku WIG20 16 proc., co postronnemu obserwatorowi pozwalałoby sądzić, że Polska stała się główną ofiarą wszystkich niekorzystnych wydarzeń, z protekcjonistyczną polityką Donalda Trumpa włącznie. Byłby on jednak jeszcze bardziej zdziwiony, gdyby dostrzegł że fatalna sytuacja na warszawskim parkiecie „koegzystuje" z utrzymującą się siłą naszej waluty oraz rosnącymi cenami polskich obligacji skarbowych, dzięki czemu rentowność papierów dziesięcioletnich spadła poniżej 3 proc., wracając do poziomu widzianego poprzednio w październiku 2016 r. W tym kontekście wydaje się, że ocena sytuacji na warszawskim parkiecie przez inwestorów jest zdecydowanie zbyt surowa, choć oczywiście powodów do utyskiwań nie brakuje.

Wciąż niezbyt stabilnie prezentuje się sytuacja w segmencie średnich firm. Choć mWIG40 ze sporych kłopotów obronną ręką wyszedł już w pierwszym tygodniu kwietnia, to w ostatnich dniach z kontynuacją pozytywnej tendencji miał już pewne problemy. Dość powiedzieć, że bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia był lekko poniżej zera. Być może to tylko chwilowa i nieznacząca słabsza dyspozycja, ale pewna doza obaw pozostaje. Tym bardziej że w czwartkowej niewielkiej zwyżce partycypowała zaledwie garstka bardziej liczących się spółek, a sporo traciły na wartości walory choćby Kęt, Forte, Budimeksu czy Benefitu. Pomijając niekwestionowaną, choć kapryśną „gwiazdę", jaką były rosnące o 16 proc. walory Ursusa, pozytywnie wyróżniały się jedynie papiery Ciechu, Kruka, GTC i Dino. Niewiele ponad rok po zawarciu w Zambii kontraktu o wartości 100 mln dolarów, posiadacze akcji Ursusa świętowali w czwartek podpisanie wieloletniej umowy z chińską firmą JML. Problem w tym, że w „międzyczasie" papiery producenta ciągników i autobusów elektrycznych, bardzo ambitnie podchodzącego do koncepcji elektromobilności, potaniały o prawie 50 proc. Znaczącym obciążeniem dla indeksu wciąż są papiery GetBacka, które zniżkowały w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia o ponad 10 proc.

Z trudem przychodzi wracać do formy także indeksowi małych spółek. Nie udało mu się trwale przebić powyżej 14 400 punktów i wygląda na to, że na poprawę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy