Nowe szaty króla

Zakup Cristiano Ronaldo to marketingowy majstersztyk Juventusu. Włosi na transferze portugalskiego gwiazdora zaczęli zarabiać, jeszcze zanim wylądował w Turynie.

Publikacja: 21.07.2018 18:02

 

Tommy Tegamino jest kibicem Juve. Wraz z braćmi, również fanami Starej Damy, prowadzi w Turynie restaurację. Gdy tylko dowiedzieli się, że ich ukochany klub podpisze kontrakt z Ronaldo, włączyli do menu pizzę o nazwie CR7. Przepis nieskomplikowany: kawałek placka, ser stracchino i czarne oliwki tworzące ulubiony numer Portugalczyka. Cena: oczywiście 7 euro.

Turyn oszalał na punkcie Cristiano. W kawiarniach można się napić cappuccino ze znakiem firmowym piłkarza ułożonym na piance i zajadać się lodami z likierem wiśniowym, czekoladą i owocami chleba świętojańskiego. Składnikami typowymi dla kuchni portugalskiej.

– Lody sprzedają się znakomicie. Mam nadzieję, że Ronaldo przyjdzie ich spróbować. Jeśli się nie pojawi, sam się do niego wybiorę – żartuje Leonardo La Porta. Od 30 lat jest właścicielem Gelateria Miretti – knajpy w sercu miasta. Nie kibicuje Juve, nie interesuje się nawet futbolem, ale tworząc nowe smaki, upamiętnia ważne wydarzenia. Poprzednio w ten sposób uczcił wizytę papieża Franciszka.

Błąd wszech czasów

Ronaldo witano w Turynie z nie mniejszymi honorami niż głowę Kościoła katolickiego, choć jego transfer wzbudza nie tylko pozytywne emocje. Oburzenie wyrazili pracownicy Fiata, czyli sponsora klubu, który pokryje część z 30 mln euro rocznej pensji zawodnika. Robotnicy ogłosili strajk, bo od lat nie mogą się doprosić podwyżek. Protestować przyszło jednak tylko pięć osób. Obawiali się zwolnienia czy ulegli zbiorowej euforii?

We Włoszech mówi się o transferze stulecia. Nie wiadomo, czy przyniesie on sportowe zyski, ale korzyści finansowe będą wymierne. Efekt Ronaldo jest widoczny gołym okiem. Akcje Juve na giełdzie poszybowały mocno w górę. Lawinowo rośnie liczba fanów w mediach społecznościowych. Facebook chce nakręcić serial dokumentalny o życiu piłkarza.

Na pierwszą konferencję z udziałem Ronaldo akredytowało się pół tysiąca dziennikarzy. Można przypuszczać, że do Turynu będą wkrótce ciągnęły wycieczki z całego świata. Rekordy biją sklepy. W 24 godziny od podpisania umowy sprzedało się 520 tys. koszulek z numerem 7 (wszystkich klubowych trykotów w całym 2016 r. rozeszło się 850 tys.). Dla porównania, po przyjściu Neymara do Paris Saint-Germain za dwukrotnie większe pieniądze, koszulek z nazwiskiem Brazylijczyka zakupiono pierwszego dnia tylko 10 tys.

Były prezes Realu Ramon Calderon uważa, że sprzedaż Ronaldo będzie się odbijać Królewskim czkawką. – To błąd wszech czasów. Włożyliśmy tyle pracy, by sprowadzić go do Madrytu. Zapisaliśmy w jego kontrakcie klauzulę w wysokości miliarda euro, żeby zniechęcić potencjalnych nabywców, a samego zawodnika utwierdzić w przekonaniu, że jest wyjątkowy. I na koniec oddajemy go za śmieszną sumę. Piłkarz, który gwarantuje 50 goli w sezonie, jest wart więcej niż 100 mln euro (dokładnie 117 mln, licząc prowizję dla agenta Jorge Mendesa i ekwiwalent dla byłych klubów Portugalczyka – red.) – denerwuje się Calderon.

Autobus i papier toaletowy

Ronaldo miłością do Turynu zapałał w kwietniu, po ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów. Poruszyło go, że kibice gospodarzy zgotowali mu owację na stojąco, po tym jak strzelił Juventusowi piękną bramkę przewrotką. To wtedy miał się zwierzyć swojemu agentowi, że marzy, by wrócić kiedyś na Półwysep Apeniński.

Ale Turyn podobno nie był jego pierwszym wyborem. Chciał grać u największego rywala Starej Damy – w Napoli, którego trenerem został Carlo Ancelotti. Ronaldo darzy Włocha sympatią, ale klub nie był w stanie wyłożyć 350 mln euro, jakie wiązałyby się z całą, czteroletnią transakcją (transfer, premia za podpis, pensja).

Po wspomnianym zwycięstwie Realu nad Juve po Neapolu jeździły autobusy z napisem CR7 i wynikiem meczu wyświetlanymi w miejscu, w którym zazwyczaj znajduje się numer linii i nazwa przystanku końcowego. Dziś na ulicznych stoiskach króluje papier toaletowy z podobizną Ronaldo. Droga od uwielbienia do nienawiści bywa bardzo krótka.

Ronaldo – zamiast z Arkadiuszem Milikiem i Piotrem Zielińskim – będzie dzielił szatnię z Wojciechem Szczęsnym. Nasz bramkarz jest jednym z najlepiej zarabiających polskich piłkarzy, ale do Portugalczyka, który będzie pobierał tygodniowo 625 tys. euro netto, mu daleko. Ronaldo stał się, rzecz jasna, najhojniej opłacanym zawodnikiem Serie A, a dzięki korzystnym przepisom podatkowym we Włoszech, odprowadzi do skarbówki maksymalnie 100 tys. euro od przychodów uzyskanych ze sponsoringu. To duża ulga dla jego portfela, gdyż rocznie z kontraktów reklamowych (m.in. Nike, Tag Heuer) otrzymuje 45–50 mln euro.

30 tys. dol. napiwku

W ubiegłym roku Ronaldo zarobił na boisku i poza nim 108 mln dol., co na opublikowanej właśnie liście „Forbesa" dało mu 10. miejsce wśród ludzi sportu i show-biznesu (wyżej był Leo Messi – 111 mln).

Na co wydaje te miliony? Jak większość piłkarzy ma słabość do szybkich aut. W jego garażu znajdują się m.in. lamborghini, maserati, ferrari, porsche i bugatti. Nie stroni od drogich ubrań i zegarków. A kilka lat temu zamówił sobie do domu własną figurę woskową za 29 tys. dol., potwierdzając narcystyczne ciągoty. – Ludzie zazdroszczą mi, bo jestem bogaty, przystojny i gram świetnie w piłkę – powiedział kiedyś w jednym z wywiadów.

O skąpstwo posądzać go jednak trudno. Wspiera organizacje charytatywne. A ostatnio media obiegła informacja, że podczas wakacji w Grecji, gdzie dopinał szczegóły swojego transferu, zostawił hotelowej obsłudze 30 tys. dol. napiwku.

Zdając sobie sprawę, że kariera nie trwa wiecznie, Ronaldo inwestuje w nieruchomości. W 2015 r. wydał 18,5 mln dol. na apartament w nowojorskiej Trump Tower. Właśnie sprzedaje willę na ekskluzywnym osiedlu La Finca w Madrycie, wartą 7 mln dol., zaprojektowaną przez słynnego architekta Joaquina Torresa.

Gdzie zamieszka po przeprowadzce do Turynu? Być może w parku La Mandria – dawnej rezydencji królów, dziś raju dla rowerzystów i biegaczy. Ten drugi co do wielkości zamknięty park w Europie, otoczony XIX-wiecznym murem, posiada prywatną część, w której swoje rezydencje mają matka prezesa Juventusu Andrei Agnellego oraz wiceprezes Pavel Nedved. Ronaldo do dyspozycji dostałby dom o powierzchni 600 metrów kwadratowych z przylegającym ogrodem i zewnętrznym basenem.

Nie przyjechał na wakacje

„Daj nam Ligę Mistrzów" – śpiewali kibice, którzy w poniedziałek przyszli powitać Portugalczyka zmierzającego na badania w klubowej klinice. Przyleciał tylko na chwilę, następnie udał się z firmą Nike na tournée po Azji. Treningi z nowymi kolegami ma rozpocząć 30 lipca. Nie pojedzie z drużyną na zgrupowanie w USA, więc ominie go sparing z Realem. Pierwszy mecz towarzyski rozegra 12 sierpnia.

– Wciąż jestem młody i wciąż lubię wyzwania. Nie przyjechałem tutaj na wakacje. Chcę wygrywać i zostawić po sobie ślad w historii klubu – zapewnia.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie