Tommy Tegamino jest kibicem Juve. Wraz z braćmi, również fanami Starej Damy, prowadzi w Turynie restaurację. Gdy tylko dowiedzieli się, że ich ukochany klub podpisze kontrakt z Ronaldo, włączyli do menu pizzę o nazwie CR7. Przepis nieskomplikowany: kawałek placka, ser stracchino i czarne oliwki tworzące ulubiony numer Portugalczyka. Cena: oczywiście 7 euro.
Turyn oszalał na punkcie Cristiano. W kawiarniach można się napić cappuccino ze znakiem firmowym piłkarza ułożonym na piance i zajadać się lodami z likierem wiśniowym, czekoladą i owocami chleba świętojańskiego. Składnikami typowymi dla kuchni portugalskiej.
– Lody sprzedają się znakomicie. Mam nadzieję, że Ronaldo przyjdzie ich spróbować. Jeśli się nie pojawi, sam się do niego wybiorę – żartuje Leonardo La Porta. Od 30 lat jest właścicielem Gelateria Miretti – knajpy w sercu miasta. Nie kibicuje Juve, nie interesuje się nawet futbolem, ale tworząc nowe smaki, upamiętnia ważne wydarzenia. Poprzednio w ten sposób uczcił wizytę papieża Franciszka.
Błąd wszech czasów
Ronaldo witano w Turynie z nie mniejszymi honorami niż głowę Kościoła katolickiego, choć jego transfer wzbudza nie tylko pozytywne emocje. Oburzenie wyrazili pracownicy Fiata, czyli sponsora klubu, który pokryje część z 30 mln euro rocznej pensji zawodnika. Robotnicy ogłosili strajk, bo od lat nie mogą się doprosić podwyżek. Protestować przyszło jednak tylko pięć osób. Obawiali się zwolnienia czy ulegli zbiorowej euforii?