Gdyby zapytać brokerów foreksowych, co jest ich największą zmorą ostatnich lat, z pewnością zgodnie odpowiedzieliby, że są to regulacje. Rynek forex (rozumiany także jako rynek kontraktów CFD) znalazł się na celowniku nadzorców, którzy wierzą, że wprowadzając kolejne ograniczenia, ochronią inwestorów przed stratami. Skuteczność tych działań trudno jest jednoznacznie ocenić. Pewne rzeczy z pewnością regulacjami udało się osiągnąć, ale każdy kij ma dwa końce. Kolejne ograniczenia coraz boleśniej dotykają brokerów i trzeba się liczyć z tym, że w najbliższym czasie na rynku może dojść do kolejnych przetasowań. Przy okazji może się też okazać, że regulatorzy wyleją dziecko z kąpielą i poziom bezpieczeństwa na rynku wcale się nie zwiększy, a wręcz przeciwnie.
Pierwsze efekty są już widoczne
Lista regulacji, jakie objęły rynek forex w ostatnim czasie, jest bardzo długa. Dobrze to widać szczególnie na lokalnym rynku, gdzie mieliśmy już do czynienia z ograniczeniem dźwigni finansowej czy wprowadzeniem wytycznych Komisji Nadzoru Finansowego dotyczących rynku OTC, które nałożyły na brokerów nowe obowiązki. Część pośredników zdecydowała, że nie ma sensu kopać się z koniem i po prostu wygasiła działalność foreksową. Dotyczyło to przede wszystkim tradycyjnych domów maklerskich, które liczyły, że forex będzie dla nich dodatkowym źródłem przychodów. Jednak zamiast tego, ta linia biznesowa okazała się dla nich dodatkowym obciążeniem.
Teraz rynek mierzy się z kolejną regulacyjną lawiną. W odróżnieniu od tego, co obserwowaliśmy wcześniej, ma ona nie lokalny, ale europejski charakter, co podpowiada, że i zmiany, jakie mogą zajść na rynku, mogą mieć zdecydowanie szerszy zakres i być bardziej dotkliwe. Chodzi oczywiście o regulacje, które ESMA, czyli unijny regulator, wprowadziła w życie na początku sierpnia, a które to m.in. ograniczyły poziom dźwigni na poziomie całej Unii Europejskiej, a także wyeliminowały możliwość handlu opcjami binarnymi. Oczywiście już w momencie planowanych zmian środowisko foreksowe podnosiło larum, że zmiany idą zbyt daleko i odbiją się czkawką całemu rynkowi. Nikt chyba jednak nie był w stanie przewidzieć, jakie faktycznie będą konsekwencje unijnych ograniczeń. Po ponad trzech miesiącach od ich wprowadzenia widać już pierwsze efekty i można założyć, że to dopiero początek.
Jak można się było spodziewać, regulacje mocno odbiły się przede wszystkim na brokerach. Akcje pośredników, których papiery są notowane na giełdach, potraciły od początku sierpnia ponad 30 proc. Ma to głównie związek ze spodziewanymi niższymi przychodami, co z kolei ma być pokłosiem niższej aktywności inwestorów. Pierwsze efekty finansowe wprowadzenia ograniczeń dobrze widać na przykładzie X–Trade Brokers.
W III kwartale firma poniosła stratę w wysokości 2,9 mln zł. Nawet oczyszczając ten wynik ze zdarzeń jednorazowych (9,9 mln zł kary nałożonej przez KNF), widać wyraźny regres w stosunku do III kwartału 2017 r. Oczyszczony zysk netto wyniósł 6,2 mln zł wobec 31,3 mln zł rok wcześniej. Przychody spadły z 73,1 mln zł do 47,6 mln zł. Wolumeny realizowane przez XTB spadły na rynku walutowym, jak również na instrumentach opartych na akcjach i towarach. Łącznie obrót pochodnymi liczony w lotach spadł w III kwartale 2018 r. do 345,1 tys. W II kwartale było to 616,1 tys. , a rok wcześniej 523,8 tys.