Za kilka dni będziemy obchodzić rocznicę awansu Polski do indeksu rynków rozwiniętych według klasyfikacji firmy indeksowej FTSE Russell. Wokół tamtego awansu było sporo szumu, został okrzyknięty wielkim sukcesem. Ale czy w praktyce coś się zmieniło? Z pewnością sprawa ma wiele aspektów, my przyjrzymy się temu czysto rynkowemu. Czy ubiegłoroczny awans przełożył się na zerwanie tradycyjnej więzi (korelacji) łączącej polskie akcje z rynkami wschodzącymi?
Aby to zbadać, wzięliśmy pod uwagę trzy grupy indeksów. Pierwsza to wskaźniki pokazujące koniunkturę na GPW – w walucie lokalnej (WIG) oraz w dolarze, czyli w walucie, w której standardowo wyrażane są globalne indeksy. Druga grupa to wybrane wskaźniki rynków wschodzących, zarówno FTSE, jak i konkurencyjnej firmy MSCI. Trzecia grupa to indeksy rynków rozwiniętych.
Prześledziliśmy miesięczne zmiany wszystkich tych wskaźników w ostatnich 12 miesiącach. Najbardziej wymowne rezultaty daje standardowa „broń" statystyków, czyli współczynniki korelacji. Przykładowo dolarowy indeks MSCI Poland w badanym okresie był jedynie w ok. 64–65 proc. skorelowany z indeksami rynków rozwiniętych. Korelacja z emerging markets wyniosła tymczasem 86–87 proc. Według tej prostej statystyki jesteśmy ciągle rynkiem bardziej wschodzącym niż zaawansowanym!
A to jeszcze i tak nie oddaje w pełni tej kwestii, bo jeśli zamiast MSCI Poland (czy też FTSE Poland) do tych porównań weźmiemy po prostu rodzimy WIG, to wnioski okazują się jeszcze mocniejsze. Korelacja WIG-u z emerging markets przekraczała 94 proc. (!) – to bardzo wysoki poziom zależności. Tymczasem korelacja z developed markets to zaledwie 75–76 proc.
Dodatkowym potwierdzeniem tej tezy są zamieszczone wykresy, które pokazują, że w ostatnim okresie relacja WIG-u z emerging markets nie tylko nie uległa rozluźnieniu, lecz nawet stała się niemal perfekcyjna.