Wciąż daleko od stabilizacji

Budownictwo › Wyniki spółek zależą od zawartości portfela zleceń. Starsze kontrakty, najczęściej bez waloryzacji, są obciążeniem. Nowsze, uwzględniające wyższe koszty, dają zarabiać.

Publikacja: 03.11.2019 15:00

W ciągu trzech kwartałów br. produkcja budowlano-montażowa w Polsce zwiększyła się o 5,3 proc. Rok wcześniej notowana była dynamika prawie 20-proc. Inwestycyjny boom, choć zwalnia, trwa w najlepsze – jednak wciąż niekoniecznie przekłada się na dobre wyniki wykonawców.

Budimex otworzył sezon publikacji sprawozdań finansowych za III kwartał. Rynkowy lider z jednej strony wciąż zmaga się ze słabszą rentownością w części budowlanej, z drugiej sowicie zarabia na deweloperce mieszkaniowej. O ile na nabywców lokali można przerzucić wzrost kosztów, o tyle publiczni zamawiający nie chcą o tym słyszeć.

Kluczem selektywne podejście

– Tegoroczne wyniki przedsiębiorstw budowlanych będą dalekie od ideału, choć należy podkreślić, że kondycja finansowa branży systematycznie się poprawia – mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Relatywnie najsłabsze wyniki nadal odnotowują duże podmioty, mocno zaangażowane w realizację trudnych kontraktów publicznych obejmujących infrastrukturę drogową, zdobytych w latach 2015–2017. Dopiero stopniowa finalizacja i konsekwentne zastępowanie ich nowymi zleceniami, pozyskanymi na korzystniejszych warunkach, pozwalają prognozować sukcesywną poprawę wyników firm w kolejnych kwartałach – dodaje.

Ekspert zaznacza, że w niektórych spółkach rentowność jest również pod presją kontraktów z rynku energetycznego. Zdecydowanie lepiej prezentują się marże osiągane przez przedsiębiorstwa z rynku kolejowego, jednak ta grupa musi ponosić duże nakłady na rozwój własnego potencjału sprzętowego, umożliwiającego prowadzenie wyspecjalizowanych prac przy modernizacji i rozbudowie linii kolejowych.

– Relatywnie dobrymi wynikami na tle skomplikowanej sytuacji branży mogą się pochwalić podmioty z silnie zdywersyfikowanym portfelem inwestycji, w którym dużą część zajmują projekty realizowane na zlecenie prywatnych inwestorów w obszarze budownictwa kubaturowego, ponieważ krótszy cykl realizowanych kontraktów ułatwia wykonawcom dostosowanie marż do szybko zmieniających się cen materiałów, usług i robocizny na rynku budowlanym – mówi Kaźmierczak. – Obecnie większość przedsiębiorstw koncentruje się na poprawie rentowności, jednak nie w drodze skokowego wzrostu portfela zamówień, tylko przez selektywny wybór potencjalnie zyskownych zleceń od prywatnych i publicznych inwestorów, choć w ostatnim czasie można zaobserwować symptomy zaostrzającej się konkurencji cenowej – podkreśla.

Dodaje, że wciąż dużym problemem jest restrykcyjna wobec sektora budownictwa polityka instytucji finansowych, co wydaje się szczególnie groźne dla wykonawców działających na poziomie regionalnym w obliczu nadchodzącego spadku dynamiki inwestycji w samorządach.

Wyzwania dla rządu

Zdaniem Bartłomieja Sosny, eksperta rynku budowlanego z firmy Spectis, niższa dynamika wzrostu produkcji budowlano-montażowej w tym roku jest efektem spowolnienia na rynku zamówień publicznych. Sam Budimex przestrzegł, że choć na razie udaje mu się utrzymywać bardzo wysoką wartość portfela, to w kolejnych kwartałach tempo pozyskiwania kontraktów może być niższe – ze względu na niedoszacowane budżety inwestorów i zamykanie przetargów bez rozstrzygnięcia, przeciągające się procedury postępowań.

Sosna wskazuje, że w najbliższym czasie sytuacja na rynku budowlanym będzie w znacznym stopniu zależała od tego, jak z wyzwaniami poradzi sobie rząd.

– Jako główne wymieniłbym walkę o utratę jak najmniejszej części środków unijnych z budżetu 2014–2020, który to realizowany i rozliczany będzie do końca 2023 r. Oznacza to, że praktycznie wszystkie duże inwestycje powinny zostać zakontraktowane do końca 2020 r. W mojej ocenie przed największym wyzwaniem stoi PKP PLK, gdzie o wykorzystanie 100 proc. środków będzie niezwykle trudno – mówi Sosna.

Rząd musi też wynegocjować korzystny dla Polski budżet unijny na lata 2021–2027. – W zasadzie przesądzone jest, że kwota dostępna dla Polski w obecnej perspektywie będzie nie do utrzymania, ale kluczowe dla rynku jest, czy uda się wynegocjować budżet mniejszy jedynie o 10–15 proc., co byłoby stosunkowo dobrą wiadomością dla budowlańców, czy jednak będzie on mniejszy o 20–30 proc. W tym drugim scenariuszu w sektorze infrastruktury będzie to już wyraźnie odczuwalne – mówi Sosna.

Wyzwaniem jest także przyspieszenie realizacji programu Mieszkanie+. Jak mówi ekspert, o ile w pierwszej kadencji brak wyników można było częściowo tłumaczyć początkową fazą przedsięwzięcia i dopracowywaniem formuły czy usprawnieniem legislacji, o tyle w drugą kadencję rząd wchodzi już z zabezpieczonym znaczącym portfelem gruntów i powstającymi projektami budowlanymi. Pytanie, czy budowa nie rozbije się o koszty wykonawstwa, będące pochodną m.in. rosnącej – regulowanej przez rząd – płacy minimalnej.

– Kolejne wyzwanie to konieczność zmierzenia się w transformacją polskiego sektora energetycznego: to, że musimy stopniowo odchodzić od węgla, jest już oczywiste, ale w którym kierunku nastąpi ten zwrot? Gaz, atom, morskie farmy wiatrowe, fotowoltaika? Jest zbyt wiele znaków zapytania, które muszą zostać niezwłocznie wyjaśnione, dla dobra krajowych specjalistycznych wykonawców energetycznych – uważa Sosna. – Wyzwaniem jest też dalsze przygotowanie do realizacji Centralnego Portu Komunikacyjnego. W trakcie drugiej kadencji prezentacja kolejnych wizualizacji i mapek to już za mało. Skoro powiedziało się a, należy powiedzieć b. Data uruchomienia portu w 2027 r. od początku była nierealna, ale działania w najbliższych latach zadecydują o tym, czy uda się to zrobić do 2030 r. czy raczej 2035 r. – podsumowuje ekspert.

Słabe postrzeganie branży

Giełdowi inwestorzy zdają sobie sprawę z czynników ryzyka, które wciąż trapią branżę. Indeks WIG-budownictwo znów jest na niskim poziomie 1,9 tys. pkt – czyli tam, gdzie pod koniec zeszłego roku. W maju notowania tylko na moment podskoczyły do 2,2 tys. punktów.

W maju 2017 r. indeks był w szczytowym momencie, wspinając się do 3,7 tys. pkt. Inwestorzy odwrócili się od branży, widząc, że inwestycyjny boom we wszystkich częściach rynku budowlanego zamiast żyłą złota może się okazać dla firm przekleństwem. Po tegorocznym uspokojeniu na polu projektów infrastrukturalnych w latach 2020–2023 branża będzie się mierzyć z kolejnym szczytem robót.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje