Wydaje się, że nie ma w Polsce bardziej gorącego tematu inwestycyjnego niż nieruchomości. Ceny mieszkań – zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym – rosną, a coraz większa część nabywanych nieruchomości jest właśnie z myślą o długoterminowej inwestycji.
Tego typu sytuacja nie może dziwić. Mamy niskie stopy procentowe i stosunkowo łatwy dostęp do kredytów, wynagrodzenia rosną – a co za tym idzie, zwiększają się także oszczędności Polaków. Dodatkowo sam mechanizm kupna i sprzedaży mieszkań jest dość prosty (np. w porównaniu z inwestycjami i analizą na giełdzie) i tego rodzaju inwestycja uważany jest za bezpieczną.
Wiele pułapek na rynku nieruchomości
Osoby, które kilka lat temu kupiły mieszkania jako inwestycję na długie lata, zapewne zrobiły dobry interes. Jednak obecnie przy zakupie kolejnej nieruchomości, gdy ceny sporo wzrosły, należy być świadomym wielu niebezpieczeństw, z jakimi wiąże się ta forma lokowania kapitału. – Nie jest to inwestycja bez ryzyka. Najważniejszym z nich jest ograniczona płynność. W sytuacji nagłej potrzeby gotówki prawie niemożliwością jest szybka sprzedaż mieszkania bez istotnego zejścia z ceny – mówi Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny DM PKO BP.
I wskazuje na kolejne możliwe pułapki: – Drugim ryzykiem jest ryzyko najemcy. Zniszczenie mieszkania przez niesolidnego najemcę lub brak płatności z jego strony może nam zdecydowanie obniżyć rentowność takiej inwestycji. Po trzecie, ryzykiem jest spadek cen oraz brak możliwości dywersyfikacji przy niewielkim kapitale.
– Inwestor, który lokuje kapitał na rynku nieruchomości nie lubi ryzyka i ma przekonanie, że ceny mieszkań są stabilne. Nic bardziej mylnego, szczególnie gdy nieruchomość kupimy na kredyt. Nieruchomości cechują się ryzykiem inwestycyjnym zbliżonym do akcji, a nie lokat bankowych. Większość kupujących mieszkania w celach inwestycyjnych nie zdaje sobie z tego sprawy – mówi Tomasz Wyłuda, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Credit Agricole.