Inwestowanie na GPW to ciężki kawałek chleba – pisałem o tym w jednym z tekstów, ale teraz staje się to już rozrywką dla naprawdę mocnych osobników, mającą jednak coś wspólnego z hazardem. Losowość regulacji sprawia, że nawet inwestowanie długoterminowe obarczone jest potężnym ryzykiem, a krótkoterminowe to już w ogóle loteria – szczególnie zostawanie z akcjami na weekend i oczekiwanie na to, co nowego wymyśli rząd.

W minionym tygodniu wymyślił, i to coś naprawdę grubego kalibru. O windfall tax dyskutuje się już od dłuższego czasu. KE także ma proponować takie rozwiązania, ale dla spółek wydobywających węglowodory i realnie zarabiających wiele ponad miarę przede wszystkim przez wojnę w Ukrainie, a nie własne działania. Polska najwyraźniej, razem z Węgrami, chcą wyjść przed szereg i uderzyć w całą gospodarkę. Propozycja wicepremiera Sasina zakłada bowiem, że spółki, które zarobiły o 20 proc. więcej niż średnia z lat 2018, 2019 i 2021 (2020 wyjęty jako rok pandemiczny), powinny zapłacić od tego nadmiarowego zysku aż 50 proc. podatku. Propozycje KE dla wybranych spółek mówią o 33 proc. Polski podatek jest bardzo wysoki, a skala wzrostu zysku to właściwie tegoroczna inflacja. Mają z tego być wyłączenia, ale raczej dla spółek branży petrochemicznej czy energetycznej. Taki podatek, mający obejmować wszystkie spółki, to solidarnościowe uderzenie w gospodarkę. Wg wstępnych szacunków może to kosztować ponad 20 mld PLN, rząd tymczasem mówi o 13,5 mld PLN, więc pewnie zakłada tu jakieś wyłączenia czy księgowe zabiegi zmniejszające zysk.

Jakaś forma windfall tax z pewnością jest potrzebna, bo czasy są niezwykle trudne, budżet państwa nie jest z gumy, a część firm zarabiających na warunkach wojennych faktycznie przypadkiem osiąga bardzo wysokie zyski. I być może faktycznie, ostateczna forma podatku będzie zupełnie inna niż wstępnie proponowana przez MAP (mówi się o sporze w rządzie), ale mleko się rozlało i dotyczy to przede wszystkim wpływu na notowane na GPW spółki. A ten musiał być znaczący, bowiem w przypadku niektórych spółek z udziałem SP, ale też niestety zupełnie prywatnych, mówimy o podatku rzędu kilkudziesięciu procent kapitalizacji danej spółki. Efekt jest taki, że „tonąca” gospodarka niemiecka odwzorowana przez DAX spada o 1,7 proc. w przekroju tygodnia, a nasz WIG o ponad 4 proc.

I warto się zastanowić, czy sondowanie rynku w taki sposób ma jakikolwiek sens – nawet jeśli ostateczny kształt podatku będzie inny, wielu inwestorów, w tym zagranicznych, może omijać GPW ze względu na nieprzewidywalność legislacyjną, a efektem będzie rerating wycen na GPW, być może na wiele kwartałów (lat?). Promowanie PPK w takich warunkach to trudna sztuka. Mocno ucierpiał też złoty, inflacja we wrześniu przekroczyła 17 proc. – słabo teraz wygląda wiarygodność ostatnich zapowiedzi prezesa NBP o zbliżaniu się do końca podwyżek stóp.