Pora zrozumieć polski system emerytalny

Obecna sytuacja w ZUS, związana z aresztowaniem prezesa, ponownie ożywiła dyskusję o systemie emerytalnym. Po raz kolejny pokazuje ona pewne pomieszanie pojęć, którego jednym z elementów jest niedostrzeganie różnicy między systemem emerytalnym a instytucją lub instytucjami obsługującymi ten system

Publikacja: 19.09.2009 10:07

Pora zrozumieć polski system emerytalny

Foto: GG Parkiet

To po pierwsze. Po drugie, ZUS jest obwieszony dużą liczbą innych, pozaemerytalnych zadań, o których w kontekście konsekwencji tego aresztowania mniej się pamięta. Nieporozumienia sięgają jednak głębiej. W powszechnej wyobraźni ZUS jest jak gdyby starym systemem emerytalnym, a OFE nowym. To fundamentalne nieporozumienie ma swoje źródło we wspomnianym już nieodróżnianiu systemu od obsługujących go instytucji.

Przypomnę więc, że stary system emerytalny został w Polsce zlikwidowany 1 stycznia 1999 r. ZUS zarządza co prawda wypłatami z tamtego systemu, ale samego systemu już nie ma. Przede wszystkim jednak ZUS, pozostając tą samą instytucją co dawniej, zarządza częścią zupełnie nowego systemu. Drugą częścią równolegle zarządzają PTE. Na marginesie warto pamiętać, że jako instytucja ZUS wymaga istotnej modernizacji, ale to zupełnie inna kwestia.

[srodtytul]Bezpieczeństwo przede wszystkim[/srodtytul]

Nowy system składa się z dwóch równorzędnych części, które różnią się sposobem zarządzania przepływającymi przez nie środkami. Jednakże z punktu widzenia pracujących Polaków, czyli uczestników tego systemu, różnica między tymi częściami jest niewielka. W horyzoncie okresu uczestniczenia w systemie złotówka przepływająca przez konto zarządzane przez ZUS i złotówka przepływająca przez konto zarządzane przez PTE wygeneruje podobną część przyszłej emerytury.

W jednym roku czy dwóch szybciej będzie rósł stan pierwszego konta, w kolejnych szybciej rósł będzie stan drugiego, a potem ponownie się to odwróci jeszcze kilka razy. Generalnie wyjdzie na to samo. Dyskusje o tym, że jedna czy druga część systemu radzi sobie lepiej są nieporozumieniem, ponieważ wiadomo, że w rezultacie w obu częściach średnie wieloletnie tempo przyrostu stanu kont będzie podobne, bardzo zbliżone do tempa wzrostu gospodarczego. Jest to dość oczywiste, gdy weźmiemy pod uwagę, że system obsługuje całe społeczeństwo i angażuje środki porównywalne z wielkością PKB.

Ktoś może zatem powrócić do pytania: po co więc podział składki będący jedną z podstaw fundamentalnej reformy dokonanej 10 lat temu. Odpowiedź jest ta sama od 10 lat: dla dywersyfikacji ryzyka między realną gospodarkę i rynki finansowe, a co za tym idzie dla większego bezpieczeństwa uczestnictwa w systemie. Raz jedna część systemu będzie sobie lepiej dawała radę, raz druga. Przewidzenie takich zmian jest praktycznie niemożliwe.

W przypadku systemu emerytalnego, biorąc pod uwagę horyzont, w którym on działa, najlepszą strategią jest pozostawienie proporcji, w jakich dzielona jest nasza składka emerytalna bez zmian. Dlatego nie tak dawno, gdy tempo pomnażania naszych pieniędzy przez PTE było zdecydowanie większe niż przez ZUS, krytykowałem propozycje zwiększenia części składki płynącej przez konta zarządzane przez PTE. Obecnie, gdy sytuacja się odwróciła, z równym przekonaniem krytykuję propozycje odwrotne, by większa część składki przepływała przez konta zarządzane przez ZUS. Takie propozycje pozbawione są bowiem merytorycznego uzasadnienia.

[srodtytul]Pułapka interpretacyjna[/srodtytul]

Ekonomicznie nasze przyszłe świadczenia emerytalne (w relacji do płac) zależą jedynie od dwóch czynników, a mianowicie od struktury demograficznej i od wysokości składek płaconych przez kolejne pokolenie pracujących. Natomiast bezpieczeństwo tych świadczeń w ogromnym zakresie zależy od trzymania polityków z dala od systemu emerytalnego.

Przypomnę, systemem emerytalnym nie są instytucje obsługujące ten system. Jest nim natomiast sposób, w jaki kolejne aktywne ekonomicznie pokolenie dzieli się z nami wytworzonym przez siebie produktem. Jako emeryci nie będziemy już brać w tym udziału. Nie ma to związku z tym, czy system nazwiemy repartycyjnym czy kapitałowym. Pracujący przekazują część wytworzonego przez siebie produktu niepracującym (tu ograniczam to do emerytów). Mogą to robić za pośrednictwem rynków finansowych, za pośrednictwem długu publicznego lub za pośrednictwem podatków. Każdy z tych sposobów ma swoją specyfikę, ale istota pozostaje ta sama: całe społeczeństwo korzysta jedynie z tego, co wytworzą pracujący, bo nic innego nie ma.

Pułapka interpretacyjna, w jaką wpada dyskusja na temat systemów emerytalnych (nie tylko w Polsce) wynika z tzw. kasowego księgowania środków przepływających przez system emerytalny. W największym skrócie rejestrowane są jedynie bieżące przepływy, natomiast ich skutki nie. To dotyczy całości finansów publicznych, co pozwala łatwo obiecywać gruszki na wierzbie. Rządy mogą udawać św. Mikołaja (w rzeczywistości będąc Madoffem). To utrudnia przeprowadzenie reform społecznych, bo ludzie kochają św. Mikołaja vel Madoffa. Gdyby finanse publiczne były księgowane tak jak finanse przedsiębiorstw, wtedy przepływy emerytalne byłyby neutralne, ponieważ zapisywane byłyby jednocześnie po stronie "winien" i "ma".

Przy księgowaniu kasowym zapisywane są jedynie po jednej stronie, co tworzy nieprawdziwy obraz sytuacji i skłania polityków - szczególnie w okresie takim jak obecnie - do uzasadniania, że należałoby wycofać się z podziału składki lub co najmniej ograniczyć proporcję tego podziału. W rzeczywistości jedynym skutkiem po stronie uczestników systemu byłoby ograniczenie ich bezpieczeństwa. Po stronie budżetu byłoby to jedynie ukrycie przyszłych wydatków, co stworzyłoby pozór poprawy sytuacji. Dla realnej gospodarki nie miałoby to jednak znaczenia. Co najwyżej pożylibyśmy lepiej na kredyt, który i tak musielibyśmy my i nasze dzieci spłacić.

[srodtytul]Przyszłość nie rysuje się źle[/srodtytul]

Dlatego smuci i niepokoi fakt, że co jakiś czas pojawiają się wypowiedzi, które wprowadzają ludzi w błąd pozorem racjonalności. Ostatnio na łamach "Parkietu" była to wypowiedź Pawła Wypycha. W jego przypadku wiarygodności wypowiedzi pozornie dodaje przedstawianie go jako byłego prezesa ZUS. Zarządzanie instytucją niekoniecznie jest jednak związane ze znajomością funkcjonowania systemu. W jego ustach dziwi stwierdzenie o "przekazywaniu lekką ręką ogromnych pieniędzy do OFE". W rzeczywistości pieniądze przekazywane są na indywidualne konta pracujących Polaków. To pieniądze, które będą finansowały nasze emerytury. Mówienie o "przekazywaniu do OFE" jest wprowadzaniem w błąd lub w najlepszym razie używaniem slangu. OFE to po prostu posiadający osobowość prawną zbiór indywidualnych kont emerytalnych, przez które przepływają nasze składki.

Cieszy w jego wypowiedzi ciepły stosunek do ewentualnych działań prowadzących do wydłużenia okresu aktywności zawodowej, czyli późniejszego przechodzenia na emeryturę. To ważna deklaracja. Wierzę, że byłaby podtrzymana, gdyby rzeczywiście takie działania były kontynuowane, choć w przypadku emerytur pomostowych, sprzyjających wydłużeniu aktywności zawodowej Polaków, doszło do veta prezydenta, któremu Paweł Wypych doradza. Cieszy otwartość na dyskusję w sprawie technicznych zapisów dotyczących zarządzania środkami przepływającymi przez system w części zarządzanej przez PTE. Szkoda, że na koniec pojawia się stwierdzenie, że ważne jest, jak będzie wyglądał system emerytalny w 2030 r., bo to sugestia odłożenia rzeczy ważnych na "święte nigdy". To, jak system będzie wtedy wyglądał, zależy od tego, na ile dzisiaj politycy naruszą jego działanie.

Projekcje instytucji międzynarodowych pokazują, że jeżeli system zadziała w sposób niezakłócony, to Polska będzie należeć do bardzo wąskiej grupy krajów, w których sytuacja się poprawi. W większości innych państw będzie się ona istotnie pogarszać. Nie zależy to, oczywiście, jednie od podziału składki między dwa konta, ale jest to ważny element całości. Warto też pamiętać, że miarą sukcesu całego przedsięwzięcia jest fakt, że składki emerytalne w powszechnym systemie nie rosną, co pozwala na szybszy wzrost płac netto. Dzięki temu po raz pierwszy w systemie emerytalnym brany jest pod uwagę interes pracujących, który w starym systemie był ignorowany.

Komentarze
Indeksy w Warszawie w pogoni za kolejnymi rekordami
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Pewne prawidłowości
Komentarze
Wyższy cel?
Komentarze
Ulica panikuje
Komentarze
Wojna celna a decyzje banków
Komentarze
Trump nie blefował