Można przyjąć, że spadek zbiegł się z kryzysem finansowym, z tym zastrzeżeniem, że w  wypadku Bomi nie zakończył się on w I kwartale 2009 r., bo trend spadkowy był przerywany korektami wzrostowymi, aczkolwiek kolejne fale wyprzedaży sprowadzały walor do nowych minimów.

Papier wyznaczył dołek 21 grudnia 2011 r. na 1,69 zł, po czym w kolejnych tygodniach odnotował wzrost do 2,96 zł. Co ciekawe, zwyżce towarzyszył wzrost wolumenu, który można interpretować jako fazę akumulacji. Ostatnie tygodnie upływają pod znakiem dość dynamicznej korekty, która zniosła już 80 proc. wcześniejszego wzrostu. Powstaje pytanie, czy to korekta czy kolejna fala spadkowa, która sprowadzi papier poniżej dna 1,69 zł.

W krótkiej perspektywie najbliższą barierą jest poziom 2,45 zł – tam znajduje się przebita linia trendu spadkowego. Kolejnym oporem jest 2,52 zł, a ewentualne przebicie tego pułapu będzie obiecywało atak na ostatni wierzchołek na 2,96 zł. W razie silniejszego wzrostu podaż powinna ujawnić się przy 3,2 zł lub  3,98 zł. By można było mówić o szansach na zmianę długoterminowej tendencji, chciałbym zobaczyć przebicie 4,13 zł, co będzie przełamywało negatywną sekwencję coraz niższych lokalnych maksimów. W tym rejonie znajduje się też kolejna linia przyspieszonego trendu spadkowego. Następny ważny poziom oporu znajduje się przy  7,23 zł. Z kolei najbliższe wsparcie jest na 1,96 zł. W takim wypadku trzeba się liczyć z perspektywą testu minimum na 1,69 zł.

Podsumowując, trzeba zaznaczyć, że akcje Bomi znajdują się w trendzie spadkowym. Ale są pewne przesłanki, które przemawiają za śledzeniem notowań tego papieru. Znajduje się on w pobliżu ważnych wsparć, które pomogą wyznaczyć ewentualne poziomy obrony. Podjęcie ryzyka i postawienie na optymistyczne scenariusze może dać ponadprzeciętną stopę zwrotu.