52 doradców inwestycyjnych (czyli prawie 25% osób posiadającychlicencję) oraz 47 maklerów (2,5%) jest zarejestrowanych na liściebezrobotnych ? dowiedział sięPARKIETw KrajowymUrzędzie Pracy. Sytuacja na rynku pracy w środowisku maklerskimi doradczym jest trudna, jednak działania zmierzające do uznania polskich licencji za granicąstwarzają szansęna pewną poprawę.
?W obecnej chwili makler nie może aktywnie zachęcać inwestorów do kupna określonych papierów wartościowych. Jego rola sprowadza się do pełnienia funkcji rejestratora transakcji kupna-sprzedaży. Nie wpływa to na aktywność rynku, a jednocześnie inwestor pozbawiony jest elementu oceny merytorycznej biura? ? czytamy w raporcie ?Domy maklerskie na rynku kapitałowym w 1994 r.? przygotowanym na zlecenie Zespołu DM Związku Banków Polskich przez Financial Services. ?W wyniku trwającej od 12 miesięcy bessy obroty na GPW zmniejszyły się 6-krotnie, co w efekcie spowodowało drastyczne obniżenie rentowności domów maklerskich. Coraz częściej słyszy się o konsolidacji oraz przejmowaniu nierentownych domów maklerskich przez silniejszych partnerów. W tych warunkach, bieżący rok (1994 ? przyp. E.B.) będzie musiał być przełomowym, jeżeli idzie o inicjatywy i aktywność domów maklerskich w zakresie świadczenia nowych rodzajów usług na rynku kapitałowym? ? stwierdzili autorzy raportu.
? Niestety, nie mamy żadnych ofert pracy zarówno dla maklerów, jak i doradców inwestycyjnych ? przyznał Michał Rabikowski z Krajowego Urzędu Pracy. Zgodnie z danymi KUP, w marcu 1998 r. na liście bezrobotnych znajdowało się 4 doradców w zakresie publicznego obrotu papierami wartościowymi i ani jeden makler. Sytuacja znacznie pogorszyła się już w następnym roku, kiedy na liście figurowało już 10 doradców oraz 18 maklerów.Dlaczego w ciągu ostatnich trzech lat licencjonowani doradcy i maklerzy zaczęli tracić pracę? Może rynek pracy nasycił się już i nie potrzebuje nowych osób? Niewątpliwie dla inwestorów sytuacja taka jest korzystna, ponieważ przy zwiększonej podaży istnieje szansa na wzrost konkurencyjności, a tym samym ? wyższą jakość obsługi.Aktualnie na listę licencjonowanych maklerów papierów wartościowych wpisanych jest 1815, licencjonowanych doradców inwestycyjnych zaś ? prawie 200 osób. W maju 1998 r. na liście maklerów znajdowało się 1610 nazwisk, natomiast doradców było zaledwie 128. ? W tej chwili rynek doradców inwestycyjnych i maklerów jest już kontrolowany przez pracodawcę, a nie ? jak do niedawna ? przez potencjalnych pracowników ? powiedziała PARKIETOWI Anna Armatys, kierownik biura promocji i reklamy Penetratora. ? Ostatnio zatrudniliśmy trzeciego doradcę, przy czym wybierać mogliśmy spośród kilku ofert ? dodała przedstawicielka krakowskiego domu maklerskiego.Jeszcze więcej ofert firma otrzymuje od poszukujących zatrudnienia maklerów. ? Właściwie co miesiąc liczba otrzymywanych przez nas propozycji od maklerów zwiększa się. Na trudnym krakowskim rynku pracy jesteśmy postrzegani jako jeden z lepszych pracodawców. Nie jesteśmy jednak w stanie odpowiedzieć na wszystkie otrzymywane oferty ? dodała A. Armatys.Spada liczbainwestorówgiełdowychPogorszenie sytuacji na rynku pracy maklerów i doradców jest bezpośrednio związane ze spadkiem liczby aktywnych graczy giełdowych. To z kolei jest spowodowane osłabieniem koniunktury na giełdzie, słabą ochroną mniejszościowych akcjonariuszy, niskimi zasobami gotówkowymi ludności i wciąż wysokimi opłatami pobieranymi od transakcji zawieranych na GPW. Większość biur maklerskich potwierdza, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy znacznie zmniejszyła się liczba aktywnych inwestorów. W niektórych POK-ach liczba zleceń składanych osobiście spadła o ponad 20%. Obniżyła się, często nawet o połowę, liczba zleceń telefonicznych.Na koniec 2000 r. w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych zarejestrowanych było 1 235 997 rachunków inwestycyjnych. Oznacza to wzrost w stosunku do poprzedniego roku o 77,8 tys. (6,7%). Liczba aktywnych rachunków nie przekracza 350 tys. Oznacza to, że na jeden punkt obsługi klienta z sieci liczącej ok. 500 placówek przypada ok. 700 aktywnych klientów. Zdaniem analityków, liczba 350 tys. aktywnych klientów jest jednak zawyżona, co oznacza, że w praktyce na jeden POK może przypadać znacznie mniej graczy giełdowych.Dlaczego zwalniają?Zwolnienia w biurach maklerskich to nie tylko efekt pogorszenia koniunktury giełdowej, ale również nasilającej się konkurencji. Firmy obniżają prowizje, co wpływa na to, że uzyskują niższe przychody z prowadzonej działalności. W dalszej kolejności biura muszą szukać oszczędności. Redukcje personelu to jeden z elementów obniżania kosztów.Pogarszająca się sytuacja na rynku pracy maklerów i doradców to również efekt załamania na rynku pierwotnym. ? Wiele osób było zaangażowanych nie tylko przy bezpośredniej sprzedaży akcji nowej spółki, ale również np. przy opracowywaniu prospektów emisyjnych ? powiedział PARKIETOWI Wojciech Sadowski, członek zarządu CA IB Securities.Kolejny powód, dla którego poszukiwanych jest coraz mniej maklerów, to wzrost bezpośredniej aktywności inwestorów. Jest on możliwy przez upowszechnienie składania zleceń przez telefon czy przez internet. ? O ile zlecenia telefoniczne są jeszcze przyjmowane często przez maklerów, to przy wykorzystaniu internetu rzeczywiście brakuje bezpośredniego kontaktu. Maklerzy nie muszą się jednak martwić, że przez nowe sposoby składania zleceń stracą zatrudnienie. Dla większości inwestorów instytucjonalnych rozmowa i codzienny kontakt z maklerem są bardzo ważne ? twierdzi Wojciech Sadowski.Na bierność maklerów, spowodowaną opieszałością w liberalizacji przepisów, narzeka się praktycznie od początku funkcjonowania GPW.Do restrukturyzacji zatrudnienia w dużej mierze przyczynił się również nowy system giełdowy Warset. Zlecenia są przekazywane bezpośrednio za pomocą terminala. Domy maklerskie nie są więc zmuszone do utrzymywania ekspozytur na GPW.MaklerzyrekomendującyNowe rodzaje usług wprowadzano w ciągu ostatnich kilku lat w życie sporadycznie. Jedną z nich, stwarzającą szanse na rozwój zawodu maklera, jest pojawienie się instytucji brokera rekomendującego. ? Zatrudniamy kilku maklerów, którzy codziennie rano analizują wiadomości, mają dostęp do wszystkich serwisów, komunikują się osobiście z najlepszymi klientami. Każdy z maklerów rekomendujących opiekuje się ok. 20 klientami, doradza im przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych ? powiedział Radosław Nowak, dyrektor marketingu PM Elimar, które taką usługę oferuje ok. 100 klientom.Również inne biura najlepszym klientom oferują podobne usługi. ? Umożliwienie maklerom wydawania rekomendacji to bardzo dobry pomysł, jednak jest on głównie skierowany do indywidualnych klientów. Usługa bezpośredniego rekomendowania nie jest powszechnie wykorzystywana ? stwierdził Jacek Dekarz, zastępca dyrektora Bankowego Domu Maklerskiego PKO BP. Jego zdaniem, dobry makler powinien mieć nie tylko ogromną wiedzę na temat rynku kapitałowego, ale również pomysł, jak sprzedać posiadane informacje. ? Obecnie klienci poszukują brokerów, którzy nie zajmują się wyłącznie realizacją wcześniej przemyślanych decyzji inwestycyjnych, ale będą w stanie im pomóc w opracowywaniu strategii ? dodał J. Dekarz.Jego zdaniem, nie istnieje sztywna granica między zawodami maklera i doradcy. ? Na potrzeby klientów trzeba reagować elastycznie, nie można zamknąć maklerów w jednym pokoju, a doradców ? w drugim. Maklerzy powinni sprzedawać klientom swoje opinie, bazujące w wielu przypadkach na analizach sporządzonych przez doradców. Klienci, którzy sami mają coraz szerszy dostęp do wszelkich serwisów i agencji informacyjnych oczekują, że w biurze maklerskim uzyskają własne opinie maklerów ? stwierdził zastępca dyrektora BDM.Makler prezesemZawód maklera wykonuje obecnie ponad 50% osób, które uzyskały licencję. Ponad 200 maklerów jest zatrudnionych w bankach prowadzących działalność maklerską, a ponad 710 ? w niebankowych domach maklerskich. Pozostali pracują w funduszach inwestycyjnych, emerytalnych i innych podmiotach.Część w ogóle nie wykonuje zawodu. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, maklerzy nie wykonujący zawodu przez co najmniej pięć lat tracą swoje uprawnienia. Z tego powodu KPWiG przez 9 lat wykreśliła z listy 32 osoby. Za naruszenie prawa i zasad etyki licencję utraciło w tym czasie 14 maklerów. Od 1991 r. 2 maklerów zmarło, 13 natomiast złożyło wnioski do KPWiG z prośbą o skreślenie ich z listy.Pierwszymi, którzy zostali wpisani na listę licencjonowanych maklerów, byli: Wojciech Jankowski, Grzegorz Wieczerzak (były prezes PZU Życie), Jan Gidrewicz (prezes Murawskiego), Jarosław Skorulski (wiceprezes Pekao PTE), Wojciech Smołka (dyrektor ds. rynku pierwotnego DM BSK). W. Jankowski na własną prośbę został wykreślony z listy.Dla wielu osób, zdających pierwsze egzaminy maklerskie, uczestnictwo w kursie przygotowującym do egzaminu i pierwsze miesiące pracy są teraz tylko romantycznym wspomnieniem. Zawód maklera na początku lat 90. był w Polsce jednym z najbardziej prestiżowych. Po wydaniu przez ówczesną Komisję Papierów Wartościowych pierwszych licencji popyt na świeżo upieczonych maklerów był niesłychanie duży. Zatrudnienie w tworzących się dopiero biurach maklerskich znajdował każdy, kto uzyskał licencję.Z wysokim popytem łączyły się oczywiście odpowiednio wysokie zarobki. To maklerzy dyktowali warunki płacowe, biura miały natomiast do wyboru zaakceptować ich żądania albo poczekać z rozpoczęciem działalności. Sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna w mniejszych miastach.dokończenie str. 8dokończenie ze str. 7ZarobkiMaklerzy obecnie nie zarabiają dużo (ok. 3?7 tys. zł netto), zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę kwoty, jakie codziennie przepływają przez ich ręce. Wynika to z tego, że ponoszą stosunkowo niską odpowiedzialność za wykonywaną pracę. Gdyby ich rola nie ograniczała się do fizycznej realizacji zleceń i gdyby ponosili ryzyko aktywnej współpracy z klientem, ich wynagrodzenia byłyby prawdopodobnie znacznie wyższe.Niezbyt wysokie zarobki są często przyczyną zmiany wykonywanego zawodu. Wielu maklerów, wykorzystując zdobytą na kursach przygotowujących do egzaminów wiedzę, odchodzi z biur i jest zatrudnianych przez firmy nie związane bezpośrednio z rynkiem kapitałowym.Ciaśniej również na rynku doradcówKonsolidacja sektora bankowego czy wydzielanie zarządzania funduszy do oddzielnych spółek powodują, że również na rynku doradców inwestycyjnych jest coraz ciaśniej. Coraz mniej liczy się licencja, która potwierdza inteligencję i przyswojony zakres wiedzy, jednak tak naprawdę trzeba jeszcze mieć doświadczenie w zarządzaniu pieniędzmi, aby zdobyć zaufanie potencjalnego pracodawcy.Zdobycie licencji wiąże się z koniecznością zdania trudnego egzaminu. Dotychczas w Polsce pomyślnie przeszło przez niego prawie 200 osób. Cieszy się on jednak malejącym zainteresowaniem (na początku przystępowało do niego nawet ok. 100 kandydatów, podczas gdy obecnie zaledwie ok. 50). Pierwszy egzamin zorganizowano pod koniec 1993 r. Tuż po uzyskaniu licencji pierwsi doradcy mieli mnóstwo ofert pracy. Nasiliły się one także w momencie tworzenia się funduszy emerytalnych.Polska licencja a CFAPolscy doradcy bardzo często podchodzą do egzaminu CFA (Chartered Financial Analyst). Świadczy to o tym, że polski rynek jest dla nich za ciasny. Sytuacja może się jeszcze bardziej zmienić po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Chyba że polskie instytucje porozumieją się z zagranicznymi odpowiednikami i polscy doradcy będą mogli wykonywać swój zawód bez ograniczeń.Redukcje nie tylkowśród maklerówWiększość biur maklerskich przeprowadzała w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zwolnienia pracowników. ? Kondycja finansowa biur jest bezpośrednio uzależniona od sytuacji na rynku kapitałowym. W wyniku trwającej od kilkunastu miesięcy bessy wdrożyliśmy system oszczędnościowy, którego jednym z elementów jest właśnie restrukturyzacja zatrudnienia ? powiedziała Anna Armatys.Penetrator zatrudnia łącznie 40 maklerów. Większość zdobyła licencję w trakcie pracy w tym biurze. ? Przeznaczamy spore kwoty na dokształcanie pracowników, wysyłając ich na kursy maklerskie. Spora część osób, które posiadają licencję, nie wykonuje bezpośrednio czynności brokerskich. Na przykład cały zarząd biura to licencjonowani maklerzy papierów wartościowych ? stwierdziła A. Armatys. ? W ciągu ostatnich lat zatrudnienie wynosiło ok. 230?250 pracowników i pozostawało na stabilnym poziomie. W wyniku bessy zwolniliśmy jednak kilkunastu pracowników ? przyznała przedstawicielka Penetratora.W Raiffeisen Capital & Investment Polska SA na istniejące dwa POK-i zlikwidowano jeden. W związku z tym znacznie obniżyła się liczba zatrudnionych w biurze osób. Podczas gdy jeszcze w 1999 r. pracowało w nim 36 osób, to na początku br. 27, a obecnie 25 pracowników. RCI nie zatrudnia licencjonowanych doradców inwestycyjnych, pracę znalazło tu jednak 8 maklerów.O cztery osoby zmniejszono w ciągu ostatniego roku zatrudnienie w PM Elimar. Jak przyznają przedstawiciele firmy, nie jest to jeszcze koniec zwolnień. ? Do końca 2001 r. liczbę etatów planujemy zmniejszyć o pięć. Obecnie analizujemy dostosowanie liczby zatrudnionych do wielkości oddziału. Jeżeli okaże się, że mamy do czynienia z niepotrzebnymi etatami, zlikwidujemy je ? zapowiedział w rozmowie z PARKIETEM Radosław Nowak, dyrektor ds. marketingu Elimaru.Jego zdaniem, obecna sytuacja rynkowa wymusza zmianę postrzegania ponoszonych przez firmę kosztów działalności. ? Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mieliśmy inne podejście do kosztów. Teraz redukujemy np. koszty rozmów telefonicznych, ograniczamy wynajmowaną powierzchnię biurową, zmniejszamy świadczenia socjalne ponoszone na pracowników. Redukcje personelu to ostatni krok, jaki przewidzieliśmy w programie oszczędnościowym, jednak nie jesteśmy w stanie go uniknąć ? przyznał R. Nowak.W I półroczu zatrudnienie zmniejszono również w Bankowym Domu Maklerskim PKO BP. Podczas gdy jeszcze na początku br. w firmie pracowały 292 osoby, to w ciągu pierwszych sześciu miesięcy pracę straciło prawie 10% zatrudnionych. Nie zmieniła się liczba doradców inwestycyjnych, maklerów zaś spadła o jedną osobę.Nie wszystkie biura redukują personel. Niektóre zatrudniają nowe osoby. Wzrost zatrudnienia jednak, jeżeli już ma miejsce, jest zazwyczaj minimalny. Na przykład stan zatrudnienia w DM BIG-BG zwiększył się od początku 2000 r. o... jedną osobę (!).
Redukcje nie tylko u nasZwolnienia pracowników są praktykowane nie tylko w Polsce. Również wiele instytucji finansowych na całym świecie przeprowadza restrukturyzację zatrudnienia. Na przykład giełda budapeszteńska zapowiedziała, że w związku ze słabą koniunkturą panującą obecnie na rynkach, zwolni część pracowników. Do tego kroku zmusza ją gwałtowny spadek obrotów w tym roku, związany z coraz mniejszym zainteresowaniem tym rynkiem ze strony zagranicznych inwestorów. W maju br. średnie dzienne obroty na budapeszteńskim parkiecie wyniosły 6,2 mld forintów (22 mln USD) i były aż o 55% niższe niż w tym samym miesiącu 2000 r.Zwolnienia, które ze względu na bessę mogą dotknąć londyńskie City, szacowane są przez Centre for Economics and Business Research na ok. 10 tys. osób, czyli 3% ogółu zatrudnionych. Jeszcze gorzej zapowiada się rozwój sytuacji w USA. Przewiduje się, że tylko w najbliższym czasie pracę może stracić 3,4 tys. maklerów. Morgan Stanley planuje zwolnienie nawet 1000 maklerów (7% załogi), a Merrill Lynch ograniczenie zatrudnienia o 6% (150 maklerów i analityków). Amerykański internetowy dom maklerski TD Waterhouse zapowiedział zwolnienie 9% zatrudnionych, czyli ok. 600 osób. Spółka uzasadnia cięcia dalszym spadkiem zainteresowania inwestycjami giełdowymi. W ramach rozpoczętej w kwietniu restrukturyzacji TD Waterhouse planuje zamknięcie 18 oddziałów w całych Stanach Zjednoczonych. Z kolei Charles Schwab liczbę zatrudnionych zamierza ograniczyć o 11%. Wypowiedzenia mają zostać wręczone 2,4 tys. osób.
Ewa Bałdyga