Na niedogodność związaną z wylosowaniem narażeni są wystawcy. Zakładamy, że wystawcami jednostek będą inwestorzy instytucjonalni, a przede wszystkim animatorzy rynku. Inwestorzy ci uwzględniają ryzyko wylosowania w swoich strategiach. Na sprawę losowania proponuję spojrzeć z drugiej strony - dla posiadacza długiej pozycji olbrzymią zaletą jednostki jest możliwość wystawienia jej do wykonania - nawet w przypadku niskiej płynności istnieje możliwość wyjścia z inwestycji. Dodatkowo, im rynek będzie bardziej płynny, tym mechanizm ten powinien być rzadziej wykorzystywany - zdecydowanie szybszym działaniem jest przecież sprzedaż jednostki. Ponadto autor porównuje wystawianie jednostek z realizacją krótkiej sprzedaży i wskazuje, że mechanizm losowania dyskwalifikuje jednostki w porównaniu z krótką sprzedażą. Zapomina jednak o podstawowej rzeczy - jeśli inwestor skorzysta z krótkiej sprzedaży, czyli sprzeda pożyczone papiery, również może zostać wezwany do ich zwrotu (z zasady musi zamknąć swoją pozycję na następnej sesji)! A zatem różnice nie są chyba takie istotne...
Oczywiste jest, że przy założeniu, iż możliwe jest wykonanie jednostki, konieczne jest wytypowanie wystawcy (inwestora posiadającego krótką pozycję). Można się zastanawiać nad mechanizmem takiego typowania (na przykład mógłby to być inwestor najdłużej utrzymujący krótką pozycję). Jednakże zastosowany mechanizm losowania jest klasycznym mechanizmem stosowanym przy opcjach amerykańskich. Taki sam mechanizm losowania będzie istniał także przy opcjach na akcje i do tego trzeba przywyknąć. Pomimo ryzyka wylosowania, dzięki istnieniu płynnego rynku kontraktów terminowych na WIG20, podmioty zajmujące krótką pozycję w jednostkach nie są "bezbronne". Zazwyczaj zabezpieczają krótkie pozycje w jednostkach długimi pozycjami w kontraktach. W wypadku ich wylosowania mają do wyboru dwie możliwości: 1) zamknąć na otwarciu pozycję w kontraktach terminowych lub 2) ponownie otworzyć na otwarciu krótkie pozycje w jednostkach. (...)Brak praw korporacyjnych
Właściciel jednostek MiniWIG20 nie ma praw akcjonariusza w 20 spółkach indeksu WIG20. Nie może głosować na walnych zgromadzeniach tych spółek oraz nie otrzyma dywidendy, jeżeli spółki te będą ją wypłacać. Wydaje się, że stwierdzenie autora, iż brak tych przywilejów dyskwalifikuje MiniWIG20 pod względem równoważnej inwestycji w akcje jest jednak zbyt mocne. Czyżby podstawowym motywem decydującym o inwestycji drobnego inwestora w akcje była możliwość uczestniczenia w walnym zgromadzeniu czy też oczekiwanie na dywidendę? Wątpię. Spróbujmy spojrzeć na sprawę pragmatycznie: czy początkujący inwestor, który zakupiłby 10 (a niechby i 100) jednostek, które dają możliwość uczestniczenia w WZA, będzie zainteresowany głosowaniem na tymże walnym? Nawet gdyby miał 100 głosów z ogólnej liczby np. 10 milionów, będzie on z pewnością wolał wycofać się z inwestycji w spółkę, która przestała mu odpowiadać, niż zadawać sobie trud blokowania i rejestracji akcji, podróży i uczestnictwa w zgromadzeniu, na którego decyzje nie będzie miał nawet symbolicznego wpływu. (...)
Kwestia braku prawa do dywidendy jest być może najistotniejsza z podnoszonych przez autora. Patrząc pragmatycznie, należałoby zapytać, ile spółek z WIG20 wypłaciło dywidendę np. w ubiegłym roku? - osiem. A i stopa dywidendy nie była raczej satysfakcjonująca. Co więcej, w przypadku instrumentu pochodnego, należy mówić o wypłacaniu ekwiwalentu dywidendy (wszak inwestor nie posiada akcji, a jedynie ich ekwiwalent).
Problemy z podatkami
Zgodnie z prawem podatkowym, taki przychód opodatkowany byłby na zasadach ogólnych i nie byłby rozliczany przez biuro maklerskie jak dywidenda. Wyobraźmy sobie inwestora, który musi złożyć wizytę w urzędzie skarbowym, ponieważ posiada 10 jednostek indeksowych wartości ok. 1350 zł, od których otrzymał kwotę równoważną dywidendzie w wysokości 1%, a więc 13,5 zł, od której to kwoty będzie musiał odprowadzić zaliczkę. Czy takie rozwiązanie zachęciłoby inwestorów do korzystania z jednostek indeksowych? Bardzo wątpliwe. Załóżmy jednak, że mimo problemów podatkowych wprowadzono by mechanizm tej "quasi" dywidendy. Kto by jednak ją wypłacał? Wszystko wskazuje na to, że wystawca. Ale czy byłby z tego powodu szczęśliwszy? Nie sądzę.