Aby do listopada

Małe obroty, niski poziom aktywności inwestorów, niewielkie zmiany cen - taki jest obraz GPW w ostatnich tygodniach. Rynek zamarł w oczekiwaniu na wybicie (ostatnie dwie sesje niewiele tu zmieniają), które zadecyduje o koniunkturze w najbliższych miesiącach.

Publikacja: 12.10.2002 09:14

Od pięciu tygodni WIG20 znajduje się w trendzie bocznym, krążąc między 1029 a 1114 pkt.. Poziom, do jakiego indeks spadł w wyniku letniej fali bessy wskazuje, że stabilizacja kursów nie powinna przeciągnąć się zbyt długo. Indeks WIG20 znajduje się w bardzo istotnym punkcie, w pobliżu linii wsparcia wyznaczanej przez dna notowań z lat 1998 i 2001. Poziom ten pokrywa się z 66-proc. zniesieniem hossy z okresu 1995-1997 i stanowi ostatnią zaporę dla ewentualnych spadków (wykres 1).

W myśl teorii Elliotta, wspomniana hossa była pierwszą falą nowego cyklu. Kolejne lata upłynęły pod znakiem kształtowania się rozległej fali nieregularnej (rozszerzonej), z falą B, wykraczającą poza obszar cenowy pierwszej fali impulsu. Układ był bardzo złożony, a prawidłowe oznaczenie okazało się możliwe dopiero po jego pełnym ukształtowaniu.

Kłopoty z oznaczeniem i interpretacją dotyczą także fali spadkowej z lat 2000-2001. Na obecnym etapie notowań nie sposób stwierdzić, czy spadki były jedynie fragmentem fali C, czy też jej całością. Mamy zatem dwa warianty rozwoju sytuacji.

Zagrożone 1000 punktów

Zgodnie z pierwszym wariantem, spadki były falą pierwszą w fali C - stąd wniosek, że nieuniknione jest pokonanie wsparcia w okolicach 1000 pkt. Rynek czekają spadki aż do poziomu 580 pkt., tj. punktu startu nowego cyklu. Taki scenariusz nie jest sprzeczny z założeniami teorii fal, która dopuszcza całkowite zniesienie fali pierwszej. Nie wyklucza także wystąpienia w krótkim okresie wzrostów, które mogłyby stanowić dopełnienie korekty płaskiej (wykres 2).

Drugi wariant, przedstawiany już przeze mnie na łamach Parkietu, jest bardziej optymistyczny. Traktuje spadki z lat 2000-2001 jako kompletną falę C ("Na wzrosty przyjdzie poczekać", PARKIET 2002, nr 63, s.14). Oznaczałoby to, że bessa zakończyła się w październiku ubiegłego roku, a obecnie jesteśmy już w trakcie kształtowania się kolejnej fali impulsu wyższego rzędu - fali trzeciej. Mimo że taki scenariusz jeszcze nie przestał być aktualny (poziom dna notowań z października 2001 roku nie został pokonany), staje się coraz mniej prawdopodobny.

Główną przyczyną są bardzo silne spadki na giełdach zagranicznych, wywołane w dużej mierze słabymi danymi mikro- i makroekonomicznymi. Osiągnięcie przez najważniejsze indeksy poziomów wieloletnich minimów nie może napawać optymizmem. Trendy są silne, a sygnałów jego zakończenia na razie nie widać.

Prawdą jest, że w świetle tych danych nasz rynek można uznać za oazę spokoju. Rosnąca siła względna może wskazywać na stopniowe uniezależnianie się naszego parkietu od giełd zagranicznych, co stwarza szansę na odwrócenie niekorzystnego trendu, mimo zagranicznej dekoniunktury.

Wątpliwe jest jednak, aby tak się stało. Giełdy światowe są ze sobą silnie skorelowane. O ile okresowo można zauważyć występujące rozbieżności w notowaniach na niektórych rynkach, o tyle długoterminowo sytuacja taka występuje bardzo rzadko.

Dlatego obawiam się, że nasza giełda niebawem podda się niekorzystnej tendencji, o ile sytuacja na świecie nie ulegnie znaczącej poprawie. Wzrosty na światowych parkietach stwarzałyby z kolei poważną szansę na obronę kluczowego wsparcia. Jeśli nie byłaby to nowa, znacząca fala wzrostowa, to przynajmniej opisana wyżej hipotetyczna fala korekcyjna.

Jak listopad, to wzrosty

Wielu inwestorów i analityków wiąże z okresem jesiennym duże nadzieje na zmianę trendu. Opinie takie nie są bezpodstawne i zostały naukowo udowodnione. Jack Bernstein, badając historię notowań giełdy nowojorskiej, stwierdził, że sezonowe dołki i potencjalne duże spadki występują często w październiku (por.: J. Bernstein: Cykle giełdowe, s. 77).Analizując notowania naszego rynku, można dojść do podobnych wniosków. Biorąc za podstawę analiz zmiany indeksu WIG20 od 1994 r. nietrudno zauważyć, że październik był rzeczywiście miesiącem słabej koniunktury. Spadki były zazwyczaj znaczące, a indeks na niewielki plus wychodził tylko trzykrotnie. Pozytywnym wyjątkiem był jedynie rok ubiegły - indeks wzrósł o ponad 20%.

Statystyka dla listopada jest dużo lepsza. Aż w 6 na 8 badanych okresów WIG20 kończył miesiąc na wyższym poziomie niż zaczynał. Tylko w latach 1997 i 1998 miesięczne notowania kończyły się spadkami. Pozostaje mieć nadzieję, że historia się powtórzy i także tym razem listopad przyniesie tak oczekiwane odbicie kursów. Mimo dużego pesymizmu na rynku i złej sytuacji na giełdach światowych, nadal w to wierzę. n

Autor jest pracownikiem naukowym w Zakładzie Rynków Finansowych w Instytucie Ekonomii UMCS w Lublinie

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego