Jeszcze niespełna tydzień temu mogło wydawać się, że nasz rynek znajduje się na krawędzi mocnej przeceny. Dominowały ostrzeżenia przed wpływem politycznej zawieruchy w Polsce, wysokim zaangażowaniem funduszy emerytalnych w akcje oraz podażą akcji w ramach zapowiedzianych ofert publicznych. O obawach inwestorów i braku wiary w powrót wzrostów świadczył silnie ujemny odczyt WIGOMETRU ogłoszony w ostatni piątek. Dość powszechne przestrogi specjalistów przed przewartościowaniem akcji i mała liczba rekomendacji kupna dla poszczególnych spółek dokładają się do objawów, które nie są typowe w okresie, gdy hossa faktycznie dobiega końca.

Nic dziwnego zatem, że w trakcie ostatnich sesji doszło do szybkiego odwrócenia niekorzystnej sytuacji technicznej głównych indeksów. Indeks WIG najpierw powrócił do kanału trendu wzrostowego, który na krótko opuścił przed dwoma tygodniami, a następnie pokonał dotychczasowy szczyt z końca lutego br. Wprawdzie ryzyko powstania podwójnego szczytu nadal istnieje, ale prawdopodobieństwo kontynuacji wzrostów znacząco się zwiększyło.

Utrzymujący się popyt na papiery KGHM, wchłonięcie akcji TP SA oferowanych przez KW z dużą "nadsubskrypcją", a wcześniej walorów Prokomu sprzedawanych przez głównego udziałowca, są świadectwami rosnącego zainteresowania zagranicznych graczy naszym rynkiem. Źródłem tego zainteresowania jest nie tylko zbliżający się termin akcesji do UE, ale również oczekiwana tegoroczna dynamika zysków polskich spółek, która powinna być widoczna już w wynikach I kwartału. Przy prognozowanym przez analityków Smith Barney tegorocznym wzroście zysków polskich spółek o 57%, znacznemu obniżeniu powinny ulec dość wyśrubowane obecnie wskaźniki P/E. Przeciętny poziom tego wskaźnika powinien obniżyć się na koniec tego roku do około 15. Gdyby tak wysoka dynamika zysków rzeczywiście miała miejsce, istniałaby szansa na znaczny wzrost notowań, prowadzący do przewartościowania akcji w znacznie większej skali niż obecnie.