Wtorkowa próba odreagowania spadków z ostatnich kilku sesji nie wypadła zbyt przekonująco. W możliwość kontynuacji odbicia nie wierzą też inwestorzy na rynku terminowym, gdzie baza utrzymuje się na poziomie niższym od wyznaczonego przez fair value.
W dłuższym terminie pozytywne jest to, że termin przyjęcia nowych członków do UE nie powinien być już pretekstem do definitywnego zakończenia hossy na giełdach regionu. Gdyby tak miało być, jeszcze przed 1 maja br. bylibyśmy świadkami bardziej zdecydowanej wyprzedaży akcji przez inwestorów zagranicznych, którzy wchodzili na nasz rynek w ostatnich miesiącach.
W krótszym terminie nastroje na GPW psuje niepewność na scenie politycznej w kraju. Zatwierdzenie przez Sejm rządu Marka Belki zostałoby jednak dobrze odebrane przez inwestorów. Większość uczestników rynku wydaje się obecnie oceniać szanse realizacji tego scenariusza na nie więcej niż 35-50%. Powrót wzrostów na GPW i to jeszcze przed zaplanowanym terminem głosowania w Sejmie (14 maja) jest możliwy, o ile do tego czasu napłynie więcej informacji zapowiadających jego pozytywny wynik. Jeśli stanie się inaczej, trzeba liczyć się z możliwością pogłębienia fali spadkowej.
Patrząc z dłuższej perspektywy, wybór nowego rządu sprzyjałby ożywieniu popytu inwestycyjnego, odkładanego przez firmy w dużej mierze ze względu na niepewność co do rozwoju sytuacji politycznej. Utrwalenie wzrostu polskiej gospodarki w kolejnych kwartałach powyżej poziomu 5% tworzyłoby warunki dla dalszej poprawy zysków spółek i przedłużenia trendu wzrostowego na warszawskiej giełdzie.
Losy koniunktury na GPW zależą jednak również od wyniku zmagań byków i niedźwiedzi na rynkach zagranicznych. Główne zagraniczne indeksy od początku roku poruszają się w wąskich zakresach, co po kilkunastomiesięcznym okresie wzrostów sprawia wrażenie dystrybuowania akcji. Pozostaje nadzieja, że przynajmniej część tych obaw zostanie rozwianych (lub odłożonych na później), a erozja ponadrocznego trendu wzrostowego będzie bardziej rozłożona w czasie.