Racje historyczne

Wchodzimy (po trosze nas wpychają) na równię pochyłą, na której końcu pojawią się roszczenia idące w grube dziesiątki miliardów. I gospodarcze, i polityczne następstwa byłyby dramatyczne

Publikacja: 08.07.2004 08:16

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że p. Jerzemu Broniowskiemu należy się od państwa polskiego przyzwoite odszkodowanie za nieruchomość, którą jego babka zmuszona była pozostawić we Lwowie jakieś pół wieku temu. Pan Broniowski chce od państwa (czyli od nas wszystkich) trzy miliony złotych. Trybunał nie przesądził, czy akurat tyle mu się należy i polecił polskiemu państwu zawrzeć z nim porozumienie. Z orzeczenia wynika tylko, że ETPC pogniewa się na polskie państwo, jeżeli rekompensata nie będzie solidna.

Gdyby chodziło tylko o p. Broniowskiego (i ewentualnie o kilkaset jeszcze osób), to dla dobrych stosunków "z Europą" warto byłoby te pieniądze zapłacić. Kłopot w tym, że osób znajdujących się w podobnej co skarżący polskie państwo sytuacji są dziesiątki tysięcy i szacuje się, że będzie to nas kosztować co najmniej kilka miliardów złotych. Tu się zaczynają schody. Zaczynają, ale nie kończą.

Coś mi się zdaje - choć niektórzy prawnicy temu zaprzeczają - że to orzeczenie ETPC nie może pozostać bez wpływu na roszczenia innych grup domagających się zadośćuczynienia. Mamy na głowie trzy grupy: obywateli polskich, którym zabrano po wojnie majątki (formalnie, zgodnie z prawem lub z jego naruszeniem) bez odpowiedniego odszkodowania, Niemców wysiedlonych po wojnie "z ziem odzyskanych" oraz Żydów, których majątki przejęły najpierw okupacyjne władze niemieckie, a potem polskie państwo (jako tzw. mienie porzucone). Prawnie sytuacja każdej z tych grup jest różna i chyba nieco gorsza niż Zabużan. Jednak to, co można nazwać "legitymacją słusznościową", nie jest gorsze. W rzeczy samej, jak można odmówić zwrotu majątku przyzwoitemu Niemcowi (tacy też byli, a wielu może tak skutecznie twierdzić) wypędzonemu ze swojego domu zajmowanego od pokoleń, jeżeli odpowiednie odszkodowanie należy się Polakowi wysiedlonemu (w końcu za zgodą "rządu polskiego"), mniej więcej w tym samym czasie, z jego domu. Trzeba by tu oczywiście odwołać się do dziejowej sprawiedliwości: Niemcy - agresorzy, Polacy - ofiary. Kłopot w tym, że sędziowie ETPC najpewniej nie zechcą przyjąć takiej (moim zdaniem słusznej) dyrektywy. Wszak jesteśmy w Europie!

Boję się więc, że wchodzimy (po trosze nas wpychają) na równię pochyłą, na której końcu pojawią się roszczenia idące w grube dziesiątki miliardów. I gospodarcze i polityczne następstwa byłyby dramatyczne. Nie wiem, czy po 1 maja jest jakiś rozsądny scenariusz wydobycia się z tej pułapki. Szczególnie że - jak zwraca uwagę "Rzeczpospolita" (23.06) - ETPC, wzorem trybunałów konstytucyjnych, wskazał uchybienie systemowe obowiązujących w Polsce regulacji i nakazał ich usunięcie. Takie rozstrzygnięcie, czyli nakazanie państwu wprost zmianę prawa czy praktyki krajowej, jest bezprecedensowym krokiem w kierunku konstytucjonalizacji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Dodajmy jeszcze, że to orzeczenie stanowi swobodną interpretację nader ogólnej normy prawa europejskiego, natomiast sędziowie nie pochylali się nad naszą konstytucją (tym - na wniosek PO - zajmie się polski Trybunał Konstytucyjny, który oceni, czy nowa ustawa Zabużan nie krzywdzi). Bo też Polskę wiążą normy prawa europejskiego (także w postaci finezyjnej wykładni europejskich jurystów), nawet gdy sprzeczne są z polską Konstytucją. Na tym przykładzie widać, że zasoby suwerenności polskiego państwa po wstąpieniu do Unii znacznie stopniały.

Może jednak należy na ołtarzu "świętego prawa własności" poświęcić nasze obecne interesy - zacisnąć zęby, podnieść podatki i wynagrodzić potomków tych, którzy zostali pół wieku temu skrzywdzeni. Są zwolennicy tej zasady. Nie potrafię się z nimi zgodzić. Pół wieku temu przetaczała się przez Polskę wredna historia. Ginęli ludzie, wojna niszczyła ich mienie, komuniści niektórym odbierali majątki, a innym odbierali wolność. Jeszcze inni (np. polscy chłopi) byli dyskryminowani ekonomicznie. Mamy to szczęśliwie za sobą, ale przecież krzywd naprawić się nie da, nie krzywdząc współczesnych. Dlaczego obecne pokolenie ma zapłacić rachunki za działania Stalina (i jego polskich pomocników) albo Hitlera. Już zupełnie nie mogę uznać za sprawiedliwe pełnego wynagrodzenia strat materialnych tym, którym odebrano kamienicę, i jednocześnie uznania, że nie należy się nic tym, którym kamienicę zburzyła bomba lub których bliscy zginęli w obozie zagłady lub w Katyniu.

Bez obrazy sprawiedliwości, bez krzywdy obecnego pokolenia możliwe jest tylko symboliczne zadośćuczynienie dla Zabużan i dla obywateli polskich mających roszczenia reprywatyzacyjne na terenie kraju. Powinniśmy się jednocześnie twardo i solidarnie przeciwstawić wszelkim żądaniom przesiedleńców niemieckich. To prawda, że wielu z tych ludzi poniosło niezasłużone cierpienia. Ale to niemieckie państwo zgotowało im ten los i tylko niemieckie państwo może im zadośćuczynić. Nad tą historyczną racją nie może stanąć żadne prawo - także prawo Unii Europejskiej.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego