Nic tak nie boli dealera bankowego, jak martwy rynek. Kiedy kursy, dochodowości obligacji i stopy procentowe nie zmieniają się (lub zmieniają się dokładnie tak, jak wszyscy tego oczekują), na departamenty rynków finansowych w bankach pada strach. Bez zmienności, bez niespodziewanych ruchów wartości aktywów nie sposób zarobić. Na nieaktywnym rynku pozycje inwestycyjne banków stają się niemal bezużyteczne, a marże spadają. Najgorzej dla banków (a najlepiej dla ich klientów) jest wtedy, gdy ceny nie zmieniają się wcale. Stały kurs to bezrobocie dla dealerów walutowych, pełna konwergencja stóp procentowych to radość dla Ministerstwa Finansów, ale i bardziej konkurencyjny rynek dla banków.
Stwarzającym więcej możliwości, choć czasem równie trudnym, jest rozdygotany rynek, przy braku trendu. Tak działo się pod koniec 2003 r. i na początku tego roku. Wiadomości ze świata polityki mogły wywołać straty na każdej pozycji.
Na szczęście dla banków, obecna sytuacja jest jak najdalsza od obydwu takich scenariuszy. Najpierw pojawienie się, potem utrwalenie trendu wzmacniającego złotego to wymarzona sytuacja dla dealerów i spekulantów walutowych. Korekty zdarzają się, ale nie przerywają na zbyt długo obserwowanej tendencji, co umożliwia w miarę bezpieczne i zyskowne inwestycje.
Dzięki Radzie Polityki Pieniężnej jeszcze ciekawiej jest na rynku obligacji i krótkich stóp procentowych. Nadspodziewanie szybkie podnoszenie oprocentowania w czerwcu utrwaliło negatywne nachylenie krzywej dochodowości. 25 punktów bazowych podwyżki w lipcu wzbudziło nadzieję na powolniejszy proces zacieśniania polityki pieniężnej i ożywiło kupujących 5-letnie obligacje. Kolejna, większa podwyżka popsuła nastroje posiadaczom obligacji dwuletnich, kosztem dochodowości 10-letnich, a brak zmiany stóp procentowych ostatnio odwrócił tę tendencję. Wszystkie wymienione wyżej zmiany odbywały się w płynnym, wymarzonym dla inwestora miesięcznym rytmie (jakże różnym od nerwowych ruchów wywołanych wypowiedziami czy dymisjami urzędników).
Inwestorzy z niepokojem oczekują wejścia Polski do strefy euro. Członkostwo w Europejskiej Unii Gospodarczej i Walutowej to koniec usług związanych z wymianą walut i zabezpieczaniem przed ryzykiem walutowym. Nadejście euro to prawdopodobnie również europejska centralizacja sprzedaży i handlu obligacjami skarbowymi. Ale i to zagrożenie powoli odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość, dzięki decyzji Eurostatu.