Ministerstwo Finansów rozpętało właśnie burzę wokół "kamienia milowego swobody gospodarczej" - jak to prezentowali niektórzy - czyli wiążących interpretacji podatkowych. Para jak zwykle poszła w gwizdek. Już dziś bowiem można wystąpić do właściwego urzędu skarbowego o udzielenie "pisemnej informacji o zakresie stosowania prawa podatkowego". Co prawda informacja taka nie jest wiążąca i dokonaną w niej interpretację można zmienić, ale nie to jest głównym utrapieniem większości podatników. O wiele gorsze jest to, że otrzymana przez podatnika informacja jest często tak samo niejasna, jak przepisy, które miała zinterpretować. A jeśli już jest ona jasna, to najczęściej jest niekorzystna dla podatnika. Do 31 grudnia 2003 roku zwolnione z podatku dochodowego były na przykład "dochody uzyskane z realizacji praw wynikających z papierów wartościowych, o których mowa w art. 3 ust. 3 ustawy z 21 sierpnia 1997 r. - Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi", zgodnie z którą papierami wartościowymi są "prawa majątkowe, których cena zależy bezpośrednio lub pośrednio od ceny papierów wartościowych (prawa pochodne)". Jeden z podatników dowiedział się jednak, że "sprzedaż prawa pochodnego" to nie jest "realizacja" prawa pochodnego. Ale czym jest "realizacja", jeśli nie jest nią sprzedaż, już się z otrzymanej informacji nie dowiedział. A jaką odczuje podatnik różnicę w tym, że się dowie "wiążąco" czy "niewiążąco", że ma zapłacić najwięcej jak to tylko możliwe? Ministerstwo Finansów już zresztą zasugerowało, że jak interpretacje byłyby korzystne dla podatników, to można byłoby podejrzewać, że są wydane za łapówkę. Który z urzędników zaryzykuje w takiej sytuacji wydanie korzystnej dla podatnika interpretacji?
Argumenty użyte w walce przeciwko wiążącym interpretacjom są po prostu kuriozalne. Do tego, że Ministerstwo Finansów obraża podatników zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Teraz zaczęto także obrażać pracowników aparatu skarbowego. Bo przecież nie wszyscy z nich to przestępcy - podobnie jak podatnicy. Na wprowadzeniu wiążących interpretacji mógłby podobno ucierpieć budżet, gdyż nieuczciwi podatnicy mogliby uzyskiwać od nieuczciwych urzędników niekorzystne dla fiskusa interpretacje i w majestacie prawa nie płacić należnych podatków. Przekładając tę biurokratyczną nowomowę na język bardziej zrozumiały, Ministerstwo Finansów stwierdziło, że zatrudniło w podległym sobie aparacie skarbowym przestępców, którzy mogą za łapówkę wydawać korzystne dla podatników interpretacje. To, że wśród urzędników skarbowych też zdarzają się przestępcy, podobnie jak wśród podatników, ci ostatni wiedzą od dawna. Jednak po raz pierwszy, choć zapewne nie w sposób zamierzony tylko z powodu nieumiejętnego wyrażania myśli - tak otwarcie przyznało to samo Ministerstwo Finansów. Ale każde uogólnienie jest niebezpieczne, albowiem tych złych jest, na szczęście, mniejszość w każdej populacji - i w całym społeczeństwie, i w grupie podatników, i w grupie urzędników. Dlaczego jednak Skarb Państwa nie miałby ponosić odpowiedzialności za przestępców, których istnienie w aparacie skarbowym Ministerstwo Finansów podejrzewa i których tam samo zatrudniło? Przecież podatnik ponosi odpowiedzialność za swoją księgową??? Z drugiej strony, skoro zły podatnik może się "dogadać" ze złym urzędnikiem przeciwko fiskusowi, to dwóch złych urzędników może się "dogadać" ze sobą przeciwko podatnikowi. Nieprawdaż???
Pojawił się także argument, że instytucja wiążących interpretacji jest sprzeczna z konstytucją. A niby dlaczego? Podobno dlatego, że o istnieniu bądź nie istnieniu zobowiązania podatkowego miałaby rozstrzygać nie ustawa, lecz jej interpretacja. A przecież dziś o istnieniu bądź nieistnieniu zobowiązania podatkowego rozstrzyga decyzja administracyjna określająca wysokość zobowiązania podatkowego, wydana na podstawie swoistej interpretacji obowiązujących przepisów? Jeśli można w decyzji podatkowej uznać jakieś koszty za koszty nie stanowiące uzyskania przychodu, to dlaczego nie można tego stwierdzić zawczasu w drodze interpretacji, która też może być decyzją administracyjną? Jeśli zresztą istnieją wątpliwości co do konstytucyjności jakiegoś przepisu prawnego, to właściwym organem do ich rozstrzygania jest chyba Trybunał Konstytucyjny.
Jak rozwiązać ten dylemat? Najprościej. Skoro w ogóle rozmawiamy o interpretacjach przepisów podatkowych - jakie by one nie były - to dlaczego nie można tak ich od razu napisać, żeby nie potrzebna była dodatkowa interpretacja?