Walka na szczytach rosyjskiej władzy obnażyła podziały i krzyżujące się interesy wpływowych kremlowskich urzędników. Pokazała jednocześnie, że w tych rozgrywkach o własność prezydent Władimir Putin jest manipulowany przez współpracowników i odgrywa coraz bardziej instrumentalną rolę.
Ludzie Gazpromu i Rosnieftu
Decyzja rady dyrektorów Gazpromu kończy kolejny etap sporu dwóch najważniejszych kremlowskich koterii - związanej z Gazpromem (do którego poza prezesem koncernu Aleksiejem Millerem zalicza się szefa kremlowskiej administracji Dmitrija Miedwiediewa) oraz z państwową kompanią naftową Rosnieft (za "patrona" tej grupy uchodzi Igor Sieczin, wpływowy wiceszef kremlowskiej administracji). Chodzi o podział sfer wpływów w strategicznych przedsiębiorstwach sektora energetycznego.
Przedmiotem sporu obu grup była z jednej strony kontrola nad Rosnieftem (który niedawno zwielokrotnił swoją wartość poprzez wchłonięcie należącego do Jukosu Jugansknieftiegazu), z drugiej - sposób uzyskania przez państwo kontrolnego pakietu w Gazpromie. Grupa Millera-Miedwiediewa dążyła do włączenia Rosnieftu w strukturę Gazpromu (opracowano przy tym skomplikowany schemat wymiany akcji obu spółek, który umożliwiał państwu uzyskanie kontrolnego pakietu Gazpromu). Z kolei grupa Sieczina (który szefuje radzie dyrektorów Rosnieftu) torpedowała ten pomysł i dążyła do zachowania niezależności spółki.
Ostateczny schemat podziału aktywów ma charakter kompromisowy i nie przesądza o zwycięstwie żadnej z grup. Rosnieft pozostaje poza strukturami Gazpromu. Musi jednak sprzedać część swoich akcji prywatnym inwestorom. Uzyskane w ten sposób pieniądze otrzyma Gazprom w zamian za przekazywany państwu pakiet swoich akcji.