Duży sukces polityczny i umiarkowany sukces ekonomiczny wspólnej europejskiej waluty - euro, ożywił tendencje do wprowadzania regionalnych walut ponadnarodowych. Fenomen euro polega na urzeczywistnieniu unii walutowej w przeciwieństwie do jednostronnego wprowadzenia zarządu walutą (currency board) i to najczęściej przez kraje dotknięte kryzysem finansowym. Cechą wspólną ponadnarodowych walut jest konieczność i chęć uwiarygodnienia polityki gospodarczej regionu i każdego kraju z osobna.Naturalne wydaje się pytanie, dlaczego wcześniej nie powstała jednolita światowa waluta lub chociażby waluty regionalne. Odpowiedzi należy szukać po politycznej stronie ekonomii. W przeszłości dominowały polityczne aspiracje rządów narodowych, konieczność zaznaczania suwerenności oraz chęć osiągania monopolistycznych zysków z tytułu prawa do emisji pieniądza (seignorage). Natomiast w ciągu ostatniego półwiecza nastąpiło kilka zasadniczych zmian. Ujednoliceniu uległ główny nurt teorii ekonomii, w czym szczególnie ważne było zwycięstwo doktryny monetarystycznej przejawiające się w praktyce przyznawaniem niezależności bankom centralnym wobec establishmentu politycznego. Krótkoterminowa perspektywa każdego demokratycznie wybieranego rządu kłóciła się w sposób naturalny z długookresowymi celami każdego banku centralnego. Kolejnym kardynalnym czynnikiem w nowych warunkach stało się międzynarodowe zaufanie do krajowej waluty. Nastąpiła wreszcie niespotykana globalizacja rynków, zwłaszcza finansowych, których dzienne obroty dwukrotnie przekraczają roczne obroty w światowym handlu. Przy czym światowe rezerwy walutowe wszystkich państw starczają zaledwie na pokrycie jednodniowych obrotów na rynkach finansowych.Utrzymywaniu międzynarodowej wiarygodności krajowej waluty służyć miało wprowadzanie sztywnych parytetów jej wymiany w stosunku do zagranicznych walut uznawanych za najbardziej wiarygodne i dlatego najczęściej posługiwano się dolarem USA i niemiecką marką. Jednak po każdym kryzysie walutowym okazywało się, że polityka sztywnego kursu walutowego jest wiarygodna wyłącznie do momentu, w którym koszty jej zaniechania wydają się mniejsze od ceny jej kontynuacji. Rachunek zysków i strat przeprowadzali za każdym razem politycy, a ich bardzo subiektywna perspektywa krótkookresowa różniła się w sposób zasadniczy od obiektywnej perspektywy długookresowej. Jednak coraz dłuższa pamięć społeczeństw, które doświadczały nieudanych i kosztownych eksperymentów swoich rządów w polityce pieniężnej oraz wpływ wspomnianych powyżej czynników, spowodowały wzrost akceptacji dla walut ponadnarodowych również wśród elit politycznych. Jest to równoznaczne ze zrzeczeniem się praw do połowy instrumentów polityki gospodarczej - pozostaje już wyłącznie polityka fiskalna.Po wprowadzeniu unii walutowej naturalnym konkurentem euro pozostaje dolar USA. Ścieżka globalizacji dolara była i będzie inna niż euro. Dolar historycznie był walutą tezauryzacji w wielu krajach rozwijających się, a ucieczka do gotówkowego dolara odbywała się we wszystkich okresach kryzysowych. Związanie walut krajów Ameryki Środkowej i Południowej (oraz wielu innych) z dolarem polegało albo na ustalaniu mniej lub bardziej sztywnego parytetu wymiany, albo wprost na wprowadzaniu zarządu walutą. Naturalnym krokiem, zwłaszcza wobec gospodarczej potęgi USA, wydaje się więc zastępowanie walut narodowych przynajmniej na kontynencie amerykańskim przez dolara i mimowolne pełnienie przez Fed funkcji banku centralnego coraz większej liczby krajów. Wypracowywanie modelu wspólnej waluty dla Azji dopiero się zaczęło. Na uwagę zasługuje fakt, że względna pozycja gospodarcza Japonii w Azji, wobec kryzysu w całym regionie, wcale nie zmalała i rola jena jako regionalnej waluty krajów azjatyckich zależy nie tyle od tempa gospodarczego ozdrawiania, ile od politycznej woli decydentów. Jednak jaki będzie ostatecznie jej kształt, jest równie trudno przewidzieć, jak następny etap ujednolicania walut regionalnych. Możliwe że będzie to wprowadzenie jednej waluty ogólnoświatowej. Tylko co będą wtedy robili wszyscy ci spekulanci walutowi, jeśli nie zdążą zarobić na emeryturę?

RAFAŁ ANTCZAK

Fundacja CASE