Meandry polityki antyinflacyjnej

Poszerzenie przedziału celu inflacyjnego w założeniach polityki pieniężnej NBP na 2000 r. (5,4-6,8 proc.) w porównaniu z założeniami na br. (6,6-7,8 proc.) ma wynikać ze wzrostu stopnia niepewności co do uwarunkowań pozostających poza kontrolą polityki pieniężnej. Przy założeniu poziomu inflacji na koniec br. w okolicach górnej granicy planowanego na br. przedziału tempo zakładanej dezinflacji wydaje się trochę zbyt wolne dla osiągnięcia średniookresowego celu inflacyjnego w 2003 r. (4 proc.). Zwłaszcza wobec malejącej krańcowej efektywności tego procesu.Wzrost inflacji w sierpniu w porównaniu z lipcem o 0,6 proc. był zaskoczeniem dla rynku oczekującego powtórzenia deflacji z zeszłego roku. We wrześniu zaś inflacja wyniosła 1 proc. O ile sierpniowy wzrost inflacji tłumaczono czynnikami zewnętrznymi, takimi jak wzrost cen ropy naftowej, osłabienie kursu złotego, o tyle we wrześniowych wzrostach czynnikiem zdecydowanie pchającym ceny w górę są towary żywnościowe. A miało być inaczej. Wysokie plony i wzrost podaży towarów rolno-spożywczych okazał się mitem spreparowanym na użytek bojaźliwych polityków. Dodatkowo, w wyniku protestów, wzrosła ochrona celna krajowego rynku rolnego. Skutkiem jest wyższy rachunek, za który przychodzi obecnie płacić konsumentom. W budżecie na 2000 r. rząd przewidział znaczący wzrost (około 60 proc. w porównaniu z br.) środków na promocję polskiego eksportu, w tym na dopłaty do gwarancji eksportowych. Należy mieć nadzieję, że środki te nie zostaną wykorzystane na promocję polskiego eksportu żywności do Rosji, ponieważ konkurencję dla nas stanowią tam obecnie subsydiowane towary z krajów Unii Europejskiej i USA. Mało prawdopodobna jest realizacja postulatu rzetelnej prognozy podaży produktów rolnych na rynku krajowym, ponieważ analizą taką mogą być zainteresowani wyłącznie konsumenci, a oni w polityce stanowią przecież niezorganizowaną grupę społeczeństwa.Z powyższego powodu już dziw nie bierze, że w warunkach tak dużej zmienności cen artykułów rolnych i surowców, jaka ma miejsce w Polsce, nie powstała jeszcze giełda towarowa z prawdziwego zdarzenia. Taka giełda, do której mieliby równy dostęp wszyscy, również spekulanci finansowi zapewniający płynność obrotów. Może rząd zamiast wydawać pieniądze podatników na interwencje o wątpliwej jakości z liberalnego punktu widzenia skoncentrowałby się na rozbiciu za pomocą niewidzialnej ręki rynku skostniałych struktur oligopolistycznych i kartelowych w rolnictwie polskim. Postulatem łatwiejszym do spełnienia i zresztą częściowo realizowanym jest lepsza analiza przyczyn inflacji w Polsce. Sezonowość i egzogeniczność czynników inflacjogennych zachęca do wysiłków w celu opracowania indeksu inflacji bazowej. Byłby to wskaźnik pożyteczny dla ekonomistów, ale jednocześnie bezwartościowy dla konsumentów i pracowników. Dla polityków mógłby on być usprawiedliwieniem dla mało ambitnej polityki antyinflacyjnej, a pogląd o szkodliwości "radykalnego" obniżania inflacji jest wystarczająco popularny w naszym kraju.

RAFAŁ ANTCZAK

FUNDACJA CASE