Prawdziwy test jakościowy przeprowadza się zwykle w skrajnie niekorzystnych warunkach. Dlatego też testem dla jakości koordynacji polityki pieniężnej i fiskalnej jest 1999 r., gdy miał miejsce splot niekorzystnych warunków zewnętrznych i wewnętrznych dla polskiej gospodarki. Niestety, należy stwierdzić, że testu nie zdały organy odpowiedzialne za koordynację. I to mimo coraz większej przejrzystości oraz dostępności informacji.

Sytuację Rady Polityki Pieniężnej i NBP można porównać z sytuacją, w jakiej znalazły się Europejski Bank Centralny oraz Centralny Bank Japonii. Cechą wspólną dla nich jest zażarta walka o zdobycie wiarygodności na rynku. Oczywistym benchmarkiem jest dla wszystkich Fed i Alan Greenspan. Mniej oczywiste jest to, że na wiarygodność banku centralnego wpływa ocena całości gospodarki. Cóż z tego, że polityka pieniężna jest wiarygodna, a polityka fiskalna nie. Zresztą sytuacje takie są dobrym zaczątkiem dla powstawania kryzysów drugiej generacji.W naszym kraju podział kompetencji wydaje się jasny, przynajmniej w teorii. NBP odpowiada za cel inflacyjny w średnim okresie (w krótkim też), Ministerstwo Finansów zajmuje się polityką fiskalną oraz długiem publicznym, Ministerstwo Skarbu przeprowadza przekształcenia własnościowe. Cały rząd odpowiada za reformy sektora publicznego oraz politykę kursową.Jak jest w praktyce, każdy widzi. Jedną z przesłanek obniżki stóp procentowych NBP w styczniu br. była troska o słabe wyniki sektora realnego, w tym spadek wskaźników produkcji i eksportu. Resort finansów w mniej lub bardziej aluzyjny, ale zawsze publiczny sposób wyraża swoje stanowisko wobec stóp procentowych. Dane dotyczące tempa procesu prywatyzacji i wpływów walutowych są na tyle dezorientujące, że straciły krańcową wartość informacyjną.Zarówno NBP, jak i MF oraz MSP mają za to przemożny wpływ poprzez swoje działania oraz wypowiedzi na oczekiwania rynku walutowego, co ma mieć wpływ na wyniki w eksporcie, o który martwią się wszyscy. W rezultacie, gdy w ciągu ostatnich lat realna aprecjacja kursu złotego w stosunku do USD wynosiła 5-7% rocznie, to w ujęciu rocznym do końca września br. złoty stracił realnie 10%. Natomiast w ujęciu rocznym do sierpnia br. saldo towarowe i saldo niesklasyfikowanych obrotów bieżących pogorszyły się o ponad 0,4 mld USD, a cały deficyt rachunku obrotów bieżących - o ponad 1 mld USD. Również w tym okresie saldo rachunku kapitałowego i finansowego pogorszyło się prawie o 0,5 mld USD. Saldo błędów i opuszczeń bilansu płatniczego wykazało za to poprawę i wzrosło prawie o 1,4 mld USD. Na rachunku finansowym dominowała tendencja do zadłużania się za granicą, natomiast wzrost w saldzie błędów i opuszczeń sugeruje napływ kapitału do Polski.O czym to wszystko świadczy? Po pierwsze o tym, że słabszy kurs złotego nie poprawia wyników eksportu. Po drugie - tempo wzrostu przepływów kapitałów krótkoterminowych jest znacznie silniejsze niż napływu inwestycji bezpośrednich.Skala czterech reform przeprowadzonych w sektorze publicznym niejako wymuszała większą skalę błędów przy ocenie ich kosztów. Nie trzeba było wielkiej wyobraźni, żeby w połowie br. uświadomić sobie niedoszacowanie wydatków publicz-nych oraz presję na ich powiększanie. Tylko że stawianie Ministerstwa Finansów pod ścianą jest narodowym sportem w Polsce.Wybór był następujący: albo znacznie zwiększyć wpływy z prywatyzacji, utrzymywać trend aprecjacji złotego i sterylizować część napływu kapitału zagranicznego, albo pożyczać na rynku wewnętrzny i osłabiać złotego, żeby pobudzać eksport. Pod koniec roku trzeba będzie przeprowadzić bilans i okaże się, czy operacje sterylizacyjne NBP kosztowałyby budżet sektora publicznego więcej niż bardzo krótkoterminowe pożyczki na rynku wewnętrznym przy słabnącym kursie, rosnącej inflacji i stopie procentowej.Dobra koordynacja w burzliwych czasach powinna łagodzić tendencje negatywne w gospodarce. W Polsce mamy tylko nastroje pesymistyczne lub optymistyczne. W pesymistycznych nastrojach jest teraz NBP, skoro zaczyna się martwić poziomem kursu walutowego, Ministerstwo Finansów - wykonaniem budżetu, a Ministerstwo Skarbu - prywatyzacją. Trwające prace nad budżetem 2000 r. powinny skłonić rząd do wypracowania chociaż ogólnikowych, ale efektywnych metod współpracy na szczeblu podległych ministerstw i niezależnego banku centralnego. Czasy, gdy każdy sobie rzepkę skrobie, należy wreszcie zaliczyć do niechlubnej przeszłości.

RAFAŁ ANTCZAK

Fundacja CASE