Trend i kontrola ryzyka

Aktualizacja: 06.02.2017 02:26 Publikacja: 19.02.2000 09:49

"Akcje nigdy nie są zbyt drogie, aby zacząć je kupować, ani zbyt tanie, by się ich pozbyć".Jesse LivermoreNajważniejsze elementy systemu inwestycyjnego to zarządzanie pieniędzmi oraz taktyka otwierania i zamykania pozycji. Jest to kwestia bardzo istotna, jeśli chodzi o końcowy rezultat naszych poczynań na rynku. Dysponując relatywnie słabszą metodologią określania trendu, punktów zwrotnych i zasięgu danego ruchu jesteśmy w stanie - odpowiednio zarządzając naszym kapitałem - odnosić lepsze rezultaty niż gracze niedbale zarządzający swoimi pozycjami. Ideałem jest oczywiście dokładne określenie zasięgu i czasu trwania danego trendu oraz jego maksymalne wykorzystanie - ale będąc tylko ludźmi oraz nie mając szklanej kuli, musimy zadowolić się bardziej przyziemnymi metodami, które biorą pod uwagę ryzyko tego, że nasza ocena sytuacji rynkowej może być zła.

Założenia systemuSądzę, iż aby miało sens opisywanie taktyki otwierania i zamykania pozycji, należy zacząć od określenia tego, w jaki sposób postrzegamy rynek oraz jakie są nasze preferencje co do charakterystyki aktywów, w które chcielibyśmy zainwestować swoje pieniądze. Najkrótsza odpowiedź, jakiej należałoby udzielić na tak postawione pytanie brzmi: należy kupować akcje rosnące, innymi słowy te, które znajdują się w trendzie wzrostowym. Tylko pozornie jest to truizm - wystarczy wejść do dowolnego biura maklerskiego, aby przekonać się, jak wiele osób stara się tam kupić "dobre akcje", albo "tanie akcje" - i jak wielką obawę odczuwają przed kupowaniem walorów rosnących ("nie będę kupował szczytu - zaraz przecież spadnie!"). Tymczasem zazwyczaj istnieją dobre powody ku temu, że dana akcja rośnie bądź spada - choć niekoniecznie są one już publicznie znane, a doświadczenie dowodzi, że walory ustanawiające nowe rekordy są o niebo lepszą inwestycją niż te "dołujące".Trend jest więc dla spekulanta i gracza giełdowego podstawową rzeczywistością - można się denerwować bądź zdumiewać, że nie potrafimy go racjonalnie uzasadnić, ale to właśnie dzięki niemu będziemy zarabiać bądź tracić pieniądze. Zazwyczaj wychodzi się z założenia, że poprawa warunków zewnętrznych, restrukturyzacja firmy, wzrost mocy wytwórczych czy cała masa innych czynników stricte fundamentalnych powinny pozytywnie odbić się na notowaniach spółki. Zasadniczo jest to prawdą, ale każdy pewnie potrafi z pamięci przywołać przykłady firm, gdzie dane fundamentalne wskazywały na wzrost, a akcje spadały, czasami przyprawiając ich posiadaczy o palpitacje serca (wystarczy wspomnieć Agros czy Mieszko - spółki, które nieomal w przededniu utraty 80% wartości otrzymywały pozytywne rekomendacje poważnych analityków). Z drugiej strony, bardzo często zdarza się tak, iż spółka zaczyna "irracjonalnie" rosnąć - zazwyczaj jednak po jakimś czasie okazuje się, że powód był istotny, choć wtedy znany zaledwie garstce inwestorów. Tak więc powtórzmy raz jeszcze - interesują nas spółki rosnące, inaczej mówiąc znajdujące się w trendzie wzrostowym, a nie np. "tanie" - gdyż te mogą być jeszcze tańsze. Jest to podejście, które znajdziemy prawie u wszystkich klasyków rynku giełdowego - wystarczy wspomnieć W. D. Ganna, Jesse Livermore'a - czy współczesnych nam autorów - Johna Murphy'ego, Victora Sperandeo czy Aleksandra Eldera. Paradoksalnie, nawet zatwardziali fundamentaliści na Wall Street musieli uznać wyższość trendu nad wszystkimi innymi kategoriami i pojęciami inwestycyjnymi. Gdyby konsekwentnie stosowali metody i poziomy wyceny, które sprawdzały się do końca lat osiemdziesiątych, to już kilka lat temu musieliby ogłosić skrajne przewartościowanie i koniec hossy - co też uczynili, ale zaraz potem, aby nie wylądować na śmietniku giełdowej historii, zaczęli dostosowywać swe narzędzia do trendu wzrostowego...Z takiego podejścia, czyli umieszczenia trendu rynkowego w centrum uwagi, wypływa kilka wniosków fundamentalnych dla spekulanta i inwestora. Pierwsze, co przychodzi na myśl, to stare jak świat powiedzenia giełdowe: "trend jest twoim przyjacielem", "nigdy nie walcz z trendem". Ich ważność wynika z tego, iż trendy mają tendencję do utrzymywania się przez dłuższy okres - i należy to wykorzystać - a z drugiej strony, upieranie się przy pozycji przynoszącej stratę zazwyczaj tę stratę powiększa. Stąd kolejna nienaruszalna zasada: "Nigdy nie należy uśred-niać straty - jest to jeden z najgorszych błędów, jakie popełnić może gracz giełdowy1" - stwierdza W.D. Gann. Wtóruje mu Jesse Livermore, legendarna postać amerykańskiego rynku akcji początku XX wieku: "Ze wszystkich błędów, które może popełnić gracz, uśrednianie straty jest jednym z najgorszych. Zawsze należy pozbyć się tego, co przynosi straty, i utrzymywać pozycje, które są zyskowne2"Opis systemuWłaśnie te dwie wyżej wymienione zasady leżą u podstaw strategii, którą chciałbym tutaj opisać. Dodatkowe zalecenia płyną z zasady akceptacji małych strat i dużych zysków:1. Nigdy nie ryzykujemy całości, ani nawet większości kapitału w jednej transakcji. Klasycy zalecają jego podział na 10 równych części - w ten sposób, jeśli założymy dopuszczalną stratę na każdym "kawałku" kapitału w wysokości 10% nigdy nie ryzykujemy więcej niż 1% kapitału, co daje nam niezbędny komfort psychiczny dla zawierania transakcji - a kupowanie, kiedy kurs opiera się o linię trendu bądź dokupowanie akcji ustanawiających nowe rekordy cenowe wymaga przeciwstawienia się dominującej wokół opinii - i taki komfort psychiczny jest bardzo potrzebny.2. Każdą zawieraną transakcję zabezpieczamy zleceniem stop-strata (stop-loss). Obecnie wymaga to dużej samodyscypliny (miejmy nadzieję, że już wkrótce możliwe będzie na poziomie systemu giełdowego składanie takich zleceń - to znakomicie ułatwi zarządzanie pieniędzmi, gdyż od razu będzie można złożyć zlecenie kupna i zlecenie stop-strata), ale stanowi rodzaj polisy ubezpieczeniowej, że nigdy nie stracimy więcej, niż założyliśmy na początku. Jak podkreślają wszyscy, którzy odnieśli sukces na giełdzie, strata jest częścią gry - i należy to zaakceptować. Akceptowanie małych strat jest najlepszą taktyką także z psychologicznego punktu widzenia - jeżeli tracimy 1% kapitału, to łatwo możemy to "przełknąć" wiedząc, że odrobimy z nawiązką na innej transakcji. Gdybyśmy zaś utrzymywali taką pozycję, albo co gorsza - jeszcze do niej dokładali (tzw. uśrednianie ceny zakupu) - to w 9 przypadkach na 10 kończy się to katastrofą. Kiedy zaś na danej pozycji mamy już zysk, podnosimy zlecenie stop-strata tak, aby nigdy transakcja przynosząca zysk nie zamieniała się na pozycję przynoszącą straty.3. Cały czas podnosząc zlecenie stop-strata pozwalamy narastać zyskom. Nie ustalamy arbitralnie poziomu zamknięcia pozycji - a jeśli jesteśmy bardzo mocno przekonani, że znajdujemy się bardzo blisko szczytu, to "zacieśniamy" poziom stop-loss w ten sposób, że mniejszy niż zazwyczaj spadek spowoduje zamknięcie pozycji. Takie podejście pozwala nam uczestniczyć w "irracjonalnych" wzrostach (zazwyczaj końcowe fazy hiperbol wzrostowych) i wyzyskać je do maksimum. Myślę, że każdy z doświadczonych graczy doświadczył jakże frustrującej sytuacji: dobrze wytypował obiekt zakupu, a następnie zarobił 40% - zamiast 140%...4. Doświadczenie dowodzi, że najlepiej jest kupować akcje znajdujące się w silnych trendach, gdyż mają one tendencję do długoterminowego utrzymywania się. Płynie z tego kolejna zasada - po tym, jak zainicjowaliśmy pozycję 10% procentami kapitału, przyniosła ona pewien zysk, to właśnie do tej pozycji dokładamy kolejną porcję naszego kapitału. Jeśli pozycja przynosi niewielki zysk, albo niewielką stratę (ale taką, która nie dotyka jeszcze poziomu zlecenia stop-strata) - to nie ma sensu dokładać tam pieniędzy. Rynek jest najlepszym arbitrem tego, w którym miejscu pieniądze najlepiej zapracują na siebie.Tak w skrócie można opisać proponowany przeze mnie system. Jest on raczej ogólnym zbiorem zaleceń i łatwo może zostać dopasowany do stosowanych przez danego gracza metod analizy rynku. Stosuję analizę fundamentalną (nie tylko badając jej przeszły i aktualny standing finansowy i pozycję na rynku, ale bardziej potencjał na przyszłość) dla wytypowania spółek wartych zainteresowania, a następnie za pomocą narzędzi technicznych określam trend i poziomy inicjacji pozycji, poziomy zleceń stop-strata i oczekiwany poziom docelowy. Wydaje się, że najbezpieczniejszą metodą jest zakup akcji w okolicach podwójnego dna, odwróconej głowy z ramionami bądź też innej formacji, która w stosowanej przez nas metodzie analizy rynku oznacza odwrócenie się tendencji spadkowej. (Równie dobrze można stosować odpowiednią formację "świecową", kupować przy poziomie wsparcia potwierdzonym dywergencjami na oscylatorach czy pułapie wyznaczanym przez liczby Fibonacciego - a jako poziomy stop-strata zamiast sztywnego 10% stosować ceny, których przekroczenie zaneguje "obstawianą" przez nas formację). Te kwestie pozostawiam indywidualnym preferencjom i upodobaniom.Prześledźmy teraz zastosowanie omówionej powyżej metody na przykładach.Przykład: AkcjePowyższa metoda najlepiej sprawdzać się będzie w połączeniu z dobrą metodą określania trendu, zasięgu impulsów i następujących po nich korekt etc. Załóżmy jednak na chwilę, iż znamy zaledwie podstawowe pojęcia analizy technicznej, a jeśli chodzi o rekomendacje fundamentalne - zawierzamy tym powszechnie dostępnym w prasie i w internecie. Załóżmy także, iż w sylwestra 1999 roku dostajemy do rąk grudniowy numer "Profesjonalnego Inwestora" i z artykułu "Akcje na rok 2000" dowiadujemy się, jakie to walory znajdują się w centrum uwagi analityków dużych banków i funduszy operujących na rynku. Z jednej strony są one interesujące z tego powodu, iż preferencje dużych inwestorów nie zmieniają się z dnia na dzień - trendy utrzymują się przez stosunkowo długi czas - ale z drugiej, należy być ostrożnym w kupowaniu - szczyt popularności wśród analityków często zbiega się ze szczytem wykresu. Prześledźmy więc omawianą wyżej metodę na portfelu akcji - jest to istotne z tego powodu, iż to rynek zadecyduje za nas o proporcjach poszczególnych akcji. Zakładamy, że interesuje nas okres od pierwszej sesji 2000 roku do 4 lutego tego samego roku. Przyglądamy się więc wykresom, aby ocenić trendy panujące na polecanych walorach i dokonać odpowiednich transakcji.1. PKNNa pierwszym miejscu w grudniowym "PI" znajdują się walory PKN-u - rzut oka na wykres pozwala zauważyć, iż znajdują się one w średnioterminowym trendzie wzrostowym, natomiast krótkoterminowo (od 28 grudnia) poddają się korekcie. O zmianie trendu będziemy mogli powiedzieć dopiero po przebiciu poziomu 23,70 zł. Zakup następuje na pierwszej sesji po tym, jak akcje przestają spadać (to dosyć ryzykowne, ale załóżmy, że wierzymy analitykom), czyli dokonujemy go po cenie 25,40, stop-loss umieszczając na poziomie 23,70 (ryzykujemy więc jedynie 1,70 zł na 25,40 zł - czyli 6,7% z 10% kapitału, czyli 0,67% całego kapitału) (rys. 1). Następnie notowania rosły, co w początkowej fazie pozwala nam podnieść stop-loss do poziomu zakupu (+ prowizja) - w ten sposób ta pozycja nie przyniesie nam już straty. Powiększymy ją natomiast wtedy, gdy na pierwszej części zarobimy 10% (równie dobrze możemy powiększać pozycję np. po pokonaniu znaczącego poziomu oporu) - w naszym przypadku będzie to 27,90 zł. W omawianym okresie akcje nie osiągnęły tego poziomu, natomiast na wykresie pojawiła się formacja, którą moglibyśmy zaklasyfikować jako formację głowy i ramion, zapowiadająca spadek do 24,7 zł.Zasadniczo powinniśmy zamknąć pozycję w okolicach 25,70 zł (przełamanie linii szyi), ewentualnie 25,40 + prowizja, aby chronić zyski, ale jeśli inne narzędzia (np. cykle) podpowiadają nam, że spadek tam się zakończy, możemy tę pozycję nadal utrzymywać, jako że nie narusza ona naszego pierwszego poziomu stop-loss (23,7 zł). Istotnie - notowania spadły do 24,9; po czym nastąpił wzrost (gdybyśmy nie dysponowali innymi alternatywami, można rozważyć dokupienie PKN-u w okolicach końca fali spadkowej wynikającej z formacji głowy i ramion, umieszczając stop-loss tuż poniżej). 4 lutego dysponowalibyśmy więc akcjami PKN-u kupionymi za 10% gotówki, na których nasz nie zrealizowany zysk3 wynosiłby (26,20 - 25,400) : 25,40 = 3,14%, czyli 0,314% początkowej wartości portfela (rys. 2).2. ComArchNa początku roku 2000 akcje te znajdują się już w silnym trendzie wzrostowym. Silnymi sygnałami kupna było już przebicie poziomu 92,5 zł (stop-loss 86 zł), a następnie 124 zł (stop--loss 112 zł) - a aktywnie obserwując rynek dużo wcześniej budowalibyśmy pozycję na tych akcjach - ale załóżmy, że dopiero teraz zwróciliśmy na nie uwagę (rys. 3). Na pierwszej sesji nowego roku papiery te notowane były po 143 zł, znajdowały się ciągle w trendzie wzrostowym (rys. 4). Kupujemy je więc po 143 zł, ustawiając stop-loss na poziomie poprzedniego szczytu 124 zł (to więcej niż 10% straty, którą dopuszczamy, ale gdybyśmy spojrzeli na rynek 2 tygodnie wcześniej, to kupowalibyśmy zaraz po przebiciu 124 zł, ryzykując znacznie mniej). Kolejne dni notowań przynoszą korektę (do 134,5 zł), która jednak nie narusza naszego poziomu obrony.Kiedy akcje powracają ponad poziom naszego zakupu, możemy pomyśleć o powiększaniu tej pozycji, jednocześnie podnosząc poziom stop-loss. Dzieje się tak 10 stycznia - na pierwszych 10% portfela mamy już ponad 10% zysku (169,5 - 143) : 143 = 18,5% - możemy więc pozwolić sobie na śmielsze zakupy. Na notowaniach ciągłych (bądź następnego dnia na fixingu) dokupujemy więc akcje za kolejne 10% kapitału po cenie oscylującej wokół 175 zł. Mamy więc teraz 20% portfela w akcjach ComArchu, zakupionych średnio po (143 + 175) : 2 = 159 złotych - tam też umieszczamy stop-loss. Na kolejnych sesjach na wykresie tworzy się formacja głowy i ramion o sugerowanym zasięgu spadku 159 - 160 zł; kurs jednak odbija się od tego poziomu, a my zwiększamy swoje zaangażowanie następnego dnia (27 stycznia) po 165 zł, podnosząc stop-loss do poziomu 160 zł. Mamy więc teraz 30% portfela zaangażowanego w akcje ComArchu po średniej cenie (143 + 175 + + 165) : 3 = 161 zł, chronionego zleceniem stop-loss na poziomie 160 zł.Możemy nadal budować tę pozycję - jest to tzw. pyramiding - np. w oparciu o nasze przekonania fundamentalne dotyczące tej spółki, jej dotychczasowych osiągnięć, innowacyjności produktów - a także, last but not least - branży, której jest chyba najbardziej dynamicznym reprezentantem. Załóżmy jednak, iż ograniczamy maksymalną wielkość pozycji w akcjach jednej firmy do 40% - i ostatniego zakupu dokonujemy, kiedy na posiadanych już akcjach zarobiliśmy kolejne 10%, a wykres pokonał poprzedni szczyt (186 zł), czyli kupujemy kolejny pakiet 31 stycznia po cenie nieznacznie przekraczającej 186 zł, stop-loss podnosząc do poziomu chroniącego dotychczasowe zyski (143 + 175 + 165 + 186 + prowizje) : 4 = 168 zł.Na kolejnych sesjach akcje silnie zwyżkują, a 4 lutego (koniec analizowanego okresu) mamy zaangażowane 40% portfela w akcje spółki ComArch, zarabiając na nich około 50%, co daje 20-proc. wzrost wartości w stosunku do całego portfela. Zyski chronimy zleceniem stop-loss - konsekwentnie trzymając się 10%, należałoby umieścić to zlecenie na poziomie 223 zł.3. BudimexKupujemy pierwszą transzę na sesji 3 stycznia po 29,90 zł, stop- -loss 10% (czyli 26 zł), zakładając, że powiększymy pozycję po przebiciu poziomu 32,9 zł. Dzieje się tak na sesji 13 stycznia - po cenie ok. 34 zł w czasie notowań ciągłych kupujemy akcje za kolejne 10% kapitału, podnosząc stop--loss dla całej pozycji do poziomu (29,9 + 34 + prowizje) : 2 = = 32 zł. Pozycja zostaje zam-knięta 26 stycznia po tej cenie (po naruszeniu tego poziomu dzień wcześniej) - ponosimy więc jedynie koszty prowizji. 4 lutego nie posiadamy akcji Budimeksu, a operacje z nimi związane kosztowały nas tyle, ile prowizje. (Nie jest możliwe całkowite uniknięcie subiektywizmu - gdybyśmy mocno wierzyli w trend wzrostowy na Budimeksie, moglibyśmy utrzymać tę pozycję z poziomem stop-loss na wysokości 29,3 zł - wartość przyspieszonej linii trendu na 31 stycznia - ciągle ryzykując mniej niż 10% pozycji).4. Exbud3 stycznia 2000 r. akcje Exbudu znajdowały się na poziomie 37 zł - i przed pokonaniem poprzedniego szczytu (39 zł) ich nabycie byłoby sprawą ryzykowną (podwójny szczyt) - sygnałem kupna byłoby więc przebicie 39 zł, co w analizowanym okresie nie nastąpiło.5. Kable HoldingPrzy analogicznych założeniach na sesji kończącej nasze rozważania mielibyśmy 20% portfela zaangażowanego w akcje Kable Holding, na którym zysk wynosiłby około 8%, czyli 1,6% w stosunku do wartości całego portfela.PodsumowaniePowyższe przykłady służyły raczej praktycznemu przedstawieniu zastosowania opisywanej metody aniżeli wykazaniu jej skuteczności - choć zysk 21% na portfelu w okresie, kiedy WIG zyskał 11%, a my kierowaliśmy się wyłącznie rankingiem prasowym i znajomością kilku podstawowych terminów analizy technicznej też nie jest do pogardzenia. Istotną cechą tego systemu jest także pozwolenie rynkowi, aby zadecydował, w które akcje najwięcej zainwestować. Najważniejsze jednak jest to, że cały czas kontrolowaliśmy poziom akceptowanego ryzyka i nigdy nie ryzykowaliśmy więcej jak kilka procent wartości całego portfela (w sytuacji równoczesnej inicjacji kilku pozycji), a o to przecież chodzi w systemach zarządzania pieniędzmi na giełdzie.Moim zdaniem, nie jest możliwe całkowite wyeliminowanie czynnika subiektywnego z gry giełdowej i wynalezienie skutecznego, w pełni mechanicznego systemu zawierania transakcji - dokładnie z tego samego powodu, z jakiego nikomu dotąd nie udało się stworzyć perpetuum mobile. Zaletą powyższego systemu jest jednak dokładna analiza i kontrola ryzyka. Sprawdza się on bardzo dobrze w dłuższych okresach (np. w połączeniu z cyklami) - kiedy już zajmiemy pozycję i poziom cen znajduje się bezpiecznie powyżej poziomu stop-loss, możemy spokojnie przyglądać się rynkowi w poszukiwaniu nowych atrakcyjnych inwestycji, a trend sam zadba o nasze zyski.Rynek akcji - szczególnie w hossie - potrafi "wybaczyć" wiele błędów i równie dobrze można obejść się bez takiego systemu. Nie wyobrażam sobie jednak gry na kontraktach terminowych lub lewarowania się kredytem bez kontroli ryzyka - zazwyczaj takie próby kończą się smutno. Powyższe zasady bardzo łatwo można dostosować do rynku futures i do pozycji lewarowanej, ale to już temat na odrębne rozważania. nAutor jest inwestorem indywidualnym, na giełdzie inwestuje od 1992 roku. Obecnie jest doktorantem Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmuje się też tłumaczeniami literatury giełdowej ("Wspomnienia gracza giełdowego" E. Lefevre, Wydawnictwo ABC, 2000; "Gaming the Market", Wydawnictwo ABC, w opracowaniu).1 W.D. Gann, "45 Years on Wall Street", Lambert-Gann Publishing, Pomeroy WA, 1949.2 E. Lefevre, "Wspomnienia gracza giełdowego", Dom Wydawniczy ABC, 2000.3 Bez uwzględnienia prowizji.Literatura:J. Murphy, "Analiza techniczna rynków finansowych", WIG Press, 1999.E. Lefevre, "Wspomnienia gracza giełdowego", Wydawnictwo ABC, 2000.

"Ludzie mają poważne trudności, aby pojąć fundamentalne zasady spekulacji. Często powtarzam, że najbardziej komfortowym czasem do zakupu akcji jest czas ich wzrostu. Wcale nie chodzi o to, aby kupić je najtaniej, jak to tylko możliwe, ani sprzedać na samym szczycie - ale o to, aby kupić bądź sprzedać w odpowiednim czasie. Kiedy obstawiam spadki, to każda kolejna sprzedaż musi odbywać się po cenie niższej niż poprzednia. W czasie gry na zwyżkę zastosowanie znajduje zasada przeciwna - muszę kupować coraz drożej. Nie kupuję akcji zniżkujących ani krótko nie sprzedaję rosnących.""Wspomnienia gracza giełdowego"E. Lefevre

"Nigdy nie staram się kupić akcji zbyt tanio ani zbyt łatwo.""Wspomnienia gracza giełdowego"E. Lefevre

"Maksymalizacja zysków i minimalizacja strat to jedno z najstarszych przykazań na rynku terminowym. Wielkie zyski na terminowych rynkach osiąga się dzięki utrzymywaniu pozycji zgodnych z kierunkiem istniejących trendów. Ponieważ stosunkowo niewieleji zawieranych w ciągu całego roku przynosi duże zyski, należy te nieliczne okazje wykorzystywać do maksimum. Sposobem na to jest właśnie "akceptacja dużych zysków i małych strat". Jest rzeczą zadziwiającą, jak wielu uczestników rynku postępuje dokładnie na odwrót.""Analiza techniczna rynków finansowych"J. Murphy

Pamiętajcie - akcje nigdy nie są zbyt drogie, aby zacząć je kupować, ani zbyt tanie, by się ich pozbyć. Po zawarciu pierwszej transakcji nie należy dokonywać kolejnej, jeśli na pierwszym pakiecie nie mamy zysku. Trzeba poczekać i poobserwować. Właśnie wtedy korzystamy z umiejętności czytania wykresów - pozwalają one podjąć decyzje co do timingu operacji."Wspomnienia gracza giełdowego"E. Lefevre

Marcin Mrowiec, prywatny inwestor

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy