Logika rozwoju sytuacji technicznej na światowych rynkach jest wręcz zdumiewająca. Abby J. Cohen, zalecająca strategiczną redukcję akcji w portfelach z 70 do 65% - co jak zapalnik podziałało na Wall Street - pojawiła się dokładnie w chwili powrotu Nasdaq do złamanej wcześniej linii trendu wzrostowego, a DJI do przedostatniego ważnego oporu. Symptomy wyczerpania aprecjacji złotego wystąpiły na 3 dni przed nagłym osłabieniem czeskiej korony, wymienianego teraz jako pretekst dla wyprzedaży naszej waluty. Klasyczny wreszcie był podwójny szczyt na WIG, nie potwierdzony przez WIG20. Fatalnych sygnałów - i jeszcze czarniejszych opinii - nazbierała się w ciągu raptem tygodnia cała masa.Tym niemniej tworzące się na różnych rynkach średnioterminowe, negatywne formacje znalazły się właśnie w punkcie, w którym krótkoterminowe odbicie byłoby bardzo na miejscu. Nasz WIG natomiast zdaje się powielać idealnie schemat z roku 1996, gdy po silnej początkowo fali wzrostowej przez większą część roku indeks pozostawał w szerokim, systematycznie zwalniającym trendzie bocznym, przerywanym epizodami mini-krachów, podobnymi jak teraz. Obawiam się, że kontynuacja tego scenariusza jest obecnie najbardziej prawdopodobna. Oznacza to jednak, że rynek będzie bardzo męczący i niebezpieczny, a zarobić - bez perfekcyjnego timingu - niestety wiele się nie da.