Internetowe portale w rodzaju YouTube czy MySpace wzbogaciły się ostatnio o kolejny film z prezesem Microsoftu Steve?em Ballmerem w roli głównej. Ktoś nagrał, jak podczas wykładu dla studentów na Uniwersytecie Ekonomicznym w Budapeszcie Ballmer został obrzucony jajkami. Prezes zniósł to dzielnie, mało tego, wydawał się nawet zadowolony. Czeka go pewnie za to wysoka premia. Bo Steve Ballmer przyjął na swoją pierś jajka, które kiedyś poleciałyby w założyciela i właściciela Microsoftu Billa Gatesa.
Co bowiem ma począć człowiek, kiedy ma już dość bycia obiektem kpin, złośliwości oraz pogardy, i to w dodatku na całym świecie? Mówiąc inaczej, co zrobić, gdy będąc Billem Gatesem, ma się już tego powyżej dziurek w nosie?
Otóż należy wtedy znaleźć kogoś, na kogo będzie można odium niechęci przerzucić. Kto weźmie na siebie krytykę, drwiny i złorzeczenia. Ale musi to być ktoś godny zaufania, jak Zawisza Czarny, wierny jak Penelopa i gotowy do największych poświęceń jak Mucjusz Scevola. No i oczywiście musi jeszcze być dobrze opłacany.
Kimś takim dla Billa Gatesa jest Steve Ballmer. Odkąd został prezesem Microsoftu, to nim przede wszystkim zajmują się internauci. A trzeba przyznać, że Ballmer się nie oszczędza. Podskakuje jak małpa na korporacyjnej konwencji. W telewizyjnym wywiadzie sypie erotycznymi aluzjami, łamiąc granice purytańskiej poprawności politycznej. Nie daje dojść do głosu prowadzącemu talk-show. Zdyszany, łamiącym się i zdartym od pohukiwania głosem, wrzeszczy do paru tysięcy ludzi: "I love this company".
Ballmer wygląda tak, jak powinien wyglądać, żeby go zauważono. Jest duży, łysy, tłusty i ma zwykle wymiętą i przepoconą koszulę. Przypomina postać z amerykańskich sitcomów. I to bardziej Ala Bundy?ego ze "Świata według Bundych" niż Rossa Gellera z "Przyjaciół". Miota się, wrzeszczy, macha dłońmi, chichocze i w ogóle zachowuje się jak bałwan. Czyli robi dokładnie to, czego Bill Gates od niego oczekuje. Zwraca na siebie uwagę. I tym samym odwraca uwagę od szefa. Założyciel Microsoftu przestaje być internautom potrzebny.