Podczas dorocznego szczytu MFW i Banku Światowego ministrowie finansów zastanawiają się też nad sposobami zwiększenia wciąż mizernego wzrostu gospodarczego. – Zebraliśmy się w przełomowych momencie, stawiając czoła niejasnej przyszłości – zaznaczył dyrektor generalny MFW Dominique Strauss-Kahn. Podkreślił, że światu grozi ryzyko wybuchu wojny walutowej.
Może do niej doprowadzić może polityka niektórych państw, które osłabiając kurs swojej waluty, starają się doprowadzić do zwiększenia konkurencyjności swojego eksportu. Strauss-Kahn ma więc zaproponować 187 członkom MFW nowe rozwiązania, chroniące przed czarnym scenariuszem na rynkach walutowych.
Przed konsekwencjami wojny walutowej ostrzega zresztą nie tylko Strauss-Kahn. Również prezes Banku Światowego Robert Zoellick obawia się, że protekcjonizm handlowy i ryzyka związane z kursami walut, mogą doprowadzić do światowej recesji, a być może nawet depresji.
O problemach z „kontrolowanym” przez Chiny światowym rynku walutowym mówił także w weekend miliarder George Soros, który wezwał władze w Pekinie, by pozwoliły wreszcie na wzrost wartości juana. Chińczycy tłumaczą jednak, że gdyby pozwolili na gwałtowną aprecjację ich waluty, to doprowadziłoby do chaosu chińskiej gospodarki, a co za tym idzie również nowego kryzysu na świecie.
Nad tym co zrobić z chińską walutą zastanawiają się także eksperci cytowani przez największe amerykańskie media. Fred Bergsten, dyrektor waszyngtońskiego Peterson Institute for International Economics zauważył na łamach “Washington Post”, że chińskie interwencje walutowe doprowadziły do wybuchu konfliktów, które grożą powtórką wojny walutowej, która pogłębiła wielką depresję w latach 30. XX wieku. Zdaniem Bergstena światowi liderzy powinni więc przekonać chiński rząd do rozwiązania, które zakłada aprecjację juana o 20-25 proc. w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat.