– Będzie to wielka pożyczka, gdyż ma ona pokazać, że Irlandia ma wystarczające środki, by poradzić sobie ze skutkami niepokoju na rynkach – wskazał Honohan.
Irlandzki minister finansów Brian Lenihan przyznał natomiast, że stworzenie przez Unię Europejską specjalnego funduszu mającego ratować banki z jego kraju byłoby „bardzo pomocne”. Dubliński rząd do niedawna zarzekał się, że nie potrzebuje żadnej pomocy finansowej z Brukseli. W tym tygodniu zaczął jednak przyznawać, że mógłby przyjąć z UE pieniądze, które posłużyłyby do naprawy systemu bankowego.
Wczoraj rozpoczęła pracę w Dublinie misja ekspertów UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego mająca określić, w jakiej kondycji są irlandzkie banki oraz czy potrzebują one dodatkowej pomocy. Jak dotąd dubliński rząd wygospodarował na wsparcie dla pożyczkodawców 50 mld euro. Ogromny, jak na możliwości Zielonej Wyspy, koszt pomocy dla banków sprawił, że tegoroczny deficyt finansów publicznych Irlandii wyniesie aż 32 proc. PKB.
Według ocen portalu Eurointelligence irlandzki system bankowy jest bliski załamania. Utrzymują go przy życiu (oprócz rządowej pomocy) pożyczki z Europejskiego Banku Centralnego. Według wyliczeń Agencji Reutera trzy największe irlandzkie banki (Anglo Irish Bank, Allied Irish Bank oraz Bank of Ireland) mogą potrzebować w ciągu najbliższych trzech lat 100 mld euro pomocy, by utrzymać dotychczasową skalę operacji. EBC pożyczył im jak dotąd 130 mld euro. Unijny bank centralny chciałby jednak ograniczyć zakres tej pomocy. Jeśli antykryzysowe wsparcie unijnego banku centralnego zostałoby wycofane, być może okazałaby się konieczna dla irlandzkich pożyczkodawców pomoc Brukseli.
– Jest całkowicie jasne, że sektor bankowy znajduje się pod dużą presją i odpływają z niego pieniądze. Powinniśmy więc przyjąć pomoc z Unii Europejskiej, aby rozwiązać ten problem – uważa Alan McQuaid, główny ekonomista dublińskiego Bloxham Stockbrockers.