Od 3 listopada, gdy Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC) – decyzyjny?organ Rezerwy Federalnej – ogłosił plan zakupu do końca I kwartału 2011 r. obligacji skarbowych o wartości 600 mld USD, ich rentowność rośnie. W przypadku dziesięciolatek rentowność wzrosła o ponad 0,3 pkt proc., a w pewnym momencie zyskiwała nawet 0,5 pkt proc. Jednocześnie kurs dolara wobec koszyka sześciu głównych walut zwyżkował o 3,6 proc.
Na pierwszy rzut oka dane te mogą wskazywać, że druga runda tzw. ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE) dotychczas przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Za zasadnicze cele tego programu uważa się bowiem obniżkę rentowności obligacji i powiązanego z nią oprocentowania kredytów, co powinno pobudzić wydatki konsumpcyjne i inwestycje oraz osłabić dolara w celu wsparcia eksportu. Ekonomiści nie są jednak zgodni, czy można już mówić o fiasku działań Fedu.
[srodtytul]Chwilowe odreagowanie?[/srodtytul]
W grudniu 2008 r., gdy Fed rozpoczął pierwszą rundę QE, rentowność dziesięciolatek tąpnęła o ponad 1 pkt proc., ocierając się o 2 proc. Tym razem jednak decyzja Fedu była powszechnie oczekiwana już od lata, a prezes tej instytucji Ben Bernanke na sierpniowym sympozjum w Jackson Hole potwierdził, że bank centralny jest gotów ponownie wesprzeć gospodarkę. Od tego czasu dolar systematycznie się osłabiał, a rentowność dziesięciolatek wyraźnie spadła.
Jak tłumaczy Dan Mulholland, trader obligacji w Royal Bank of Canada, w ostatnich tygodniach inwestorzy zamykali zyskowne pozycje, otworzone w oczekiwaniu na drugą rundę QE. Tym bardziej że skala tego programu okazała się mniejsza, niż niektórzy oczekiwali (prognozy wahały się od 0,5 do 2 bln USD).