Jak informuje dziennik Financial Times fundusze headingowe stawiają coraz więcej pieniędzy przeciwko euro. W ostatnim tygodniu 2011 r. pobity został swoisty rekord. 27 grudnia liczba otwartych krótkich pozycji na wspólnej walucie – zagraniu, które pozwala zarabiać na spadkach kursu - przewyższyła liczbę długich o 127,9 tys. Jeszcze tydzień wcześniej wartość ta wynosiła 113,7 tys.
W ubiegłym roku fundusze postawiły ogromne sumy przeciwko wspólnej walucie. W większości zagranie takie okazało się błędem. Przez większość 2011 r. inwestorzy tracili ponieważ euro pozostawało, jeśli spojrzymy przez pryzmat tego co się działo na Starym Kontynencie, relatywnie silną walutą. Sytuacja zmieniła się diametralnie na pod koniec roku. Ostatnie dwa miesiąca to okres spadków. W efekcie kurs euro odnotował dziesięcioletnie minimum względem japońskiego jena. Równie słabo wypada porównanie z amerykańską walutą. Sylwestra euro świętowało na poziomie najniższym od ponad roku wobec konkurenta zza oceanu.
Najbliższa przyszłość także nie wygląda różowo. Rok 2012 postrzegany jest jako czas próby dla unii walutowej. Wdrożone przez europejskich liderów środki antykryzysowe nie rozwiązały problemu i nie zabiły spekulacji. Ekonomiści są zgodni, że idea wspólnej waluty wymaga drastycznych reform. Równolegle nie milkną głosy mówiące, że strefy euro nie uda się uratować i czeka ją rychły rozpad. W takiej atmosferze nagły skok inwestorów zajmujących krótką pozycję nie dziwi. Zgodnie z ostatnimi prognozami euro będzie się dalej osłabiać. Średnia prognoza analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg wskazuje, że wspólna waluta zamknie półrocze na poziomie 1,28 dolara za euro. Rozbieżności pojawiają się w długim okresie.
Analitycy Nomury oraz Standard Chartered przewidują dalsze osłabienie. Innego zdania są specjaliści z JP Morgan oraz BNP Paribas, którzy wskazują na odbicie. Dzisiaj za jedno euro jesteśmy w stanie kupić 1.3043 dol.