– Ta historia pokazuje, jak duży wpływ na rynek może mieć jednak osoba. A operatorzy giełdowi tego nie monitorują. Regulatorzy powinni szybko coś z tym zrobić, zanim na rynku stanie się coś złego – twierdzi Eric Husander, szef firmy badawczej Nanex.
Sprawa tajemniczego algorytmu to jedna z kontrowersji dotyczących tzw. high frequency trading (HFT), czyli ultraszybkich transakcji giełdowych przeprowadzanych przez komputery. Transakcje HFT od dawna budzą niepokój wielu ekspertów, m.in. dlatego że błędy systemów komputerowych mogą wywoływać poważne zawirowania na rynku. Przykładem jest tzw. Błyskawiczny Krach (Flash Crash), czyli zdarzenie, do którego doszło 6 maja 2010 r. na nowojorskiej giełdzie. Wówczas błąd jednego z komputerów zaangażowanych w HFT doprowadził do masowej wyprzedaży kontraktów, do której automatycznie przyłączyły się inne komputery. Indeks Dow Jones Industrial bardzo szybko spadł o blisko 1 tys. pkt, a potem równie szybko odrobił straty. Na początku sierpnia 2012 r. amerykański dom maklerski Knight Capital Group omal nie zbankrutował, po tym jak błąd w systemie transakcyjnym HFT doprowadził do masowych zleceń skupu akcji. W zeszłym tygodniu zaś błędne zlecenia sprawiły, że z giełdy w Mumbaju wyparowało 58 mld USD.
Czy tajemniczy algorytm, który niedawno dał o sobie znać na amerykańskich giełdach, był błędnie działającym programem? Niekoniecznie. Część analityków wskazuje, że poprzez składanie i anulowanie zleceń na masową skalę mógł on opóźniać przesył danych dla innych giełdowych graczy. Ludzie z niego korzystający zyskiwali więc przewagę nad konkurencją.